Steam Deck: Znany youtuber stworzył niesamowitą modyfikację urządzenia

Steam Deck to niezaprzeczalnie olbrzymi sukces - parametry urządzenia może nie powalają na kolana, ale to i tak nic, jeśli porównamy je z możliwościami gry mobilnej, które oferuje konsolka. Ale zawsze można w niej coś jeszcze poprawić.

Chyba każdy kojarzy youtubera Linusa Sebastiana, Kanadyjczyka, który założył kanał Linus Tech Tips. Dla wielu jest on od lat jednym z głównych źródeł informacji o tym, czym warto się zainteresować jeśli chodzi o gaming, ale nie tylko. W najnowszym materiale Linus wziął na warsztat Steam Decka i mocno podkręcił jego możliwości w niektórych aspektach.

Wygodniejsze sterowanie

Modyfikacja Linusa nie polegała na podmianie procesora czy układu graficznego. Nie oznacza to jednak, że youtuber w ogóle nie dotykał żadnych podzespołów Steam Decka. Wymienione zostały między innymi analogi, domyślnie pracujące na zasadzie potencjometrów. Zamiast tego, zamontował takie, które oparto o elektromagnesy - stały się dzięki temu bardziej wytrzymałe, odporne na driftowanie i mają teraz mniejszą "martwą strefę".

Reklama

Potężniejszy dysk

Modyfikacji poddana została także pamięć masowa urządzenia. Linus upchnął w konsolce eksperymentalną wersję dysku SSD o pojemności 2 terabajtów - co ciekawe, był to jeden z zabiegów, przed którym szczególnie ostrzegało użytkowników Valve. Dysk miał bowiem być jednym z newralgicznych, mocno narażonych na działanie wysokich temperatur, elementów Decka. W ten sposób uzyskano absurdalną pojemność 3 terabajtów.

Rozwiązany problem chłodzenia

A skoro jesteśmy przy chłodzeniu - youtuber dodał specjalny, sporych rozmiarów wiatrak, wydmuchujący gorące powietrze wprost na tył konsolki. Oprócz tego Deck zyskał ochronną warstwę hartowanego szkła oraz dodatkową baterię. Ta ostatnia jest niestety zewnętrzna, więc zestaw stracił może nieco na elegancji i kompaktowych rozmiarach, ale przynajmniej zyskał dodatkowe godziny czasu pracy bez konieczności ładowania. Zresztą sam sposób mocowania opracowano całkiem sprytnie, bo z wykorzystaniem magnesów.

Finalny efekt to sprzęcik, który przypomina nie tyle kieszonkową konsolkę (Steam Deck nawet w oryginalnej postaci ciężko określić tym mianem - nie chciałbym, żeby taka cegła spadła mi na twarz w czasie sesji grania w łóżku), co gadżet wyciągnięty wprost z filmów science-fiction z lat 90. Wygląd ma tutaj jednak znaczenie drugorzędne - najistotniejsze jest znaczne zwiększenie potencjału drzemiącego w produkcie Valve. A ten, jak możecie zobaczyć na poniższym materiale, jest w tej wersji gigantyczny.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Steam Deck
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama