WRC Powerslide

Jeśli, widząc w tytule tej gry człon "WRC", mieliście nadzieję na symulator rajdowy, to od razu wyprowadzamy was z błędu. WRC Powerslide to zręcznościówka pełną gębą.

To oczywiście nic złego, pod warunkiem, że ma się tego świadomość od samego początku. Popyt na gry wyścigowe o arcade'owym charakterze był od zawsze i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Dlatego studio Milestone - znane przede wszystkim ze swoich symulatorów z cyklu WRC - podjęło decyzję o małym skoku w bok i wydaniu WRC Powerslide. Ścigałki, w której tuning czy fizyka schodzą na dalszy plan, ustępując miejsca dynamice oraz power-upom. Czy wyszło to włoskiemu deweloperowi na dobre?

WRC Powerslide wypada niestety blado na tle konkurencji w postaci chociażby DiRT Showdown. Pierwszy mankament stwierdzamy już podczas przeglądu trybów rozgrywki. Milestone przygotowało ich tylko... dwa. Albo ścigamy się w banalnym trybie kariery, albo w czteroosobowym multiplayerze. To wszystko. Z opcji wieloosobowej trudno skorzystać, gdyż brak chętnych do wspólnej zabawy.

Reklama

Jeśli chodzi o karierę, to składają się na nią serie wyścigów w najróżniejszych zakątkach kuli ziemskiej (od Wielkiej Brytanii, przez Niemcy, Francję i Monte Carlo, aż po Meksyk). W jej trakcie mamy więc okazję pościgać się przy różnych warunkach pogodowych, na różnych nawierzchniach. Ponadto autorzy przygotowali trzy kategorie samochodów - poza WRC mamy jeszcze Class 2 oraz Class 3 (są wśród nich Fordy, Skody, Fiaty, Subaru, Citroeny).

To wszystko należałoby uznać za dużą zaletę WRC Powerslide, gdyby nie to, że gra wygląda praktycznie tak samo niezależnie od wybranego samochodu, warunków pogodowych czy nawierzchni. Pod tym względem dzieło panów z Milestone plasuje się na poziomie ścigałek, które można znaleźć w wielkich koszach w Biedronce czy Media Markcie w cenie 5 zł. Fizyka stoi tu na fatalnym poziomie.

Nieomal można by napisać, że gra jest jej pozbawiona. Niczego nie zmienia model zniszczeń, dzięki któremu możemy oglądać rozpadające się karoserie samochodów. To tylko niewiele znaczący "bajer". Fatalnie sprawuje się także sztuczna inteligencja naszych rywali. Zaraz, o jakiej inteligencji my tu w ogóle mówimy...?

Pozostają jeszcze wspomniane nieco wyżej power-upy, które podnoszą poziom infantylności WRC Powerslide do granic absurdu. Nie uwierzycie, gdy napiszemy, że Milestone zdecydowało się na wprowadzenie nitro (to jeszcze pół biedy), tarcz ochronnych, deszczu spowalniającego jadących za nami rywali oraz... błyskawic, którymi możemy porazić tych jadących przed nami. W tym wszystkim brakowało mi jeszcze tylko Goofy'ego i Myszki Miki jadących obok Solberga i Loeba (albo Sołowowa, Oleksowicza czy Kościuszki, którzy także znaleźli się w stawce). Milestone, poprosimy o dodatek - WRC Powerslide Disney Pack!

Gra jest przeciętna i wygląda przeciętnie. Przygotowane przez twórców trasy są zróżnicowane, ale wykonane kiepsko, bez dbałości o detale. Akcję obserwujemy z nietypowego, izometrycznego ujęcia, które wzmacnia zręcznościowy charakter produkcji. O udźwiękowieniu nie ma co pisać, gdyż równie dobrze mogłoby go w ogóle nie być. I może tak byłoby lepiej?

WRC Powerslide to zręcznościówka pełną gębą, ale nie taka, w którą chciałoby się grać dłużej niż przez kwadrans. Po kilku wyścigach jakakolwiek ochota na ciąg dalszy oddala się niczym Porsche od poczciwego Cinquecento na długiej prostej. Po co się ścigać, skoro zabawa cały czas wygląda tak samo, a gra w żaden sposób nie motywuje nas do zdobywania kolejnych medali?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy