Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści - recenzja

Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści /materiały prasowe

​To niesamowite, jak CD Projekt RED potrafił wyciąć z Wiedźmina minigrę (gwinta), uczynić z niej odrębną i wciągającą produkcję (Gwinta), a następnie rozwinąć w pełnoprawną produkcję, która łączy w sobie kilka gatunków i porywa na ponad 20 godzin. Panie i panowie, oto Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści (w oryginale - Thronebreaker: The Witcher Tales).

Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści to pierwsza gra na podstawie prozy Andrzeja Sapkowskiego, w której głównym bohaterem nie jest Geralt. Choć spotykamy w niej Białego Wilka, to jednak pierwsze skrzypce w opowiedzianej historii gra tym razem Meve, królowa Lyrii i Rivii. Czy nam to przeszkadzało? Absolutnie nie. Tak jak książkowa saga jest opowieścią wielowątkową, w której Geralt jest tylko częścią całości, tak i w grach znajduje się mnóstwo miejsca dla całej gamy interesujących postaci. Takich jak Meve, ale i kilka(naście) innych, które spotykamy, przemierzając "wiedźmińskie" uniwersum. CD Projekt RED pokazało, że Wiedźmin może sobie doskonale radzić bez wiedźmina.

Reklama

Nie chcemy pisać więcej o fabule, gdyż bardzo łatwo byłoby napisać zbyt wiele. Wszystko zaczyna się od grupy bandytów, która napada w okolicy na poborców podatkowych, ale szybko pojawiają się kolejne, coraz ciekawsze wątki, a całość zaczyna przeobrażać się w pokaźnych rozmiarów intrygę, z zaskakującymi zwrotami akcji. Mało tego, historia jest w pewnym stopniu nieliniowa - decyzje, które podejmujemy w poszczególnych lokacjach, mają rzeczywisty wpływ na rozgrywkę. Czasem niewielki i krótkoterminowy, a niekiedy mocno odczuwalny (bywa, że i bolesny), i to dopiero po jakimś czasie.

A czym, tak w ogóle, jest Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści? Gra powstała na bazie wspomnianego już Gwinta, ale zabawa w gwinta to tylko część tego, co składa się na rozgrywkę. CD Projekt RED zapowiadał, że tworzy przygodę, która będzie interesująca także dla osób, które nie przepadają za karciankami - i ta sztuka mu się bez wątpienia udała. Ba, jeśli nie lubicie gwinta, możecie go całkowicie pominąć. Wystarczy, że na samym wstępie wybierzecie stosowny poziom trudności, a nie będziecie musieli w ogóle brać udziału w karcianych potyczkach.

Czy wówczas Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści nie zostaje zbytnio odarta ze swojego uroku? Otóż nie. CD Projekt RED rozbudował koncept gry do nieoczekiwanego stopnia. Ostatecznie otrzymaliśmy mieszankę, w której znajdujemy elementy strategiczne (zbieramy surowce, rozwijamy obóz), logiczne (na bazie gwinta przygotowano szereg naprawdę dobrze pomyślanych zagadek), ale przede wszystkim erpegowo-przygodowe swobodnie poruszamy się po świecie, szukamy skarbów, rozmawiamy z postaciami, podejmujemy decyzje etc.). Sama historia opowiedziana w Wojnie Krwi jest na tyle ciekawa, że stanowi wartość wystarczającą, by tę grę kupić.

A co z gwintem? Jeśli lubicie zbierać karty i w nie grać, będziecie zachwyceni. W Wojnie Krwi znalazło się w sumie 250 kart przeznaczonych dla pojedynczego gracza (z tego 20 zupełnie nowych). Plansza, na której toczą się potyczki, została pomniejszona do czterech linii, na których układamy karty (dwie należą do nas, dwie do oponenta), co sprawia, że starcia są jeszcze bardziej zwarte. W standardowych potyczkach naszym celem jest - jak to w gwincie - zebranie większej liczby punktów siły od naszego przeciwnika. Jednak poza nimi przygotowano cały szereg wyzwań ze specjalnymi zasadami - czasem trzeba przesunąć kartę w określone miejsce, czasem pozbawić życia konkretną postać... To wszystko sprawia, że Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści to gra nie tylko wciągająca i różnorodna, ale i dająca dużo satysfakcji. Ponarzekać możemy - i musimy - jedynie na sztuczną inteligencję, która często zwyczajnie kuleje.

To także gra bardzo ładnie wyglądająca i brzmiąca. Wszystkie lokacje, po których się poruszamy, zostały ręcznie narysowane i prezentują się doprawdy ślicznie. Postacie są trójwymiarowe, ale doskonale wpasowują się w częściowo statyczne, a częściowo animowane tła. Jedyny zarzut, jaki mamy (drobny), jest taki, że Meve (symbolizująca cały oddział) mogłaby przemierzać krainę konno, a nie pieszo, co wygląda nieco dziwnie. Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści doczekała się bogatej ścieżki dźwiękowej, która znakomicie podkreśla atmosferę poszczególnych wydarzeń. Jeśli lubiliście muzykę w przygodach Geralta, będziecie zachwyceni. Na pewno docenicie także to, że wszystkie dialogi - których jest w grze mnóstwo - zostały nagrane z udziałem profesjonalnych aktorów. Jest to bez mała poziom znany z Wiedźmina 3.

Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści to duża niespodzianka. Gdy CD Projekt RED zapowiadał kampanię dla pojedynczego gracza na bazie Gwinta, spodziewaliśmy się serii fabularyzowanych, karcianych potyczek. A otrzymaliśmy grę, którą można nazwać pełnoprawnym RPG-iem, w której karty to tylko część zabawy. Przygoda królowej Meve pochłonęła nas już w pierwszej chwili i nie pozwalała się oderwać aż do samego końca.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy