The Great Ace Attorney Chronicles - recenzja

The Great Ace Attorney Chronicles /materiały prasowe

​Filmy, książki, seriale... W większości mediów historie o prawnikach cieszą się popularnością. A w świecie gier wideo należą do rzadkości.

To o tyle zaskakujące, że koncern Capcom wielokrotnie dowiódł, że historie o prawnikach mogą stanowić świetny fundament pod gry wideo. Seria Phoenix Wright oraz jej prequele z cyklu Ace Attorney od lat święcą triumfy - głównie na konsolach Nintendo, ale nie tylko. Tymczasem jej naśladowców można zliczyć na palcach jednej dłoni. Wśród nich należy wymienić przede wszystkim polskie We. the Revolution oraz Bohemian Killing. W 2015 roku pojawiła się jeszcze Aviary Attorney, inspirowana twórczością francuskiego rysownika J.J. Grandville'a. Ale to byłoby na tyle.

Reklama

Cóż, wszystkim graczom zainteresowanym tematyką prawniczą pozostaje wspomniany Ace Attorney, który ostatnio doczekał się kolejnej odsłony - The Great Ace Attorney Chronicles. Choć tak naprawdę mówimy o zestawie składającym się z dwóch wcześniejszych części - Adventures z 2015 roku oraz Resolve wydanej w 2018 roku. Gry oferują po pięć scenariuszy każda, co łącznie przekłada się na wiele godzin przedniej zabawy (prawdopodobnie około 60-70, z czego czas ten dzieli się mniej więcej po równo pomiędzy obie gry).

Jeżeli nie graliście do tej pory w żadną z odsłon serii (ani Phoenixa Wrighta), przygotujcie się na rozgrywkę niemal całkowicie pozbawioną dynamiki. W końcu to gra prawnicza. Skupiamy się w niej na zbieraniu poszlak i dowodów, przesłuchiwaniu świadków oraz na występowaniu na sali sądowej - czy to w roli obrońcy, czy oskarżyciela. Jedną z większych zalet The Great Ace Attorney Chronicles są liczne decyzje, które podejmujemy i od których zależy ciąg dalszy opowiadanej historii. Większość czasu spędzamy na czytaniu, analizowaniu i wybieraniu opcji dialogowych.

To wszystko potrafi wciągnąć po uszy, ale tylko i wyłącznie pod warunkiem, że opanowaliśmy angielski przynajmniej w stopniu dobrym. The Great Ace Attorney Chronicles w Polsce ukazał się w języku Szekspira, a ponieważ do czytania i do rozumienia jest w nim całe mnóstwo tekstu, bez jego znajomości ani rusz. Gra zawiera też wprawdzie tryb Story Mode, w którym nie musimy się niczym przejmować, bo całość przechodzi się tak naprawdę sama, ale jeśli mamy czerpać przyjemność z poznawania fabuły, też musimy wiedzieć, o co chodzi.

Przygotujcie się także na dużą ilość "japońszczyzny" - zarówno w warstwie wizualnej, jak i w samej fabule. W The Great Ace Attorney Chronicles nie ma mowy o realizmie. Wszystkie historie, sytuacje oraz dialogi są przerysowane, czasem wręcz karykaturalne. Jeżeli od czasu do czasu gracie w produkcje rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni, prawdopodobnie wiecie, czego się spodziewać. Całość została jednak napisana tak dobrze i poprowadzona w sposób tak emocjonujący, że od tej gry można się wręcz uzależnić. Nie sposób nie polubić także występujących w niej bohaterów - nie tylko Ryunosuke Naruhodo, w którego się wcielamy, ale chociażby także jego pomocnika, Herlocka Sholmesa, często podsuwającego pomysły i teorie dotyczące prowadzonych spraw.

The Great Ace Attorney Chronicles to - podobnie jak poprzedniczki - gra bardzo specyficzna, co jedni uznają za jej ogromną zaletę, a drudzy za wadę na tyle dużą, że po kilku godzinach odpuszczą i zrezygnują z dalszej zabawy. Jednak uważam, że każdy zainteresowany tematyką prawniczą powinien ją wypróbować. Pod warunkiem, że zna wystarczająco dobrze język angielski. Z kolei osobom, które obawiają się o kłopoty ze zrozumieniem historii Ryunosuke Naruhodo, a które chciałyby się wcielić w prawnika występującego na sali sądowej, polecam wspomniane wcześniej We. the Revolution, dostępne w polskiej wersji językowej.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama