Sniper Elite 5 - jak zabójczo celne potrafi być oko snajpera? Recenzja

​Studio Rebellion podąża dalej ustaloną przed laty ścieżką. Sniper Elite 5 w gruncie rzeczy oferuje podobną rozgrywkę do "czwórki", wprowadzając przy tym parę nowinek. Ale kto powiedział, że ta zachowawczość jest zła?

Okazuje się, że niewiele było trzeba, aby Sniper Elite stał się jeszcze bardziej wciągający i różnorodny. Rebellion odświeżyło grę w paru miejscach i teraz przypomina ona trochę swoją poprzedniczkę, a trochę... Hitmana. Choć snajper występuje nawet w samym tytule, całą kampanię możecie przejść, nie sięgając po karabin snajperski. Zamiast tego możecie... no właśnie, o tym za chwilę.

Sniper Elite 5 przenosi nas ponownie do okresu drugiej wojny światowej, ale tym razem pozwala odwiedzić okupowaną przez nazistów Francję. Niezmordowany Karl Fairburne tym razem musi rozpracować tajemniczą Operację Kraken, w ramach której Trzecia Rzesza planuje przejść kontrolę nad sporą częścią świata. W dziesięciu misjach wykona karkołomne zadania, polegające na wykradaniu tajnych dokumentów, eliminowaniu kluczowych oficerów czy niszczeniu nazistowskiej infrastruktury.

Reklama

Jednak ścieżek do celu na każdej planszy będziecie mieli kilka. Gra lansuje strzelanie z karabinu snajperskiego, ale równie dobrze możecie z niego nie oddać ani jednego strzału (nie licząc tych tutorialowych). Każdy etap daje dużą swobodę w dążeniu do realizacji zadań - zarówno tych głównych, jak i pobocznych (swoją drogą, absolutnie odradzam pomijanie tych drugich). Owszem, karabin snajperski to skuteczna metoda rozprawiania się z Niemcami. Można przyczaić się w dogodnym miejscu i stosunkowo bezpiecznie strzelać do kolejnych strażników.

Ale zamiast tego możecie na przykład zabawić się w Agenta 47, przekradać się za plecami nie spodziewających się niczego strażników i eliminować ich jednego za drugim przy użyciu noża. Możecie też większość z nich omijać i skupiać się w stu procentach na misji. Kto powiedział, że na wojnie trzeba zabijać? No, ale jeśli tak wolicie załatwiać sprawy, to proszę bardzo, karabin w dłoń i bawcie się w Rambo. Tak też da się ukończyć tę grę.

Według mnie szkoda odrzucać którykolwiek z wymienionych wyżej sposobów na osiągnięcie celu. Ja bawiłem się najlepiej, raz strzelając ze snajperki, innym razem szukając tajnego przejścia za plecami strażników, a jeszcze innym - angażując się w otwartą konfrontację. Nie nudziłem się dzięki temu ani przez chwilę. Tym bardziej że twórcy oddali w nasze ręce naprawdę sporo możliwości. Karl Fairburne może wskakiwać przez okna, zjeżdżać na tyrolce czy wspinać się po murkach. Potrafi wszcząć fałszywy alarm, zaminować teren albo zostawić granat w mundurze pokonanego wroga (ot, taka niespodzianka dla kolegów).

A jakby tego było mało, otrzymujemy do dyspozycji obszerny arsenał. Poza karabinami snajperskimi sięgamy po pistolety czy karabiny maszynowe. Od każdego pokonanego wroga możemy wziąć giwerę, aby trochę z niej postrzelać. A do tego każdą broń (tą stałą, nie tymczasową, pozyskaną od wroga) można personalizować, by dostosować ją do naszego stylu gry, jak również ulepszać, by poprawić różne parametry, takie jak celność czy szybkostrzelność. Także główny bohater zdobywa doświadczenie i odblokowuje z czasem nowe umiejętności.

Ta cała mieszanka sprawdza się znakomicie. Od Sniper Elite 5 nie mogłem się oderwać. Na każdej planszy bawiłem się przednio. A w kooperacji gra dodatkowo zyskuje. Spodobała mi się także opcja Inwazja Osi, która polega na tym, że do naszej rozgrywki w którymś momencie wkracza inny żywy gracz, którego celem jest dopadnięcie nas. Gdy tylko się o tym dowiadujemy, emocje dodatkowo rosną. Oczywiście my także możemy zabawić się w łowców.

Szkoda tylko, że Rebellion nie poprawiło największej bolączki poprzedniej odsłony - sztucznej inteligencji. Wrogowie wciąż często zachowują się bezmyślnie, narażając się na śmierć w błahych sytuacjach. Niewygodne okazuje się koło wyboru ekwipunku - łatwo się pomylić i na przykład zamiast bandażu sięgnąć po granat. Autorzy powinni też popracować nad grafiką, bo ta jest już niedzisiejsza. Może przy okazji następnej odsłony warto rozważyć zmianę silnika?

Tak czy inaczej, Sniper Elite 5 to wymarzona gra dla wszystkich fanów serii, ale także dla osób, które lubią sandboksowe strzelanko-skradanki. Ja bawiłem się przy niej świetnie, pomimo że nie jestem miłośnikiem "symulacji snajpera" (ani tej, ani polskiego odpowiednika).

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sniper Elite 5 | Rebellion
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy