SimCity
Na premierę kolejnej części serii SimCity musieliśmy poczekać przeszło dziesięć lat. A później... jeszcze kilka dni na rozpoczęcie działania serwerów. Ups!
Nie ma co kryć - Electronic Arts organizacyjnie odnotowało poważną klapę. Jeszcze dwa-trzy dni po premierze najnowszej odsłony SimCity dedykowane do gry w nią serwery nie były w stanie zapewnić komfortowej zabawy milionom graczy z całego świata. Dla większości z nich było z pewnością niepojęte, że taka firma, jak EA - wiedząc, ile egzemplarzy swojej superprodukcji przeznaczyła na sprzedaż (plus wydania cyfrowe) - nie potrafiła zadbać o wystarczająco mocny sprzęt. A to o tyle istotne, że w SimCity nie można grać (ba, nie można go nawet uruchomić!) bez połączenia z którymś z serwerów. W ten oto sposób przez kilka dni po premierze gra była praktycznie niedostępna. Także dla tych, którzy dokonali zakupu jeszcze przed premierą, licząc na to, że odpalą swoją wymarzoną produkcję jako jedni z pierwszych.
Dobrze, ale temat problemów sprzętowo-organizacyjnych odłóżmy na bok. W końcu, po tych paru dniach niewydolności, EA doprowadziło sytuację do stanu względnej normalności. I w końcu całe rzesze graczy marzących o karierach burmistrzów mogły wypróbować jedną z najbardziej wyczekiwanych gier ekonomicznych ostatnich lat. A także zrozumieć, dlaczego SimCity wymaga od nas stałego połączenia z internetem i jednym z serwerów. Nie chodzi tu przede wszystkim o kwestię bezpieczeństwa (choć o nią pewnie też), a o to, że swoje miasta budujemy tutaj w sąsiedztwie miejscowości zarządzanych przez innych graczy - znajomych bądź nie. Z naszymi sąsiadami możemy się wymieniać (np. sąsiad daje nam prąd, a my jemu pomagamy uporać się ze śmieciami), możemy z nimi współpracować (np. w walce z przestępczością czy skutkami kataklizmu), możemy ich także odwiedzać (popatrzeć, jak sobie radzą, pooglądać). Zupełnie nowy wymiar wirtualnej zabawy w ekonomię.
Ci, którzy zjedli zęby na poprzednich częściach, mogą sobie odpuścić piętnastominutowy samouczek. Ci całkiem nowi za jego sprawą mogą zapoznać się z interfejsem i podstawowymi mechanizmami rządzącymi grą. Podstawy te okazują się wręcz banalne do opanowania i nawet zupełnym żółtodziobom nie powinny nastręczyć trudności. SimCity jest grą niezwykle dostępną i przejrzystą, która nie wymaga od nas czytania stu stronicowej instrukcji. Nie, co najwyżej po tym kwadransie spędzonym w samouczku zaczynamy grać. To znaczy budować, zarządzać, uszczęśliwiać.
Ale to dopiero początki. Te są proste i zachęcające do dalszej zabawy. Sytuacja zmienia się, gdy zmieniamy skalę i przestajemy zajmować się kilkutysięczną mieścinką, a zaczynamy marzyć o wielkiej metropolii a'la Londyn czy Nowy Jork. Z milionami simów, posiadającymi dziesiątki problemów, ogromnymi centrami rozrywki, doskonale prosperującymi strefami przemysłowymi, atrakcjami dla turystów etc. Wówczas okazuje się, że SimCity jest grą o wiele bardziej rozbudowaną i złożoną niż wydawało się z początku. Kwestie związane z podatkami, ekonomią, drogami, transportem i wieloma innymi zagadniemi, z którymi na co dzień mierzą się radni i burmistrzowie, zaczynają w pewnym momencie przyprawiać o zawroty głowy. A w związku z tym, że zabawa toczy się "na żywo", w chmurze, nie ma możliwości zapisywania jej stanu. Jeśli popełnimy jakąś gafę, możemy za nią słono zapłacić i nie móc cofnąć się do chwili sprzed brzemiennej w skutkach decyzji. To się nazywa realizm!
Zasady rozgrywki w SimCity nie zmieniły się zbytnio przez ostatnią dekadę. Oczywiście pojawiły się nowinki oraz zmiany (na przykład nie trzeba już ręcznie ciągnąć rur z wodą pod powierzchnią ziemi, co uważałem za jeden z najgorszych elementów poprzednich części), ale z grubsza gra pozostała wierna korzeniom. Mamy więc w dalszym ciągu podział na trzy strefy - mieszkalną, handlową oraz przemysłową. Mamy zarządzanie budżetem - proste, ale nie łatwe. Mamy komisariaty policji, remizy, szpitale, szkoły oraz wiele innych budynków, które zapewniają bezpieczeństwo czy podnoszą standard życia w naszej miejscowości. Mamy mieszkańców, z których potrzebami musimy się liczyć, jeśli nie chcemy w naszym mieście strajków. Mamy kataklizmy nawiedzające nas raz na czas - od trzęsienia ziemi po inwazję UFO. Każdy odnajdzie w SimCity to stare, dobre SimCity, które wspominamy z łezką w oku.
Jeśli nie chcemy bawić się z innymi (jedna z najciekawszych nowości w SimCity), możemy zostać samodzielnym zarządcą wybranego regionu i osobiście budować wszystkie miasta na jego terenie (połączenie z internetem, tak czy inaczej, będzie obowiązkowe). Początek każdej metropolii wygląda podobnie (wytyczamy sieć dróg, wyznaczamy strefy mieszkalne, komercyjne oraz przemysłowe, budujemy ratusz itd.), ale później każdą z nich możemy wyspecjalizować, np. w hazardzie czy w przemyśle kopalnianym. W ten sposób możemy tworzyć w każdym regionie sieci miast, które będą się docelowo wzajemnie uzupełniały. Podczas budowy każdej metropolii możemy przyjmować także różnego rodzaju zadania, polegające na sprowadzeniu określonej liczby mieszkańców, wyleczeniu wyznaczonej grupy chorych czy zachęcenie społeczności do częstszych wizyt w parkach. Szkoda tylko, że zadania - zwłaszcza te początkowe - są za każdym razem takie same. Autorzy mogliby zadbać o ich większą losowość i różnorodność.
Jedną z najważniejszych nowinek w SimCity jest silnik o nazwie GlassBox, dzięki któremu dopiero teraz wirtualne metropolie mogą żyć swoim życiem. Mieszkańcy naszej miejscowości nie są szarą masą, opisaną paroma liczbami czy określeniami. Każdy z nich ma swoją rodzinę, pracę/szkołę czy ulubione sposoby spędzania wolnego czasu. Każdy ma swoje problemy, z którymi możemy się zapoznać i coś z nimi zrobić. Na ulicach dzieją się historie rodem z prawdziwego życia - to ktoś napada na bank, to gdzieś wybucha pożar, to w centrum zaczynają tworzyć się korki. GlassBox umożliwia bardziej całościowe, statystyczne spojrzenie na sytuację panującą w naszym mieście, prezentując barwne, przyjazne raporty czy grafy. Silnik pomaga także w rozbudowie miejscowości, np. w rozmieszczaniu kolejnych elektrowni czy oczyszczalni ścieków. Świetna sprawa.
SimCity to spełnienie marzeń wszystkich miłośników gier ekonomicznych. Dawno nie miałem do czynienia ze strategią tak łatwą w obsłudze, przyjazną i atrakcyjną graficznie, a jednocześnie rozbudowaną, realistyczną i dającą tak wiele możliwości. Gdyby nie problemy z serwerami, nie mógłbym przy jej okazji napisać ani jednego złego słowa.