Spis treści:
- Autoataki w kooperacji
- Szlify i potencjał
- Grind ponad umiejętności
- Fortnite skąpany w chaosie
- Out of Time - niedopracowany potencjał
- Dla kogo jest Out of Time?
- Dla kogo nie jest Out of Time?
W skrócie
- Out of Time łączy mechanikę automatycznych ataków z kooperacyjną rozgrywką i podróżami przez różne epoki.
- Gra zachwyca oprawą wizualną i systemem synergii między graczami, ale zmaga się z monotonią, technicznymi błędami oraz brakiem dopracowania narracji.
- Tytuł szczególnie przypadnie do gustu fanom kooperacji i grindowania, natomiast osoby grające solo mogą poczuć frustrację przez brak pauzy i nacisk na współpracę.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Zjawisko zwane The Shattering (można przetłumaczyć jako Pęknięcie czy Rozdarcie) pomieszało wszystkie epoki w jeden chaos czasowy. Joanna d'Arc wręcza nam broń i każe uciekać przed hordami przeciwników - od średniowiecznych potworów po mechaniczne konstrukty. Fabuła służy jedynie jako pretekst do skakania między trzema dostępnymi erami: średniowieczem, współczesnością i postapokalipsą (finalnie będzie ich sześć).
Wizualnie gra robi wrażenie - unoszące się wyspy, macki sięgające nieba, surrealistyczny hub Infinitopia łączący różne style architektoniczne… To wszystko jest naprawdę przyjemne dla oka. Szkoda, że narracyjnie wszystko ogranicza się do kilku zdawkowych dialogów.
Autoataki w kooperacji
Mechanika gry opiera się na sprawdzonym schemacie: broń atakuje automatycznie, a gracz skupia się na ruchu. Out of Time wzbogaca to o rozbudowany system ekwipunku, w którym każdy przedmiot daje unikalne umiejętności. Tworzenie kombinacji i eksperymentowanie z buildami jest satysfakcjonujące, a w pełni rozkwita w kooperacji.
Kluczowym i innowacyjnym elementem jest system Tether, który zmusza drużynę do trzymania się blisko siebie. Gracze poza zasięgiem aury otrzymują obrażenia w czasie, co skutecznie promuje pracę zespołową. Dzięki temu, że statystyki są częściowo dzielone, wspólne budowanie drużyny i łączenie zdolności jest czystą przyjemnością. To właśnie poczucie synergii jest jedną z największych zalet gry.
Struktura rozgrywki jest prosta i wciągająca: odkrywamy mapę, zbieramy zasoby, awansujemy na poziomy i walczymy z bossem. Wszystko to dzieje się pod presją czasu, co dodaje dynamiki. Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak po ukończeniu trzech dostępnych er, gdy rozpoczyna się długotrwały grind za lepszym ekwipunkiem na wyższych poziomach trudności. Choć progresja opiera się na losowości, to właśnie satysfakcja z wylosowania upragnionego przedmiotu napędza do kolejnych podejść. Szczególnie przez kilka pierwszych godzin. Później zaczyna wkradać się monotonia.

Szlify i potencjał
W grze pojawiają się też wyzwania, które czekają na dopracowanie. Przeciwnicy bywają powtarzalni, a brak animacji upadku sprawia, że przy większych grupach stają się nieczytelni. Problemy techniczne, takie jak znikający wrogowie czy błędy w kolizjach, są sporadyczne, jednak twórcy aktywnie pracują nad ich eliminacją, co sugeruje, że gra będzie się wciąż zmieniać na lepsze.
Eventy w postaci wyzwań czasowych początkowo urozmaicają rozgrywkę, jednak po pewnym czasie stają się przewidywalne. Zbalansowanie progresji również wymaga poprawy, ale dziesięć poziomów trudności daje spore pole do popisu dla graczy szukających wyzwań.

Grind ponad umiejętności
Przejście trzech dostępnych er zajmuje stosunkowo niedużo czasu. Jednak prawdziwa gra zaczyna się później, wraz z pogonią za lepszym ekwipunkiem na wyższych poziomach trudności. Problem w tym, że progresja opiera się głównie na całkowitej losowości. Rzadki przedmiot może zwiększyć moc o kilkaset punktów, podczas gdy ulepszenie daje zaledwie kilkadziesiąt.
System ten frustruje, gdy poszukiwany przedmiot nie wypada przez dłuższy czas, a ekwipunek zasypują niechciane powtórki. Dziesięć poziomów trudności pozwala dostosować wyzwanie do oczekiwań, ale balans kuleje - przeskok między poziomami jest zbyt drastyczny. Irytujący jest też brak pauzy w trybie solo. Zapomnij o przerwie na zrobienie kawy.

Fortnite skąpany w chaosie
Kreskówkowa stylistyka przypomina popularne battle royale. Infinitopia - czyli tutejszy hub - imponuje surrealistycznym połączeniem epok i stylów, ale same misje wyglądają generycznie. Las to las, ruiny to ruiny… Brakuje charakteru i wyróżników.
Efekty specjalne ratują sytuację. Eksplozje, lasery i zaklęcia prezentują się efektownie. Na średniej specyfikacji gra utrzymuje stabilne sześćdziesiąt klatek w 1080p, choć przy setkach przeciwników pojawiają się spadki płynności.

Out of Time - niedopracowany potencjał
Out of Time to gra z dużym potencjałem, która już teraz dostarcza satysfakcjonującej rozrywki, zwłaszcza w gronie znajomych. Momenty, gdy uda się zgrać idealny build i pokonać trudnego bossa, są niezwykle satysfakcjonujące. Wprawdzie cierpi obecnie na pewne niedociągnięcia, ale twórcy słuchają graczy i planują dalsze aktualizacje, więc warto śledzić dalej jej losy.
Dla kogo jest Out of Time?
Out of Time sprawdzi się u graczy ze stałą ekipą do kooperacji, lubiących długotrwałe grindowanie i eksperymentowanie z buildami. Fani Vampire Survivors docenią znajome mechaniki w multiplayerowym wydaniu, jeśli pogodzą się z technicznymi niedoróbkami.

Dla kogo nie jest Out of Time?
Powinni go omijać przede wszystkim samotni gracze. Brak pauzy i design pod kooperację czynią grę solo frustrującą. Niecierpliwi i ceniący różnorodność szybko się znudzą, a oczekujący technicznego dopracowania będą rozczarowani obecnym stanem gry.
- innowacyjny system ekwipunku
- wymuszająca współpracę kooperacja
- satysfakcjonująca progresja
- efektowny hub główny
- zbyt szybko wkrada się monotonia
- powtarzalni przeciwnicy
- brak pauzy w trybie solo
- frustrujący system generowania lootu
- liczne błędy techniczne










