Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin (PS5) – recenzja. Niewiele nowego, ale i tak warto

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin w wersji na PlayStation (zarówno 4, jak i 5) to odświeżona edycja popularnej gry, z którą wcześniej mogliśmy się zapoznać na PC i na Switchu. Co się w niej zmieniło? Czy w ogóle coś? Sprawdźmy!

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin to kolejna odsłona znanej serii, koncentrującej się na polowaniach na najróżniejsze (przeważnie duże) kreatury. Fabuła koncentruje się na młodym łowcy z wioski Mahana, który potrafi korzystać z pewnego potężnego artefaktu, pozwalającego komunikować się z potworami. Wszystko zaczyna się w momencie, w którym chłopak wchodzi w posiadanie jaja, wewnątrz którego ma znajdować się potężne stworzenie. Tak rozpoczyna się opowieść - złożona, bogata w interesujące wątki, zwroty akcji oraz warte poznania postacie. Chociaż niepozbawiona też słabszych momentów.

Reklama

Sednem Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin są, rzecz jasna, polowania na potwory. Starcia z nimi rozgrywają się w systemie turowym, który wymaga od nas taktycznego, przemyślanego podejścia, a także wykorzystywania słabych stron przeciwników. Z czasem nasza drużyna poszerza się o kolejne potwory, wykluwające się z zebranych podczas przygody jaj. Tak więc z czasem zabawa staje się coraz ciekawsza i daje coraz więcej możliwości.

Oczywiście polowania to nie wszystko. Poza nimi przemierzamy rozległy świat, wykonujemy questy (szkoda, że tak powtarzalne), zbieramy surowce i odkrywamy sekrety. Twórcy przygotowali szereg aktywności pobocznych, począwszy od łowienia ryb, a na wyścigach skończywszy. Grać możemy także przez sieć, z innymi graczami, i wspólnie z nimi stawiać czoła potworom, a także rywalizować w minigrach.

No dobrze, a co wnosi i jak wypada wersja na PlayStation? Niestety, pod względem wizualnym nie wnosi istotnych zmian w porównaniu do wydania na "Pstryczka", co może razić szczególnie na PS5, który przyzwyczaił nas już do grafiki znacznie wyższej jakości. Przydałoby się więcej szczegółów, efektów czy lepsze tekstury.

Natomiast od strony estetycznej gra wciąż może się podobać - w szczególności barwny świat, a także projekty postaci czy potworów. Atmosferę przygody podkreśla także znakomita ścieżka dźwiękowa, składająca się i ze spokojnych melodii, i z epickich kompozycji orkiestrowych. Wzorowo wypada dubbing, aktorzy świetnie wykonali swoją pracę.

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin na PlayStation 5 działa bardzo płynnie. Podczas zabawy nie odnotowałem odczuwalnych spadków klatek na sekundę. Gra cały czas utrzymywała 60 FPS-ów. Sporadycznie napotykałem na drobne błędy techniczne, ale nie były one doklucziwe - po prostu były. Sterowanie okazało się, podobnie jak wersji na PC oraz Switcha, intuicyjne i responsywne.

Wersja Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin na PlayStation 5 to jednak przede wszystkim skrócone czasy ładowania. Nie musimy już czekać, aż gra załaduje poszczególne lokacje. Włączanie gry i podróżowanie odbywa się błyskawicznie, dzięki czemu nie wybijamy się z rytmu tak często, jak w przypadku wydania na Switcha. Twórcy powinni natomiast zrobić jeszcze większy użytek z możliwości PlayStation 5. O grafice już wspomniałem, ale mam na myśli też na przykład kontroler DualSense.

Monster Hunter Stories 2: Wings of Ruin to wciąż bardzo dobra gra, która może zestarzała się nieco od strony technicznej (szkoda szczególnie, że nie poprawiono jej w wersji na PlayStation 5), ale fabularnie, estetycznie i gameplayowo potrafi zachwycić. Każdy posiadacz konsoli Sony, który ma ochotę na długą, wciągającą przygodę w barwnym świecie, powinien się nią zainteresować.

PS. Poniższa ocena dotyczy wyłącznie jakości konwersji na PlayStation 5. Samej grze, w recenzji z 2021 roku, wystawiliśmy notę 7/10.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy