Live a Live - pierwsze wrażenia

​Live a Live to klasyczne jRPG, które pozwala z grubsza prześledzić losy ludzkości, począwszy od prehistorii aż po... odległą przyszłość.

Live a Live nie jest produkcją zupełnie nową. To gruntownie odświeżona wersja gry, która trafiła na SNES-a w 1994 roku. Oryginał ukazał się jednak wyłącznie w Japonii, więc gracze z Zachodu mogą jej zupełnie nie kojarzyć. Współczesne Live a Live ukaże się 22 lipca, ale Square Enix udostępniło już grywalne demo, a w moje ręce trafiła pełna wersja. Spędziłem z nią trochę czasu i... wiem, że z przyjemnością spędzę jeszcze więcej!

Podobnie jak oryginał sprzed blisko trzech dekad, Live a Live na Switcha nie oferuje jednej, liniowej przygody, tylko osiem rozdziałów, w których przenosimy się w różne miejsca i okresy. Czekają na nas: prehistoria, Dziki Zachód, niedaleka przyszłość, odległa przyszłość, Zmierzch Edo Japonii, Imperialne Chiny, średniowiecze oraz współczesność. W każdej części poznajemy innego bohatera. We wszystkie możemy grać równolegle. W każdej rozwijamy naszą postać od początku. Live a Live to tak jakby osiem miniaturowych jRPG-ów w jednym.

Reklama

Gameplayowo Live a Live to jRPG w pełnej krasie, w którym postaciami w formie sprite'ów poruszamy się po trójwymiarowych, częściowo otwartych mapach. Po drodze napotykamy wielu NPC-ów i czytamy często rozbudowane, acz interesujące dialogi (wszystkie z nich doczekały się też profesjonalnego voice actingu). Opowiadane historie wydają się najmocniejszym elementem gry. Niezależnie od tego, który rozdział włączyłem, szybko wczuwałem się w losy głównego bohatera i nie mogłem doczekać się ciągu dalszego.

Po drodze czekają nas liczne starcia, rozgrywane w systemie turowym, na planszach podzielonych na kwadraty. Teoretycznie mają taktyczny charakter - na przykład gra często wymaga od nas wyprowadzania określonych rodzajów ataków przeciwko określonym typom przeciwników - ale w praktyce da się odnosić zwycięstwa, wykorzystując nieustannie dwa czy trzy ruchy. Spodobała mi się natomiast dynamika potyczek. Podobnie jak możliwości związane z rozwojem postaci - czy to poprzez awansowanie na kolejne poziomy doświadczenia, czy poprzez znajdowanie nowych przedmiotów.

Live a Live wygląda i brzmi ślicznie. Grę wykonano w oparciu o technologię Unreal Engine, przygotowując trójwymiarowe środowisko i osadzając w nim postacie wykonane na modłę klasycznych, japońskich jRPG-ów. Efekt końcowy potrafi oczarować. Podobnie jak to, co przygotował zespół odpowiedzialny za udźwiękowienie. Po założeniu na głowę słuchawek przy Live a Live w mgnieniu oka przenosiłem się do innej rzeczywistości.

Przede mną jeszcze co najmniej kilka wieczorów z Live a Live, ale ta perspektywa nastraja mnie bardzo pozytywnie. Nie mogę się doczekać, aż zgłębię wszystkie przygotowane przez Takashiego Tokitę historie. Nie sądzę, by ktokolwiek, mając przed sobą osiem tak zróżnicowanych i dopracowanych rozdziałów, potrafił się przy tej grze nudzić. Wydaje się, że dla miłośników jRPG-ów będzie to pozycja wręcz obowiązkowa.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy