King's Bounty: Mroczna Siła - recenzja

​Studio 1C-Softclub, autorzy King's Bounty: Mroczna Siła, nazbyt wzięli sobie do serca popularną poradę, że nie należy zmieniać tego, co dobre.

King's Bounty to przodek Might & Magic: Heores, który, gdy powrócił kilka lat temu, zabrał nam wiele wieczorów. Spodziewaliśmy się, że złodziejem czasu wolnego okaże się też najnowsza część serii - King's Bounty: Mroczna Siła - przygotowana już nie przez Katauri, a przez wspomniane 1C-Softclub. Jakże się myliliśmy! Gra jest tak powtarzalna w stosunku do poprzedniczek, że powinno się ją ją nazwać samodzielnym dodatkiem. Jej twórcy nie pokusili się prawie o żadne nowości oraz zmiany. To wciąż całkiem niezła strategia, ale do bólu sztampowa i pozbawiona jakiegokolwiek powiewu świeżości. Nam przedstawiona w King's Bounty: Mroczna Siła konstrukcja rozgrywki już się przejadła. Jeśli wam nie, to posłuchajcie dalej.

Reklama

Co sugeruje już sam podtytuł, w King's Bounty: Mrocznej Sile przenosimy się na drugą stronę barykady. Autorzy pozwolili nam tym razem pokierować zastępami złych i paskudnych potworów. Na wstępie nie wybieramy spośród klas postaci, tylko pomiędzy trzema gotowymi postaciami - demoniką, wampirzym lordem oraz orkowym przywódcą. Każda z nich ma inne predyspozycje - demonika skupia się na ścieżce umysłu, wampirzy lord - magii, a ork - mocy. Niestety, bohaterowie nie doczekali się własnych kampanii. Którego z nich nie wybierzemy, będziemy kroczyć tą samą drogą (jedynie rozpoczętą w różnych miejscach). Choć należy pochwalić twórców za to, że dla każdej z postaci napisano odrębne linie dialogowe.

To, że w King's Bounty: Mrocznej Sile stajemy po stronie "tych złych", wpływa oczywiście na zadania, przed którymi stajemy, oraz na wojsko, któremu przewodzimy (zamiast krasnoludów czy elfów, mamy u swojego boku wampiry, demony, duch itd.). To jednak wszystko. Autorzy nie pokusili się o żadne głębsze zmiany w rozgrywce, które pozwoliłyby nam poczuć się rzeczywiście tak, jak czują się królowie ciemności albo chociaż mroczni rycerze. Jeśli idzie o nowości, to warta wzmianki jest chyba tylko jedna, dotycząca pozyskiwania sojuszników. Na złą stronę ściągamy zarówno dobrych bohaterów, których możemy później przekwalifikować na naszych towarzyszy czy niewolników, jak i znane osoby oraz naukowców, dzięki którym pozyskujemy artefakty czy dodatkowe, wartościowe jednostki. Ciekawy pomysł.

Poza tym rozgrywka nie różni się w zasadzie od tej, którą serwowano nam przez ostatnich kilka lat. W King's Bounty: Mrocznej Sile zajmujemy się eksploracją, rozbudową miast, rozwojem wojska oraz bohatera czy wykonywaniem questów. Tych ostatnich zawarto w grze całe mnóstwo i ukończenie ich wszystkich zajmie wam wiele godzin. Napotkany tutaj świat jest bardzo duży i wypełniony po brzegi atrakcjami. Ponarzekać możemy jedynie na zbyt niski poziom trudności. King's Bounty: Mroczną Siłę przechodzi się szybko, pokonując kolejnych wrogów bez większych trudności.

King's Bounty: Mroczna Siła wygląda już niestety przestarzale i należy przyznać wprost - 1C powinno w końcu zainwestować w nowy silnik graficzny. Estetyka może i w dalszym ciągu cieszy oko, ale zastosowane rozwiązania technologiczne wołają miejscami o pomstę. Lepiej wypada udźwiękowienie oraz tłumaczenie gry, o które pokusił się polski wydawca, Cenega. Tłumacze bardzo dobrze uchwycili poczucie humoru scenarzystów, którzy wykazali się między innymi licznymi, zabawnymi nawiązaniami.

King's Bounty: Mroczna Siła to gra przeznaczona wyłącznie dla najzagorzalszych fanów tej serii oraz dla tych, którzy nie grali w ostatnie części, a dowiedzieli się niedawno, że King's Bounty to bardzo dobra seria. Chociaż akurat ci drudzy powinni zastanowić się, czy lepszą inwestycją nie będzie zakup którejś z poprzedniczek.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy