Horizon: Zero Dawn to wciąż jedna z najładniejszych gier, jakie się dotąd ukazały. Także w wersji na PC.
Pecetowcy mają ostatnio dobrze. W branży gamingowej sezon ogórkowy, tymczasem na komputery trafiły dwa głośne przeboje z konsol - Death Stranding oraz Horizon: Zero Dawn. Obie konwersje prosiły się o sprawdzenie. Zacząłem - można powiedzieć, chronologicznie - od Horizon: Zero Dawn. I jestem zadowolony, choć nie do końca.
Na pewno ucieszyło mnie to, że Horizon: Zero Dawn w wersji na pecety został wydany w pakiecie z dodatkiem The Frozen Wilds. W sumie daje to wiele, wiele godzin dobrej zabawy, przy której nawet stosunkowo wysoka cena nie jest taka straszna. Musicie tylko przygotować dużo wolnej przestrzeni na dysku. Gra waży przeszło 70 gigabajtów! Nie bądźcie także zaskoczeni długim czasem oczekiwania, aż się włączy. Przy pierwszym odpaleniu prawdopodobnie jeszcze - przynajmniej częściowo - się instaluje, nie informując jednak o tym gracza. Po kilku, może kilkunastu minutach można zaczynać rozgrywkę.
Nie zamierzam przypominać wszystkich istotnych szczegółów dotyczących gameplayu czy fabuły w Horizon: Zero Dawn, bo rozpisywaliśmy się o tym przy okazji recenzji wersji na PlayStation 4. Wspomnę tylko, że gra pokazuje postapokaliptyczną wizję świata z odległej przyszłości, skupiając się na historii Aloy, która przez większość czasu walczy o przetrwanie, odkrywa sekrety przeszłości oraz poszukuje własnej tożsamości. Zabawa toczy się w otwartym świecie, który możemy swobodnie zwiedzać, wykonując różnorodne zadania, polegające na eksploracji, wykonywaniu rozmaitych ewolucji, skradaniu się czy walce z mechanicznymi stworami.
Od czasu premiery Horizon: Zero Dawn na PS4 nic się nie zmieniło i to w dalszym ciągu bardzo dobra gra, która potrafi wciągnąć na dobre. To wciąż także jedna z najlepiej wyglądających produkcji. Większość krajobrazów i animacji robi wręcz pioronujące wrażenie, choć oczywiście w przypadku pecetowców duże znaczenie będzie miał sprzęt, na którym odpalą konwersję. Gra zawiera sporo ustawień graficznych, którymi warto się pobawić, zanim zaczniemy właściwą zabawę.
O dziwo, nawet mocny sprzęt nie będzie gwarancją działania w stabilnych 60 klatkach na sekundę. Guerilla Games za optymalizację wersji na PC zasłużyło co najwyżej na czwórkę. W niektórych sytuacjach - niekoniecznie tych, które uznalibyśmy za najbardziej wymagające - potrafi chrupnąć i zaliczyć wyraźny spadek płynności. Na szczęście, jeśli doświadczycie podobnych problemów, nie musicie wcale rozpaczać, że nie będzie wam dane grać na wysokich detalach. Horizon: Zero Dawn nawet na średnich ustawieniach prezentuje się po prostu ślicznie. Podejrzewam, że grając na 24- czy 27-calowym monitorze (nawiasem, gra wspiera monitory ultrapanoramiczne), nie zauważycie nawet dużych różnic między konfiguracją średnią a wysoką.
Pod względem rozgrywki nic się w Horizon: Zero Dawn nie zmieniło. Doszło jedynie sterowanie na klawiaturze i myszce (oczywiście jako opcja), które już przy domyślnych ustawieniach jest bardzo intuicyjne, a w razie czego zawsze możemy dostosować klawiszologię do własnych upodobań. Mimo wszystko uważam granie w Horizon: Zero Dawn na padzie jako optymalne. No, ale co kto lubi.
Horizon: Zero Dawn w wersji na PS4 można kupić obecnie za 40-50 złotych. Oficjalna cena wydania na PC to aż 169 złotych. Ktoś może powiedzieć, że to drogo... i trudno się będzie z tym kimś nie zgodzić. Według mnie warto poczekać, aż konwersja stanieje do pułapu przynajmniej 100 złotych. Wtedy - biorąc pod uwagę, że w pakiecie otrzymujemy także dodatek - będzie to przyzwoita kwota. Inna sprawa, że Horizon: Zero Dawn wygląda lepiej niż większość współczesnych produkcji.
PS. Poniższa ocena to wypadkowa noty dla samej gry oraz jej konwersji na PC. Gra zasługuje bez wątpienia na dziewiątkę, ale za konwersję należy się według mnie jedynie siódemka.