GTFO - nie włączaj tej gry w pojedynkę!
GTFO to smaczny kąsek dla miłośników zabawy w kooperacji. I tylko dla nich. Singiel nie ma tutaj czego szukać.
W październiku recenzowaliśmy Back 4 Blood, kooperacyjną strzelankę w klimacie horroru od twórców Left 4 Dead. Wystawiliśmy grze osiem na dziesięć, komplementując większość jej aspektów. Nie sądziłem, że w tak niedługim czasie otrzymamy drugiego tak udanego FPS-a do zabawy w coopie, oblepionego atmosferą grozy. GTFO to mało znana, ale naprawdę udana produkcja.
Gra studia 10 Chambers, w której palce maczali twórcy m.in. PayDay, przenosi nas na stację Hydrostasis, opanowaną przez różnej maści potwory. Panem naszego losu staje się istota zwana Strażnikiem. Nie pamiętamy prawie nic. Wiemy tylko, że musimy walczyć o życie wraz z trójką kompanów. Czy uda nam się uciec? Cóż, nie będzie to takie łatwe. Wręcz przeciwnie...
Parę rzeczy trzeba sobie powiedzieć na samym wstępie. Po pierwsze - GTFO przez większość czasu jest grą bardzo, bardzo trudną. Po drugie - całkiem nieźle wyreżyserowana atmosfera grozy sprawia, że od czasu do czasu podskakujemy w fotelu. Jeśli macie słabe nerwy, lepiej trzymajcie się z daleka. Wreszcie po trzecie - to nie jest propozycja dla singla. GTFO jest bardzo dobrą kooperacyjną strzelanką, za to zwyczajnie słabym FPS-em dla pojedynczego gracza. Zabawa z botami u boku to tylko marna imitacja coopowych zmagań.
Jednak ta ściśle określona grupa odbiorców, do której GTFO jest kierowane, powinna być nim zachwycona. Gra zmusza nas do walki o życie z bardzo ograniczonymi zasobami. Amunicja kończy się nad wyraz szybko (wówczas sięgamy po broń białą). Pomieszczenia bywają klaustrofobiczne, a do tego na ekranie przeważnie panują egipskie ciemności (bez latarki ani rusz). Przeciwnicy są przebiegli. Poszczególne ich rodzaje odznaczają się odmiennym podejściem do walki. Nie mamy z nimi szans, jeśli nie będziemy...
... tak, współpracować! Optymalny sposób gry w GTFO zakłada znalezienie zgranej, czteroosobowej ekipy, wyposażonej w przyzwoity sprzęt gamingowy ze szczególnym naciskiem na headset. W tej grze planowanie, zgranie pomiędzy poszczególnymi graczami oraz współpraca to klucz do sukcesu. Czyli do przetrwania. Jeśli któryś z członków ekipy rzuci się na krwiożercze stwory w stylu Rambo, w mgnieniu oka zostanie za to ukarany.
Ważne jest nauczenie się poszczególnych mechanik oraz sposobu walki przeciwników, co nie oznacza, że GTFO można "wykuć na blachę" i grać z pamięci. Autorzy wprowadzili do gry Reżysera Ekspedycji, który cały czas analizuje nasze poczynania i w zależności od nich modyfikuje rozgrywkę. Nigdy nie możemy być pewni, co czeka na nas za rogiem. W efekcie każda sesja skrywa jakieś niespodzianki. To system działający podobnie do tego z Back 4 Blood i robiący to, co ma na celu, naprawdę dobrze.
W GTFO - jeśli tylko trafimy na sprawną ekipę - gra się naprawdę dobrze, choć nie da się ukryć, że na dłuższą metę przydałoby się w niej trochę więcej zawartości. Nie ma co narzekać na mapy ani przeciwników, ale już lista rodzajów broni oraz gadżetów mogłaby być dłuższa. Zdecydowanie brakowało mi także systemu progresji. To element, który przeważnie odgrywa kluczową rolę w motywowaniu do dalszej zabawy - a tutaj go zwyczajnie nie ma. Są kosmetyczne dodatki i... to tyle. Żadnych umiejętności czy giwer do odblokowania wraz z wkraczaniem na wyższe poziomy doświadczenia.
Jednak pomimo tych mankamentów GTFO to atrakcyjna propozycja dla miłośników kooperacyjnej zabawy. Szczególnie dla tych, którzy gustują w horrorach i nie mają obaw przed wysokim poziomem trudności. A jeśli do tego uda wam się znaleźć zgraną ekipę, powinniście być więcej niż zadowoleni.
Szkoda, że gra jest na razie dostępna tylko na PC. Twórcy jeszcze przed premierą ogłosili, że są zbyt małym zespołem, aby jednocześnie pracować nad wersją pecetową i konsolową. Ale zapowiedzieli, że jeśli ich dzieło osiągnie sukces na pecetach, prędzej czy później powinno trafić także na Xboksy i PlayStation. Na tę chwilę wszystko na to wskazuje.