Gothic Classic (Switch) - recenzja. Kiedyś król RPG-ów, dzisiaj król… archaizmów
Gdy Gothic debiutował w 2001 roku, wyznaczył wiele nowych standardów w gatunku RPG, a w Polsce stał się grą kultową. A jak wypada dzisiaj, na konsoli Nintendo Switch?
Cóż, patrząc z perspektywy 2023 roku, trudno wyciągnąć na wierzch jego zalety, skoro przykrywa je sterta przestarzałych rozwiązań. Gra wypada dziś bardzo mizernie, szczególnie w zestawieniu z takimi erpegami, jak jak Skyrim czy Wiedźmin 3. Gothic Classic, czyli konwersję, którą testowaliśmy na Nintendo Switch, można określić mianem króla archaizmów.
Gothic w momencie debiutu zyskał uznanie za fabułę. W dzisiejszych czasach opowieść wydaje się przestarzała i pozbawiona głębi. Koncept kryminalisty uwięzionego w ogromnym, zaczarowanym więzieniu, który musi znaleźć swoje miejsce pomiędzy zwaśnionymi grupami, nie wydaje się już zbyt oryginalny czy intrygujący. W porządku, przytoczony wcześniej Skyrim też bazuje na różnych kalkach, ale przynajmniej narracyjnie potrafi zachwycić. Tymczasem Gothic Classic także pod tym względem odstaje (zbyt) wyraźnie od dzisiejszych standardów.
Świat w Gothicu ponad dwie dekady temu był postrzegany jako rozległy i pełen możliwości. Oceniając go podług dzisiejszych kryteriów, okazuje się niewielki i płytki. Przechadzając się po nim, miałem wrażenie, jakbym spacerował po skansenie, a nie eksplorował fantastyczny, pełen magii i tajemnic świat. To, co kiedyś zachwycało - np. niebezpieczeństwa czyhające na każdym kroku - dzisiaj czyni rozgrywkę żmudną. Także z powodów, o których za chwilę.
W 2001 roku Gothic rewolucjonizował erpegową rozgrywkę, a dzisiaj poszczególne systemy - dialogowy czy walki - wypadają w nim po prostu słabo. Zdecydowanie brak im płynności i intuicyjności. Są tak przestarzałe, że aż irytujące. Nie sposób skupić się na zaletach gry, jeśli przez większość czasu musimy mierzyć się z anachronizmami.
Wejdźmy nieco głębiej w detale. System rozmów i wyborów moralnych był kiedyś postrzegany jako zaawansowany, a dziś jest po prostu sztywny i ograniczony. NPC-e, z którymi rozmawiamy, wydają się jednowymiarowi, a ich reakcje są często przewidywalne. Rozbudowane drzewka dialogowe czy niuanse do wychwycenia między wierszami - tego w Gothic Classic nie uświadczycie.
Z kolei system walki nie oferuje praktycznie nic poza bezmyślnym naciskaniem przycisku odpowiedzialnego za atak. Nie ma tu miejsca na taktykę czy planowanie - to raczej brutalna wymiana ciosów z nadzieją, że to nie my jako pierwsi stracimy całe zdrowie. Sytuację pogarsza kiepska sztuczna inteligencja przeciwników. Większość z nich po prostu atakuje nas frontalnie. Jakby tego było wciąż mało, kamera często utrudnia ocenę sytuacji. Starcia w Gothic Classic testują bardziej naszą cierpliwość niż umiejętności.
A jak Gothic Classic prezentuje się i działa na Switchu? Niestety, pod tym względem też nie jest dobrze. Gra boryka się z liczonymi problemami z wydajnością, takimi jak spadki płynności oraz zauważalne "wyskakiwanie" obiektów. Pomimo że mówimy o wersji na konsolę o najniższej mocy obliczeniowej, spodziewałem się, że w grę z 2001 roku będę na niej mógł pograć w stabilnych 30 FPS-ach, bez irytujących problemów.
Choć skupiłem się głównie na wadach, Gothic Classic ma też swoje zalety. Przede wszystkim pozwala przypomnieć sobie, jak wyglądał król erpegów z początku bieżącego wieku, ale to nie wszystko. Fabuła - pomimo swojej prostoty i przewidywalności - potrafi zainteresować. Relacje z niektórymi NPC-ami - pomimo przestarzałego systemu dialogów - są zaskakująco głębokie. Gra ma też swój oryginalny, niepowtarzalny klimat, zbudowany w dużej mierze za sprawą znakomitego udźwiękowienia.
Pochwalić muszę też zespół odpowiedzialny za wersję na Switcha. O ile nie poradził sobie z optymalizacją, o tyle sterowanie pod Joy-cony dostosował bezbłędnie. Odświeżył też system ekwipunku, sprawiając, że korzysta się z niego znacznie wygodniej niż z oryginalnego, oraz przypisał na stałe skrót do szybkiego zapisu (bardzo przydatna rzecz).
W obliczu zapowiedzi nadchodzącego remake'u Gothica (premierę zaplanowano na przyszły rok) trudno znaleźć przekonujące argumenty, by wrócić do oryginału, nawet biorąc pod uwagę dość atrakcyjną cenę portu (129 złotych). Chyba że z pełną świadomością zdecydujecie, że chcecie sprawdzić lub przypomnieć sobie, jak drzewiej bywało...