Final Fantasy VII Remake Intergrade - recenzja

Final Fantasy VII Remake /materiały prasowe

​Niedawno skorzystałem z oferty PlayStation Plus i przeszedłem Final Fantasy VII Remake na PlayStation 5. Teraz trochę żałuję, że nie poczekałem na wersję Intergrade, stworzoną z myślą o nowej generacji.

Final Fantasy VII Remake Intergrade - Episode INTERmission. Tak brzmi pełny tytuł omawianej gry. To nic innego, jak... remaster remake'u, dopracowany pod kątem PlayStation 5. Ta sama gra, tyle że upiększona, ulepszona i wzbogacona. Tak więc nie zamierzam rozpisywać się o fabule czy rozgrywce, bo w tych aspektach zmian nie uświadczycie. Pozwolę sobie tylko na jeden akapit gwoli przypomnienia...

Final Fantasy VII to jedna z najbardziej kultowych odsłon japońskiej serii RPG-ów, która towarzyszy nam już od 1987 roku. Przenosimy się w niej na planetę Gaia, a dokładnie do futurystycznego miasta Midgar, w którym mieści się aż osiem reaktorów pracujących nad wydobyciem życiodajnego surowca o nazwie Mako. Korporacja o nazwie Shinra wykorzystuje ją do dalszego rozwoju, nie zważając na negatywny wpływ swojej polityki na gorzej usytuowaną część społeczeństwa. Walkę z nią rozpoczyna ugrupowanie ekoterrorystów Avalanche, do którego - trochę chcąc, nie chcąc - przyłącza się główny bohater, Cloud Strife. Gra oferuje trwającą blisko czterdzieści godzin przygodę, podczas której eksplorujemy zróżnicowane lokacje, wykonujemy mniej lub bardziej istotne zadania, toczymy starcia w czasie rzeczywistym oraz rozwijamy naszą drużynę (swoją drogą, złożoną z postaci, których trudno nie zapamiętać na dłużej). Jednak tym, co nie pozwala przerwać zabawy przed zobaczeniem końcowych napisów, jest przede wszystkim fabuła.

Reklama

W porządku, skoro opis gry mamy już za sobą, przejdźmy do tego, czym dokładnie jest Final Fantasy VII Remake Intergrade - Episode INTERmission. Square Enix zadbało o to, by nowa wersja korzystała z większości dobrodziejstw współczesnych generacji konsol. Podniosło rozdzielczość, zwiększyło liczbę klatek na sekundę do 60, poprawiło szereg elementów graficznych oraz oczywiście przyspieszyło wszelkie ekrany ładowania. Jako osoba, która grała w Final Fantasy VII Remake, najbardziej doceniłem ulepszone tekstury, które uważam (i zapewne nie tylko ja) za najsłabszy element poprzedniej wersji. Gra w najnowszym wydaniu działa i wygląda wyraźnie lepiej. A przecież już w poprzednim robiła wrażenie (pomijając rozmazane tekstury).

Jednak tym, co fani serii docenią najbardziej w Episode INTERmission, jest ostatni człon nazwy. To tytuł dodatku stworzonego specjalnie dla posiadaczy tej wersji. Nie jest to dodatkowy quest czy zestaw questów, pojawiający się na którymś etapie historii, tylko zupełnie osobna historia, uruchamiana z poziomu głównego menu. Podczas tej kilkugodzinnej przygody wcielamy się w Yuffie Kisaragi, poznając jej losy sprzed wydarzeń opowiedzianych w głównym wątku fabularnym. Bohaterce przez większość czasu towarzyszy Sonon, ninja z Wutai, który przydaje się w dość licznych walkach.

Episode INTERmission nie porywa fabularnie tak, jak główny wątek, ale jest fajną okazją do tego, by spojrzeć na to, co działo się w Midgarze, z trochę innej perspektywy, spędzić trochę więcej czasu z lubianymi postaciami, a także poznać kilka nowych. Co ciekawe, twórcy wprowadzili w dodatku drobne zmiany w systemie walki. Wynika to głównie z broni, którą posługuje się Yuffie (wielki shuriken), oraz z wprowadzonej mechaniki synergii, pozwalającej na wyprowadzaniu ataków jednocześnie przez dwie postacie.

Prosta sprawa. Nie graliście w Final Fantasy VII Remake? Final Fantasy VII Remake Intergrade - Episode INTERmission to najlepsza okazja, by nadrobić tę zaległość. Szczególnie na PlayStation 5. A jeżeli macie już za sobą zremasterowaną "siódemkę", zainteresuje was zapewne tylko fabularny, kilkugodzinny dodatek. No, chyba że macie ochotę zaliczyć raz jeszcze główny wątek. Z pewnością jest tego wart.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Final Fantasy VII Remake
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy