Brawl - recenzja

Bomberman stworzony przez Polaków i utrzymany w klimacie horroru - tak w skrócie można by opisać Brawl.

Byłby to jednak skrót nieco krzywdzący, gdyż Brawl stanowi dość solidne rozwinięcie tematu przedstawionego lata temu w Bombermanie. Odpowiedzialne za niego polskie studio Bloober Team znane jest między innymi z Basement Crawl, w którym wykorzystano ten sam patent, ale niestety na etapie wykonawczym popełniono tyle błędów, że o produkcji lepiej było jak najszybciej zapomnieć. Jednak krakowski zespół nie dał za wygraną i postanowił wydać kolejną grę opartą na klasycznym pomyśle, zatytułowaną Brawl. Krakowianie ewidentnie wzięli sobie do serca uwagi, jakie wystosowano w kierunku Basement Crawl, bo tym razem wyszło im trochę lepiej. Choć nie o wiele lepiej. Po prostu lepiej.

Reklama

W Brawl wita nas ciemna, komiksowa kolorystyka oraz muzyka przywodząca na myśl horrory o demonicznych laleczkach i opętanych niewiastach. Gra przenosi nas do mrocznej lokacji zwanej Emporium, której twórca - niejaki Lalkarz - zmusza bohaterów do walki zarówno z jego poplecznikami, jak i między nimi samymi. Autorzy przygotowali kampanię dla pojedynczego gracza, w której przedstawili kilka prostych historii.

Każda z nich poświęcona jest innej postaci, wśród których występuje między innymi Smutny Klaun, Mała Dziewczynka czy Władczyni Marionetek. Co ciekawe, każdy z bohaterów posiada odmienne umiejętności. Smutny Klaun - dla przykładu - potrafi kichać i przesuwać w ten sposób różne przedmioty oraz podkładać bomby ogłupiające, a Mała Dziewczynka rzucać nożem czy zamieniać się miejscami z wrogiem (teleport). To sprawia, że zabawa poszczególnymi postaciami różni się od siebie dość wyraźnie.

Na czym polega sama zabawa? Otóż trafiamy na kolejne plansze, na których musimy wykazać się zarówno zręcznością, jak i zdolnością logicznego myślenia. Gra wymaga od nas przekradania się między poplecznikami Lalkarza i wykańczania ich poprzez umiejętne podkładanie bomb (jak to w Bombermanie), a także przesuwania różnych elementów i - koniec końców - przedostawania się w wyznaczone miejsce (konkretnie drzwi, przez które przechodzimy do kolejnego etapu). Chcąc skutecznie eliminować przeciwników, musimy uważnie obserwować ścieżki, po których się poruszają, i podkładać bomby w takim miejscu i w takim momencie, aby wybuchły wtedy, gdy któryś z gagatków znajdzie się na linii wybuchu (plansze składają się wyłącznie z przecinających się pod kątem prostym korytarzy).

Kampania stanowi wstęp do rozgrywki wieloosobowej, a dokładnie czteroosobowej. Grać możemy zarówno w trybie lokalnym, na jednym ekranie, jak i przez sieć. Autorzy przygotowali kilka opcji zabawy: Arena (każdy na każdego), Pojedynek (jeden na jednego), Klasyczny (każda z postaci zaczyna z bonusem), Sumo (musimy zrzucić oponentów z planszy) oraz Dominacja Kolorów (należy pokryć planszę farbą swojego koloru, używając bomb i umiejętności). To sporo i wystarczy na długi wieczór spędzony ze znajomymi. Gorzej, jeśli zechcemy pobawić się przez sieć. Tutaj tryby są tylko dwa (Arena oraz Pojedynek), a do tego poziom trudności zostaje wywindowany bardzo wysoko. Początkujący gracze - nawet tym, którzy ukończyli kampanię - będą mieli problem z odnalezieniem się i niestety prawdopodobnie szybciej zrezygnują niż zechcą grać dopóty, dopóki nie opanują gry w wystarczającym stopniu.

Może zatem powinni bawić się w trybie dla pojedynczego gracza? No cóż, teoretycznie tak, tylko że w praktyce... jest to niezmiernie nużące. Brawl po dwóch-trzech godzinach staje się tak powtarzalny i monotonny, że nie sposób zatrzymać się przy nim na dłużej (nawet klimat horroru jest tak jednostajny, że zaczynamy ziewać, słuchając podkładu muzycznego). Rozgrywka lokalna ze znajomymi prezentuje się znacznie lepiej, ale - umówmy się - jak często będziecie w stanie umówić się z dwójką czy trójką znajomych na wspólną partyjkę w Brawl? Raz na miesiąc?

Tym niemniej Brawl jest obecnie jedną z niewielu interesujących propozycji do pogrania we trzy-cztery osoby na jednym ekranie dla PlayStation 4. Choć jeśli miałbym wybierać, to zdecydowanie wolałbym kupić Minecrafta w wydaniu na najnowszą konsolę Sony albo na Magickę 2, która właśnie ujrzała światło dzienne (i której recenzję opublikujemy lada dzień). Co dla niektórych może być ważne, w obie te gry (a szczególnie w Minecrafta) możemy pograć z dziećmi. A w Brawl nie za bardzo.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Brawl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy