Bonkies - recenzja
Jeśli szukasz gry na imprezę, sięgnij po Bonkies - to jedno zdanie wystarczyłoby, by zareklamować produkcję studia Gauntlet.
Opcja kooperacji w grach wideo jest przeważnie umiarkowanie interesującym dodatkiem (Call of Duty i Sniper Elite, nie mam was teraz na myśli). Dlatego też osobiście, chcąc pograć z rodziną czy znajomymi, częściej proponuję... planszówkę czy karciankę. Jednak zdarzają się produkcje, których twórcy stawiają w stu procentach na zabawę we dwie osoby przed jedną konsolą. I wtedy przeważnie efekt jest przynajmniej zadowalający. Wystarczy wspomnieć o Overcooked, Moving Out czy... Bonkies.
Jak się pewnie domyślacie, fabuła ma w tej grze drugorzędne znaczenie. Obejmujemy w niej kontrolę nad małpkami pracującymi w firmie budującej rozmaite konstrukcje w przestrzeni kosmicznej. Odwiedzając kolejne planety, poznajemy nowe postacie i krótkie historyjki, ale skupiamy się przede wszystkim na rozgrywce.
A na czym ona polega? Otóż każda małpka (przed każdym etapem możemy wybrać spośród kilku małpiszonów) jest wyposażona w plecak odrzutowy, która pozwala jej się przemieszczać, a także w mechaniczne ramię, służące do chwytania elementów konstrukcyjnych. Elementy te wykorzystujemy z kolei do wypełniania wyrysowanych na ekranie kształtów.
Proste? Owszem. Ale na pewno nie łatwe. Raz, że wszystkie zadania wykonujemy na czas, a dwa, że sterowanie wymaga od gracza bardzo dużej precyzji, jak również zgranej współpracy z kompanem (w Bonkies da się grać w pojedynkę, ale otrzymujemy wówczas dostęp zaledwie do wąskiego wycinka plansz).
To sprawia, że Bonkies to gra skierowana raczej do dojrzalszego odbiorcy. Jeśli wpadliście na pomysł, że kupicie ją po to, by pobawić się wspólnie z kilkulatkiem, muszę szybko wyprowadzić was z błędu. Jeżeli jednak myślicie o wspólnej rozgrywce z nastolatkiem, partnerem/partnerką lub znajomymi (jeśli dysponujecie odpowiednią liczbą padów, możecie pobawić się razem nawet we cztery osoby) - śmiało idźcie tą drogą!
Zabawa w Bonkies jest przednia i długo się nie nudzi. To zasługa stale ewoluującej rozgrywki. Autorzy co i rusz wprowadzają nowe mechaniki oraz elementy, co sprawia, że ciągle musimy uczyć się czegoś nowego i wysilać nie tylko palce, ale również szare komórki. Ciągle musimy łączyć siły z drugim graczem. Nawet przenoszenie części elementów konstrukcyjnych wymaga współpracy (tylko niektóre z nich możemy przenosić samodzielnie).
Jeśli uda nam się dobrnąć do końca danej planszy odpowiednio szybko, otrzymujemy w nagrodę - a jakże - banana. Gdy zbierzemy wszystkie na danej planecie, odblokowujemy bonusową planszę albo nową małpkę. To dobra motywacja do tego, by wracać do już ukończonych - ale niezaliczonych w dostatecznie krótkim czasie - etapów.
Bonkies ma w mojej opinii tylko (a może aż, biorąc pod uwagę ich wagę) dwie wady. O pierwszej wspomniałem już wcześniej. Chodzi o poziom trudności. Jest on na tyle wysoki, że znalezienie kompana do wspólnej zabawy może być... trudne. Jeżeli jednak nie obawiacie się wysoko zawieszonej poprzeczki (a może - wręcz przeciwnie - stanowi ona dla was dodatkową zachętę), pomińcie to, co napisałem.
Co zaś się tyczy drugiej wady, chodzi o pracę mechanicznego ramienia, które potrafi się od czasu do czasu zawiesić. Nie zdarza się to często, ale gdy już napotkamy na ten bug, możemy zapomnieć o dobrym wyniku na danej planszy - musimy zaczynać ją od nowa. A to, jak pewnie sobie wyobrażacie, irytuje. Bardzo.
Pomimo tego Bonkies to jedna z fajniejszych gier imprezowych, w jakie możecie zagrać na pececie, PlayStation 4 (my testowaliśmy właśnie tę wersję), Xboksie One lub na Switchu. Jeśli tylko macie z kim w nią pograć, próbujcie śmiało - będziecie się przednio bawić. Jeżeli myślicie o samotnej rozrywce, zapomnijcie - to bez sensu.