Blair Witch - recenzja

Blair Witch /materiały prasowe

To, że krakowskie studio Bloober Team pracuje nad Blair Witch, było jedną z najmilszych niespodzianek tegorocznego E3. Po cichu liczyłem, że będzie to horror przez wielkie "h".

Pamiętacie "Blair Witch Project"? Ten niskobudżetowy film w 1999 roku, który opowiadał o wyprawie grupy młodzieńców do lasu rzekomo opanowanego przez ducha tytułowej wiedźmy? Nie było to wybitne dzieło, ale produkcja na stałe zapisała się w historii kina, popularyzując konwencję "found footage" (chodziło o to, żeby pokazać historię w formie materiału nakręconego jakby naprawdę, przy użyciu amatorskiej kamery). Na jej fali powstały filmowe sequele, a także "growa" trylogia. Ale to było dawno. Tak dawno, że o wiedźmie z Blair chyba wszyscy zdążyli zapomnieć. Aż w końcu krakowski Bloober Team - czyli twórcy Observera i Layers of Fear - ogłosił, że tworzy nową grę na kanwie tamtej historii. Co to była za wiadomość dla miłośników horrorów!

Reklama

W miniony weekend w końcu mogłem przekonać się na własnej skórze, czy legenda o wiedźmie dalej straszy (a  przynajmniej czy straszy w wykonaniu Bloobera). Autorzy nie zerwali z przeszłością i choć pokazali rozgrywkę z perspektywy pierwszoosobowej, część wydarzeń oglądamy tutaj przez pryzmat obiektywu kamery. Głównym bohaterem jest Ellis, były policjant z trudną przeszłością, z którą cały czas się mierzy. Chcąc się do czegoś przydać, angażuje się w poszukiwania małego chłopca, który zaginął niedawno w lesie Black Hills nieopodal mieściny Burkittsville (położonej w stanie Maryland). Całość rozpoczyna się tajemniczo, ale atmosfera gęstnieje dopiero z czasem, kiedy okazuje się, że w lesie dzieją się bardzo dziwne rzeczy...

Na miejsce poszukiwań Ellis zabiera swojego psa Bulleta, który nie tylko towarzyszy mu podczas tej niezbyt przyjemnej wyprawy, ale także pomaga mu w poszukiwaniach. To zupełnie nowa mechanika, nieznana z dotychczasowych gier Bloobera. Czworonoga możemy w każdej chwili przywołać, kazać mu zaczekać, trzymać się blisko nas czy przeszukać okoliczny teren. W ten sposób udaje nam się odszukać przedmioty istotne z punktu widzenia fabuły, jak również rzeczy, które okazują się nie mieć z nią żadnego związku. Co więcej, Bullet potrafi ostrzec nas przed niebezpieczeństwem, a jego obecność jest niezbędna do tego, by Ellis nie oszalał. Ciekawy i fajnie zrealizowany pomysł.

To nie jedyna zupełnie nowa mechanika w wykonaniu Bloobera. Kolejna dotyczy kamery, która służy nam do dwóch rzeczy. Po pierwsze - może nam pomóc odnaleźć drogę, gdy latarka (nasza najlepsza przyjaciółka w mrocznym lesie) zacznie zawodzić. Po drugie - możemy na niej odpalić kasety porozrzucane po lesie. Dzięki nim nie tylko poznajemy kolejne strzępki historii, ale również... zmieniamy otoczenie. Jeśli pójdziemy w miejsce, w którym został nagrany materiał, i zobaczymy na nim jakąś rzecz, a następnie zatrzymamy w tym miejscu film, owa rzecz zmaterializuje się w rzeczywistości. Może to być na przykład drzewo, które teraz nie będzie nam przeszkadzało w przejściu, albo zabawka należąca do poszukiwanego chłopaka, niezbędna do tego, by Bullet odnalazł trop.

Ellis może także zbierać różne przedmioty, nosi przy sobie telefon komórkowy (który pozwala nam nie tylko zadzwonić w razie potrzeby, ale także zagrać w... Snake'a i Galaxiana) oraz krótkofalówkę, dzięki której nawiązuje kontakt z grupami poszukiwawczymi.

A poza tym Blair Witch to gra, która czerpie garściami z rozwiązań znanych przede wszystkim z Layers of Fear. Z elementów charakterystycznych można wymienić przede wszystkim: świetne projekty lokacji (przede wszystkim jest to las, prawdopodobnie najładniejszy i najbardziej klimatyczny w historii gamingu), jump scare'y, dynamicznie zmieniające się otoczenie, umiarkowanie trudne łamigłówki czy brak możliwości sięgnięcia po broń (by pokonać koszmary nawiedzające nas w lesie, należy... przyświecić w nie latarką).

Blair Witch to naprawdę udany horror. Ślicznie zaprojektowany, klimatyczny, potrafiący nastraszyć i z fajnymi rozwiązaniami w samej rozgrywce. Ale ma też swoje minusy. Przede wszystkim - jest krótki. Żeby go przejść, wystarczy pięć do sześciu godzin. Można później podejść do niego jeszcze raz, by spróbować zobaczyć inne zakończenie, ale wątpię, że będzie wam się chciało, tym bardziej, że autorzy nie określili w jasny sposób, co decyduje o tym, które zostanie nam zaprezentowane. Poza tym to, na które akurat ja trafiłem, było dość przeciętne. W ogóle fabularnie Blair Witch wypada mocno nierówno. Chwilami historia schodzi na dalszy plan, a nie powinna w takiej grze, jak ta.

Gra ma jeszcze jeden mankament. Na niezłej klasy pececie osiągałem w niej jakieś 25 klatek na sekundę, grając na średnich ustawieniach (na tym samym sprzęcie w Layers of Fear 2 osiągałem ponad 40 klatek, odpalając grę na maksymalnych detalach). Z pewnością można by oczekiwać lepszej optymalizacji.

Pomimo tego wypada polecić Blair Witch wszystkim miłośnikom horrorów. Szczególnie, że gra została wyceniona bardzo uczciwie - trzeba za nią zapłacić nieco ponad 100 złotych. Jak dla mnie, zdecydowanie warto.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Blair Witch
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama