Banished
Banished to prawdziwy ewenement. Gra stworzona przez JEDNĄ osobę przypomina czasy świetności serii The Settlers i wciąga na (co najmniej) parę długich wieczorów.
Ta jedna osoba kryje się za szyldem studia Shining Rock Software. To Luke Hodorowicz, który stworzył Banished od A do Z. Wymyślił koncepcję, opracował kod, grafikę, ścieżkę dźwiękową. Jak sam pisze na swojej stronie internetowej, jego celem jest tworzenie prostych i dających dużo zabawy gier, podobnych do shareware'owych propozycji z lat dziewięćdziesiątych. W przypadku Banished sztuka jak najbardziej mu się udała. Gra skutecznie wyciągnęła z naszych życiorysów w sumie kilka długich wieczorów.
Czym jest Banished? Podobnie jak we wspomnianych "Settlersach", mamy tu do czynienia z grą ekonomiczną, w której zarządzamy grupką osadników, wysyłając ich po drewno, węgiel, jedzenie czy inne surowce, a także nakazując budowę domów czy warsztatów. Jednak tym, co odróżnia Banished od The Settlers, jest zdecydowany nacisk na motyw przetrwania. Naszym głównym zadaniem jest utrzymanie naszych podwładnych przy życiu. A zagrożenie czai się na każdym kroku - mogą umrzeć z głodu, zapaść na agresywnie rozwijającą się chorobę czy po prostu zamarznąć. Nie mogą natomiast zostać zabici przez wroga, gdyż tego tutaj... nie ma.
A zatem skupiamy się na zarządzaniu surowcami, które jest w Banished kluczem do zwycięstwa. O każdego osadnika musimy zadbać, zapewniając mu odzienie czy ogrzewany dom. Każdy, kto rodzi się w naszej osadzie, jest indywidualną jednostką, której zostaje nadane imię, która idzie do szkoły, kształci się, dojrzewa, starzeje... To ważne, abyśmy zadbali o właściwą strukturę wiekową naszej populacji. Jeśli zbyt szybko się zestarzeje, możemy już tylko wypatrywać końca. Jeśli z kolei nowych członków naszej "wielkiej rodziny" będzie zbyt wiele przybywać, może nam zabraknąć surowców. A te albo się kończą (rudy), albo rosną bardzo powoli (drzewa). Na sukces składają się także inne czynniki, takie jak zadowolenie mieszkańców, usytuowanie poszczególnych budynków, długość zimy (aura bywa nieprzewidywalna)...
Żeby była jasność, Luke dotrzymał słowa i uczynił Banished grą prostą. Jej mechanika nie jest skomplikowana i po rozegraniu serii samouczków wszystko powinno być dla was jasne. To jednak nie zmienia faktu, że przetrwanie bywa zadaniem karkołomnie trudnym do wykonania. Sugerujemy wam uzbrojenie się w cierpliwość i odporność na porażkę. A gdybyście pewnego dnia uznali, że gra stała się dla was zbyt łatwa, czekają na was opcje regulujące poziom trudności. Przed rozpoczęciem zabawy możecie sami wybrać, jak obfita w surowce ma być plansza, jak zmienny ma być klimat czy ile rodzin ma się osiedlić na waszym terenie.
Przy Banished bawiliśmy się naprawdę świetnie, ale po dwóch czy trzech wieczorach zaczęło brakować nam urozmaiceń. Gra cały czas stawia nas przed tym samym wyzwaniem, nie wprowadzając do zabawy żadnych nowości. Na przykład z czasem mogłyby się pojawiać nowe konstrukcje do wybudowania czy specjalne wyzwania. Niestety, Luke nie przygotował tyle zawartości, ile byśmy chcieli, choć mamy nadzieję, że niedługo pojawi się pierwsza aktualizacja, wzbogacająca Banished o atrakcyjne treści.
Jak na grę niezależną, stworzoną przez jedną osobę, Banished wygląda całkiem nieźle. Ale to wszystko. Nie oczekujcie oprawy na miarę dzisiejszych czasów. Nie oczekujcie też stylu graficznego na miarę wspomnianych już "Settlersów". Wręcz przeciwnie, Banished wygląda trochę ponuro i nie jest pod tym względem zbyt urozmaicony. Dokuczać może także stabilność gry. Praktycznie nie zdarzyła nam się sesja bez co najmniej jednego "zawiasu". To jednak powinno zostać naprawione za pomocą łatki.
Banished powinni zainteresować się wszyscy miłośnicy budowania wirtualnych miast, miasteczek i osad. Nie jest to może poziom znany z pierwszych części The Settlers, ale Luke wykonał kawał dobrej roboty. Banished trzyma poziom, a w zestawieniu z atrakcyjną ceną (niecałe 20 dolców) jest to propozycja wręcz nie do odrzucenia.