Apex Legends - recenzja

Podczas gdy mogło się już wydawać, że z formuły battle royale nikt nie wyciśnie więcej niż twórcy PUBG-a czy Fortnite'a, studio Respawn Entertainment wydało na świat Apex Legends. I pokazało, że można!

Gracze już dawno zachwycili się formułą battle royale. Od tamtej pory wielu producentów - zarówno mniejszych, jak i większych - próbowało wpasować się w ten trend. Choć przepis na sukces wydawał się prosty, to jednak tylko nielicznym udało się go osiągnąć. W ostatnich miesiącach miłośnicy tej formuły skupili się głównie wokół dwóch tytułów - PlayerUnknown's Battlegrounds oraz Fortnite. Jednak zapowiada się, że do tej dwójki dołączy trzeci gracz. Panie i panowie, oto Apex Legends!

W swoich ogólnych założeniach produkcja Respawn Entertainment jest typowym battle royale, w którym każda potyczka polega na tym, że gracze trafiają z pustymi rękami na mapę, muszą czym prędzej zebrać jak najlepszą broń oraz zasoby, a następnie rozpoczynają ostrą walkę z całą resztą. Co i rusz ktoś ginie, a jednocześnie plansza kurczy się. Z każdą minutą starcie robi się coraz bardziej zacięte, a adrenalina buzuje w żyłach. W końcu wygrywają ci, którym uda się przetrwać. Ot, battle royale, jakie wszyscy znacie (a jeśli nie znacie, to czym prędzej nadróbcie zaległości!). Ale to nie wszystko. Apex Legends ma dla was kilka niespodzianek. Nie są rewolucyjne, ale to same strzały w dziesiątkę!

Reklama

Głównym motywem w grze są Igrzyska Apex, toczące się w tym samym uniwersum, co akcja serii Titanfall (za którą również odpowiada studio Respawn). To w ich ramach bierzemy udział w kolejnych starciach. I tutaj czas na pierwszą niespodziankę. W Apex Legends bawimy się, wybierając spośród ośmiu gotowych postaci, obdarzonych odmiennymi umiejętnościami (aktywnymi i pasywnymi) oraz inną unikalną mocą (odpalaną po naładowaniu specjalnego paska). To tytułowe legendy Apex - bohaterowie z krwi i kości, do tego świetnie zbalansowani, których wprowadzenie podkreśla warstwę taktyczną i wymusza na graczach współpracę.

Co zaś się tyczy współpracy, w potyczkach bierze udział 60 graczy, podzielonych na trzyosobowe zespoły (już widzicie, skąd ta konieczność kooperacji?). Co ważne, w obrębie jednej drużyny nie mogą występować dwie takie same postacie, więc jej członkowie muszą się nauczyć mocnych i słabych stron zarówno swoich, jak i kompanów. W każdej konfiguracji gra się trochę inaczej, ale w każdej da się wygrywać, trzeba się tylko zorientować w posiadanych umiejętnościach i zgrać. Błyskawicznie polubiliśmy koncept z bohaterami i trzyosobowymi drużynami. Jest świetny.

Jednak to nie koniec znakomitych pomysłów Respawn. Kolejny to funkcja oznaczania różnych obiektów na mapach. Wystarczy jeden przycisk, aby zarówno oznaczyć wroga, broń do podniesienia czy miejsce, w które warto się według nas udać. W zależności od tego, co wskażemy, pojawi się inny symbol, który zobaczą nasi kompani. Świetne rozwiązanie, dzięki któremu nie musimy nawet posiadać headsetu, aby sprawnie współpracować. Następnym rozwiązaniem wartym wzmianki jest możliwość przywracania do życia poległych towarzyszy. Gdy któryś z nich zostanie zabity, możemy podejść do jego skrzynki, zabrać sztandar i dobiec z nim do strefy odrodzeń. Jeśli nam się to uda, kompan zostanie przywrócony na pole bitwy - wprawdzie bez sprzętu, ale za to w pełni zdrowy. Oczywiście takie akcje potrafią być niesamowicie emocjonujące.

Apex Legends to także śliczna gra, na którą po prostu przyjemnie się patrzy. Co prawda, podczas starć nie mamy zbyt wiele czasu, aby podziwiać krajobrazy, ale i tak na każdym kroku coś rzuca się w oczy. Autorzy zadbali także o płynne animacje postaci czy widowiskowe efekty towarzyszące strzelaninom. Co jeszcze ważniejsze, wzorowo wypada optymalizacja - nawet na średniej klasy sprzęcie możecie liczyć na w miarę stabilne 60 klatek na sekundę.

Nie spodziewaliśmy się tak dużej niespodzianki od Electronic Arts. Apex Legends to kapitalne battle royale, która porwało nas od pierwszej spędzonej z nim chwili. Nieważne, czy graliście do tej pory w tego rodzaju produkcję, czy nie - koniecznie spróbujcie. Tym bardziej, że to nic nie kosztuje. Apex Legends został wydany w modelu free-to-play. Obawiamy się, że w przyszłości będzie on jednak bardziej nastawiony na mikrotransakcje niż obecnie (czego innego spodziewać się po polityce EA...), ale aktualnie naprawdę można w niego grać - i to grać dobrze - nie płacąc ani grosza.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Apex Legends
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy