Animal Crossing: New Horizons – recenzja

Animal Crossing: New Horizons /materiały prasowe

​Wielu graczom 20 marca przyniósł lekarstwo na kwarantannę. Ciągłe przesiadywanie w domu nagle przestało mieć znaczenie, bowiem światło dzienne wreszcie ujrzał Animal Crossing: New Horizons. Jak się również szybko okazało, dostaliśmy odsłonę wartę długich lat oczekiwania oraz bolączki po przesuniętej premierze. Może nawet najlepsze Animal Crossing w historii...

Czym jest Animal Crossing?

Krótki przegląd odpowiednich hashtagów na Twitterze lub dyskusji na Reddicie jasno daje do zrozumienia, że na każdą osobę wyczekującą nowego Animal Crossing od premiery Nintendo Switcha przypada druga, która nie ma pojęcia, na czym polega ten fenomen. Jest to jedna z tytułów, który obok Harvest Moon, Story of Seasons, czy nawet Rune Factory, tworzył gatunek specyficznych, relaksujących symulacji. Gatunek przedstawiony niedawno bardziej mainstreamowej grupie odbiorców dzięki Stardew Valley.

W Harvest Moon i Stardew Valley w nasze ręce trafia farma. W Animal Crossing: New Horizons w nasze ręce trafia cała wyspa. Dzięki usługom dziwnej firmy wycieczkowej lądujemy na bezludnej wyspie w towarzystwie trzech szopów. Dwóch bliźniaków-sklepikarzy, którym będziemy sprzedawać większość zdobywanych podczas eksploracji przedmiotów, oraz Toma Nooka, lidera całej operacji i źródła większości waszych zmartwień.

Reklama

Chociaż New Horizons do Animal Crossing wprowadza odrobinę "fabuły" i teoretyczne zakończenie, ogólnie rzecz biorąc, podobnie jak w wielu innych tego typu symulacjach, sami wyznaczacie sobie cele. Stopniowo wykonując kolejne zadania i odblokowując nowe przedmioty dostajecie wyłącznie pobudzające kreatywność narzędzia. Ostatecznie jedynym ograniczeniem osób spędzających w Animal Crossing setki godzin jest wyłącznie ich wyobraźnia. Jedni będą chcieli złapać wszystkie rodzaje ryb, innych zafascynuje szeroka gama latających po wyspach insektów, a jeszcze kolejni skupią się na efektywnym zarabianiu pieniędzy.

Spokojny i przemyślany początek

Niezaznajomieni z serią Animal Crossing mają przed sobą jeszcze jedną, poważną niespodziankę. Gra synchronizuje się z naszym kalendarzem oraz systemem dnia i nocy. Dzień na wyspie rozpoczyna się o 5 nad ranem naszego lokalnego czasu. Wschodzi słońce, robi się jasno, a Tom Nook wychodzi przed mikrofon, żeby ogłosić co nowego wydarzyło się w naszym małym miasteczku. Kiedy zaczyna robić się ciemno za waszymi oknami, słońce też powoli znika z Animal Crossing. To samo tyczy się również pogody. Gra będzie podążała porami roku zależnymi od regionu, jaki wybraliście podczas tworzenia wyspy.

Większość postępu w New Horizons jest mocno związana z tym systemem. Niektóre ryby oraz insekty wychodzą tylko w konkretnych warunkach, w słońcu, deszczu lub nocy. Jeżeli wykonacie z kolei jakieś zadanie i zaczniecie nową budowę, efekty zobaczycie dopiero następnego dnia. O 5:00 resetują się dzienne zadania, można odebrać swoje darmowe Mile z pobliskiego "bankomatu" i podziwiać efekty wczorajszych wysiłków.

Chociaż nie jest to system nowy dla fanów Animal Crossing, ze względu na zaprojektowanie pierwszych dni pojawiły się wśród społeczności zarzuty, że na początku nie ma zbyt dużo rzeczy do roboty i jesteśmy wręcz skazani na wyczekiwanie kolejnego dnia. Weterani faktycznie będą mieli uzbroić się w cierpliwość, jednak jest to bardzo dobra wiadomość dla nowicjuszy. New Horizons przy pomocy Toma Nooka bardzo sprawnie przedstawia bowiem wszystkie podstawowe mechaniki gry i stopniowo otwiera przed Wami wszystko, co do zaoferowania ma Animal Crossing. Powoli zyskujecie dostęp do kolejnych fragmentów swojej wyspy, zadania od Toma robią się coraz bardziej wymagające, a rosnący wachlarz dostępnych narzędzi daje do zrozumienia, jak wiele będzie można osiągnąć, kiedy szopy dadzą nam spokój i zostaniemy zostawieni sami sobie.

Podobnie jak w przypadku Pokemonów, gdzie przestawianie zegara Nintendo Switcha pozwalało na zmianę pogody wewnątrz Wild Area, tak i w Animal Crossing: New Horizons pojawiła się opcja dla niecierpliwych. Gra została oczywiście projektowana z myślą o przestrzeganiu systemu dnia i nocy, ale jeżeli nie macie na to ochoty, możecie po prostu zmienić datę w Switchu i w przeciągu kilku godzin przeżyć cały tydzień na wyspie.

Mile, Encyklopedia i Muzeum   

Niedługo po tym jak poznajecie już większość podstawowych mechanik Animal Crossing, zaczynacie wpadać w delikatną rutynę i rozważacie plan na kilka kolejnych dni, przychodzi taki moment, kiedy zdajecie sobie sprawę, jak wiele rzeczy ma do zaoferowania New Horizons. Podobne uczucie towarzyszy wielu osobom podczas eksplorowania Stardew Valley. Nie powinniście nigdy zapominać o Community Center, farmę trzeba codziennie podlewać, ryby są dobrym źródłem pieniędzy, a relacje z mieszkańcami miasta same się nie zbudują.

W New Horizons już sama encyklopedia oferuje doskonałą rozrywkę dla miłośników kolekcjonerstwa. Trzeciego dnia na wyspie staje z kolei potężne, miejscami przerażająco rozbudowane muzeum, które aż prosi się o wypełnienie nowymi okazami.

Świetnym systemem są również Mile, działające niemal w parze z misjami Toma Nooka. Szop jest bowiem głównym powodem całego tego zamieszania. To z nim rozmawiacie, kiedy nie wiecie, co ze sobą zrobić albo gdy zastanawiacie się, o czym zapomnieliście. Tom podrzuca kolejne zadania, pomaga w zakwaterowaniu nowych mieszkańców i powoli pcha do przodu przedstawioną w New Horizons, skromną "fabułę".

Mile to z kolei druga, obok klasycznych pieniędzy waluta, którą dostajecie za różnego rodzaju osiągnięcia. W odpowiedniej zakładce w telefonie stopniowo odkrywa się lista kolejnych zadań. Od prostych czynności pokroju sprzedania określonej ilości chwastów, przez wydawanie pieniędzy w sklepie, aż po szukanie nowych gatunków ryb.

Rozwinięty crafting oraz customizacja

New Horizons kładzie wyjątkowo duży nacisk na crafting. Sprytnie nazwane projekty DIY, "Zrób to sam", mówią same za siebie. Podczas eksploracji wyspy, rozmów z mieszkańcami i wykonywania kolejnych zadań w Wasze ręce trafiają różne schematy. Możecie przejrzeć je w swoim telefonie, zobaczyć przedmioty niezbędne do stworzenia każdego z nich, a potem wyciągnąć z kieszeni miejsce do craftowania i stworzyć niezbędne narzędzia. W ten sposób możecie położyć swoje ręce na nowych łopatach, wędkach i przedmiotach ułatwiających poruszanie się po wyspie, ale również dekoracjach pozwalających upiększyć wasz dom.

Crafting zaprojektowany jest wokół bardzo prostej pętli. Niemalże w każdym momencie jesteście w stanie stworzyć zestaw najprostszych narzędzi. Wystarczy potrząsnąć kilkoma drzewami, zebrać gałęzie i przerobić je na wędkę czy siatkę na motyle. Większość narzędzi jest od siebie uzależniona, a ulepszanie każdego z nich wymaga jednej sztuki słabszej wersji oraz dodatkowego, rzadszego materiału. Nie ma niestety rzeczy niezniszczalnych. Niezależnie od tego, jak bardzo rozbudowana jest więc wasza wyspa, będziecie regularnie wracać do podstaw, co niektórym może sprawiać sporo przyjemności, a innych wyjątkowo irytować.

Razem z projektami DIY oraz rozbudowanym craftingiem przychodzi również ogromna dowolność w tworzeniu swojej wyspy. Gratka dla tych kreatywnych osób. W przeciwieństwie do chociażby wspomnianego wcześniej Stardew Valley, gdzie większość lokacji jest już zaprojektowana, a my jesteśmy odpowiedzialni wyłącznie za swoją farmę, w Animal Crossing mamy do dyspozycji całą wyspę.

New Horizons ostatecznie daje nam z kolei pełną dowolność i możliwość zrobienia z nią wszystkiego, co tylko przyjdzie nam do głowy. Domy mieszkańców można swobodnie przesuwać, złożone narzędzia pozwolą dostosować wyspę do swoich potrzeb i stworzyć z niej prawdziwy raj. Odblokowanie większości przedmiotów i zakończenie pozornie prostej fabuły to dopiero początek. Właśnie wtedy możliwości stają się nieskończone, wyobraźnia szaleje, a gra rozpoczyna się na dobre.

Animal Crossing: New Horizons w dobie panującej kwarantanny przychodzi niczym butelka zimnej wody na środku pustyni. Jak zapewniali również deweloperzy, przekładając w zeszłym roku premierę na połowę marca, gra faktycznie wyszła wtedy, kiedy była na to gotowa. Nie jest to oczywiście tytuł dla wszystkich, bowiem uzależnieni od adrenaliny miłośnicy rywalizacji powinni raczej szukać swojej kolejnej rozrywki gdzieś indziej. Dla fanów serii oraz osób poszukujących odrobiny relaksu po dniu spędzonym na home office, New Horizons będzie spełnieniem marzeń. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Animal Crossing: New Horizons
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy