Alien: Isolation - koszmar ludzkości powraca

O Alien: Isolation (w polskiej wersji - Obcy: Izolacja) mówiło się przed premierą tyle, że nie wierzyliśmy, iż może wyjść z tego coś dobrego.

W myśl polskiego, ludowego przysłowia: "krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje", spodziewaliśmy się, że niesamowita wrzawa, jaką podsycali twórcy w ostatnich miesiącach (ciągłe gameplaye, pokazówki, zwiastuny, wywiady...), nie może skończyć się niczym innym niż co najwyżej przeciętną grą z kultowym Ksenomorfem. W związku z tym to, jak ta cała historia się skończyła i jak Alien: Isolation prezentuje się w akcji, jest dla nas niemałym zaskoczeniem. Owszem, gra cierpi na niedoróbki, ale... Zresztą poczekajcie, zacznijmy od początku.

Reklama

W Alien: Isolation wcielamy się w Amandę Ripley, córkę znanej z filmów o Obcym Ellen Ripley (granej - swoją drogą, genialnie - przez Sigourney Weaver). Gra przenosi nas w czasie do momentu piętnaście lat po wydarzeniach opowiedzianych w "Ósmym pasażerze Nostromo". Amanda korzysta z okazji i udaje się na pokład stacji kosmicznej Sewastopol, która ponoć weszła w posiadanie czarnej skrzynki z Nostromo. To dla Amandy być może jedyna szansa, aby dowiedzieć się, co stało się z jej matką oraz całą resztą załogi. Jednak dziewczyna nawet się nie domyśla, co czeka ją na pokładzie Sewastopolu...

Więcej zdradzać nie zamierzamy. W każdym razie na pewno domyślacie się, że Amanda wkrótce odbędzie spotkanie pierwszego stopnia z Ksenomorfem. Nie z całą ich armią, ale z jednym, konkretnym, przypominającym Obcego z "Ósmego pasażera Nostromo" - przebiegłego, potężnego, niemal niezniszczalnego. W walce z nim... Zresztą o jakiej walce my mówimy? Amanda nie ma szans w starciu z Ksenomorfem i jedyne, co może robić, to uciekać i ukrywać się przed nim, wykorzystując do tego broń (konkretnie - rewolwer z bardzo ograniczoną amunicją), gadżety (takie jak hałaśnik odwracający uwagę czy mina elektromagnetyczna) oraz różnego rodzaju skrytki (szafki czy biurka). Kiedy już stanie z Obcym twarzą w twarz, może żegnać się ze światem.

Mieliśmy pewne obawy, że postać Obcego zostanie w Alien: Isolation przesadnie wyeksploatowana. Że zaraz po rozpoczęciu gry zostaniemy zaatakowani, a przez całą resztą będziemy ciągle przez niego dręczeni. Na szczęście autorzy bardzo umiejętnie wprowadzili postać Ksenomorfa do gry i później ją poprowadzili. Pierwsze spotkanie z Obcym odbywam po ponad dwóch godzinach gry, a na późniejszych etapach pojawia się on sporadycznie. Częstotliwość spotkań z nim została dobrze wypośrodkowana, dzięki czemu z czasem nie tracimy respektu do niego ani nie przestajemy się go bać (no, chyba że wybierzemy łatwy poziom trudności, ale to z założenia jest bez sensu).

Co zatem robimy przez całą resztę gry? Cóż, Alien: Isolation to przygodowa skradanka, w której dużo czasu spędzamy na eksplorowaniu Sewastopola czy rozwiązywaniu prostych zagadek. Bywa też, że walczymy. W końcu Obcy nie jest naszym jedynym zagrożeniem na pokładzie stacji kosmicznej. Są tutaj także ludzie starający się przetrwać (a my jesteśmy ich konkurencją, więc...) oraz syntetyczni, nastawieni agresywnie wobec nas. Nie myślcie więc, że brak Obcego na ekranie oznacza święty spokój. Absolutnie nie, Sewastopol to bardzo niebezpieczne miejsce także bez niego. A poza tym Obcy może się pojawić przed naszymi oczami albo na czujniku ruchu (wydającego charakterystyczne "pikanie") w każdej chwili. Poczucie bezpieczeństwa jest w tej grze wyjątkowo rzadkie.

Autorom udało się zbudować fantastyczny klimat. Już na samym wstępie oglądamy archaiczną wstawkę 20th Century Fox, później także ujęcia stylizowane na film odtwarzany z kasety VHS, a na samym początku rozgrywki wysłuchujemy kilku zdań wypowiedzianych przez samą Ellen Ripley (która - tu chyba za wiele nie zdradzimy - pojawia się później także w samej grze). Potem jest wcale nie gorzej. Lokacje wyglądają świetnie, niektóre tak, jakby zostały żywcem wyciągnięte z "Ósmego pasażera Nostromo", a dźwięki wydawane przez rozmaite urządzenia czy nawet zwykłe drzwi potrafią wzbudzić w nas uczucie niepokoju. Świetnie w swoje role wcielili się także aktorzy. Nie spodziewaliśmy się lepszej atmosfery. Creative Assembly (swoją drogą, ludzie od Total War!) wykonali kawał dobrej roboty.

Czy Alien: Isolation ma jakieś wady? Owszem, ma, choć na szczęście nie są tak duże, aby jakoś specjalnie psuć przyjemność z rozgrywki. Największa z nich dotyczy Obcego, który może i potrafi przerazić, ale potrafi też rozbawić swoimi drętwymi ruchami (kanciastymi obrotami itp.) oraz dziwnymi zachowaniami (czasem jest rzeczywiście przebiegły, ale niekiedy zachowuje się nie jak na łowcę przystało). Kolejna wada to czasem przesadnie spowolnione tempo akcji. Zdajemy sobie sprawę, że to skradanka w klimacie horroru, a nie Call of Duty, ale niekiedy gra zwalnia zdecydowanie za bardzo. Autorzy momentami sztucznie ją wydłużają, na przykład zmuszając nas do żmudnych poszukiwań karty. Niepotrzebnie. I bez tego Alien: Isolation byłoby wystarczająco długie.

Zdarzają się też irytujące problemy z silnikiem graficznym. Na przykład przedmioty samoistnie się podnoszą albo przewracają się w sposób daleki od naturalnego albo Obcy przebija nas ogonem, a ogona... nie widać. Pewnym usprawiedliwieniem dla Creative Assembly może być to, że nie wykorzystali żadnego gotowego silnika, tylko stworzyli technologię od podstaw, co było zdecydowanie bardziej czasochłonne. W tym kontekście można im wybaczyć niewielkie wpadki. Tym bardziej, że gra ogólnie wygląda bardzo, bardzo dobrze.

Warto dodać, że Alien: Isolation posiada poza kampanią także dodatkową opcję rozgrywki - tryb ocalałego. Zabawa w nim polega na tym, że mamy do wykonania określone zadania, a w osiągnięciu celu przeszkadza nam - a jakże - Obcy. O ile w kampanii Ksenomorf pojawia się sporadycznie, o tyle tutaj towarzyszy nam ciągle, dając z siebie absolutnie wszystko. Jeśli spodoba wam się chowanie i uciekanie przed nim, na pewno spędzicie w trybie ocalałego kilka dodatkowych godzin. Choć pewnie dopiero za jakiś czas, gdy autorzy wydadzą DLC z dodatkowymi misjami. Bo póki co dostępna jest... jedna.

Alien: Isolation to trzecia najlepsza produkcja z Obcym, w jaką kiedykolwiek graliśmy (pierwsze i drugie miejsce zajmują obie części Aliens versus Predator). Zdecydowanie udany twór, który wypadł niewiele gorzej niż w hucznych zapowiedziach twórców. Jeśli lubicie co najmniej jedną z tych rzeczy: skradanki/horrory/Obcego, koniecznie musicie dać szansę produkcji Creative Assembly.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Alien: Isolation
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy