Abzu - recenzja

​Lubimy gry oryginalne, barwne, klimatyczne... Takie jak Journey na PlayStation 3 czy wydane właśnie na pecety i PlayStation 4 Abzu.

Zestawienie tych dwóch tytułów obok siebie jest chyba najbardziej trafnym, na jakie mogliśmy sobie pozwolić. Abzu rzeczywiście wygląda, jakby było stworzone przez ten sam zespół, co Journey (w rzeczywistości wykonało go studio Giant Squid, choć pracował nad nim ten sam dyrektor artystyczny). Jednak o ile założenia rozgrywki są tutaj podobne (w zasadzie trudno napisać, że jest to rozgrywka, ale o tym za chwilę), o tyle miejsce akcji jest już zupełnie inne. W Journey przemierzaliśmy pustynię czy góry, natomiast w Abzu przenosimy się... pod wodę.

Reklama

W grze wcielamy się w nurka i trafiamy gdzieś na sam środek oceanu, który przychodzi nam eksplorować. Początek przygody spędzamy na nauce sterowania (jest ono bardzo intuicyjne i nie powinno nastręczyć problemów absolutnie nikomu) i przyzwyczajaniu się do podwodnego otoczenia. Później eksplorujemy oceaniczne głębiny, odwiedzamy coraz to nowe, śliczne miejsca, spotykamy różnorodne gatunki zwierząt oraz odnajdujemy tajemnicze przedmioty.

Aby dobrze się bawić, nie musimy robić niczego konkretnego. W Abzu nawet zwyczajne, swobodne przemierzanie podwodnego świata sprawia dużo przyjemności. Szczególnie, jeśli gramy sami, w słuchawkach, na dużym ekranie.

Podwodne lokacje zostały wykonane fantastycznie. Abzu pod względem technicznym nie jest może żadnym szczególnym dokonaniem, ale estetyką potrafi zachwycić. Z początku może się wydawać, że twórcy starali się, aby otoczenie wyglądało jak najbardziej realnie, ale szybko okazuje się, iż jest przeciwnie - gra jest pełna bajkowych kolorów i surrealistycznych widoków. Świetnym uzupełnieniem dla oprawy wizualnej jest udźwiękowienie, które odznacza się naprawdę wysoką jakością i pogłębia atmosferę bajkowej, podwodnej przygody.

Napisaliśmy wcześniej, że Abzu tak naprawdę trudno nazwać grą. Nie ma tutaj żadnej rywalizacji, nie musimy starać się o jak najlepszy wynik, nie musimy walczyć o przetrwanie... Sednem zabawy jest przemierzanie podwodnych głębin i odkrywanie ich tajemnic. Jednak ta formuła jak najbardziej nam odpowiadała (podobnie jak odpowiadała nam we wspomnianym Journey). Przemierzając oceaniczne głębiny, delektowaliśmy się znakomitym klimatem, surrealistycznym obrazem, świetnym udźwiękowieniem...

Być może nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak tego rodzaju gra potrafi relaksować. I choć cała przygoda nie trwa długo (jej ukończenie nie powinno wam zająć więcej niż cztery godziny), to była to dla nas w zupełności wystarczająca dawka.

Abzu śmiało można nazwać "Journey na pecety" (choć - jak napisaliśmy na wstępie - został on wydany także w wersji na PlayStation 4), natomiast trzeba przyznać, że produkcja Giant Squid pod jednym - acz ważnym - względem wypada gorzej od gry, która posłużyła jej twórcom za inspirację.

Chodzi o to, że nie wzbudza takich emocji. Journey było o wiele bardziej poruszające niż Abzu i trudno byłoby z tym dyskutować. No, ale i tak przygoda zaprojektowana przez panów z "Wielkiej Kałamarnicy" to coś, co powinno się przeżyć. My cieszymy się, że zdecydowaliśmy się zanurzyć w tym bajkowym oceanie...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy