Zelda: Tears of the Kingdom - w poszukiwaniu rekordów gracze psują grę
Link może nie jest demonem prędkości, ale potrafi biec sprintem przez krótki czas - odpowiada za to poziom staminy, który gracze mogą podnosić w miarę postępów w grze. Ten sprytny system łączy siłę i doświadczenie Linka.
Jednak ten system zadowala niedzielnych graczy, a nie mistrzów pokonywania gier na czas. Ci drudzy potrafią wykorzystać każdą lukę w grze, byle tylko pobić obowiązujący rekord. Aktualny to nieco ponad godzina - w grze, w której łatwo zagubić się na ponad 100 godzin i nadal nie dotknąć endgame. Tears of the Kingdom pozwala graczom pobiec od razu w kierunku głównej walki z bossem - muszą się do niej tylko trochę przygotować. Speedrunnerzy i społeczność łowców bugów w tym celu psuje zepsuć grę.
W porównaniu do poprzedniczki, Tears of the Kingdom została zaprojektowana tak, by graczom chciało się szukać luk - jedna z umiejętności powstała jako kod dla deweloperów, a teraz jest wbudowana w rdzeń rozgrywki. Nintendo nigdzie nie podaje jednego słusznego, przyjętego przez siebie jako oficjalny sposobu rozwiązywania zagadek, zamiast tego stworzyło natomiast piaskownicę, która pozwala na eksperymenty i różne rozwiązania jednego problemu. Trudno zepsuć grę, która od początku zakłada wykorzystanie luk, ale społeczności i tak się to udało.
Żaden ze znalezionych do tej pory glitchy nie pozwala co prawda ani na przeskoczenie tutoriala, ani na pobicie finałowego bossa jednym ciosem - zamiast tego społeczność skoncentrowała się więc na nowych sposobach ucinania kolejnych dziesiątych części sekundy z czasu potrzebnego do ukończenia gry.