Twórcy oprogramowania dla oszustów w grach zarabiają kosmiczne pieniądze

Badacze z Uniwersytetu w Birmingham wzięli pod lupę zjawisko prężnego działania oszustów w branży gier wideo, które dla całego sektora jest jak rak pożerający kolejne zdrowe komórki. Które produkcje gamingowe są najlepiej zabezpieczone? Ile mogą zarobić twórcy oprogramowania dla oszustów?

Naukowcy z Uniwersytetu w Birmingham przeanalizowali aż 80 stron internetowych, które są jednocześnie głównym dystrybutorem i źródłem nielegalnego oprogramowania w grach wideo. W ostatnim czasie skala zjawiska przybrała do ogromnych rozmiarów, a wolumen tego rynku sukcesywnie rośnie.

Twórcy programów do oszukiwania w grach zbijają na tej działalności prawdziwe kokosy

Oszustwa w grach wideo opierają się przede wszystkim na korzystaniu z zewnętrznego oprogramowania. Takowe programy to zwykle aimboty i spin-boty (wspomagające celowanie), wall-hacki, czyli słynne widzenie przez ściany czy wszelkiego rodzaju macro. Tak naprawdę wszystko zależy od gatunku gry, jednak większość popularnych w sieci tytułów trapiona jest zjawiskiem cheatingu. Branża gier wideo nieustannie podejmuje kolejne próby walki z oszustami. Niestety jak to zwykle bywa w takim przypadku, twórcy oprogramowania zwykle są o jeden krok przed producentami gier wideo, więc bardzo trudno zniwelować ten aspekt do absolutnego minimum.

Z raportu przedstawionego przez badaczy z Uniwersytetu w Birmingham wynika, że twórcy nielegalnego oprogramowania zarabiają minimum 12,8 mln dolarów rocznie. Są to jednak dosyć ostrożne liczby, bowiem górne widełki skali zarobku mogą wynosić nawet... 73 mln dolarów. To kosmiczne wartości, niejednokrotnie przekraczające budżety studiów gier na produkcję konkretnych gier wideo. Nielegalne programy kosztują od kilku do nawet kilkuset dolarów miesięcznie. Takowe oprogramowanie możemy zakupić raz, na stałe, bądź w wariancie subskrypcyjnym. Zwykle im droższy produkt, tym najzwyczajniej w świecie - skuteczniejszy pod względem działania i wyróżniający się mniejszym poziomem wykrywalności. Wg. raportu ceny oprogramowania dla cheaterów skorelowane są również z poziomem "wytrzymałości i skuteczności" oprogramowania anti-cheat implementowanego przez producentów gier. Naukowcy twierdzą, że ta korelacja przewyższa nawet popularność danej gry. Niestety w przypadku producentów oprogramowania dla oszustów, działania prawne nie są zwykle rozwiązaniem. Zdarza się, że twórcy gier wideo podejmują wysiłki prawne, by doprowadzić do zamknięcia danych stron internetowych. Ekosystem związany z cheateremi jest jednak tak rozbudowany, że nawet jeśli jeden podmiot się zamknie, to w jego miejsce powstaną dwa kolejne.

Jakie produkcje radzą sobie z oszustami najlepiej?

Pierwszą, priorytetową linią do walki z oszustami, jest oczywiście odpowiednie zabezpieczenie skonstruowane przez producentów gier wideo. To również przeanalizowane zostało skrupulatnie przez naukowców z Birmingham. Okazało się, że najwyższą skuteczność przeciwko oszustom odnotowała gra Valorant, a zaraz za nim Fortnite. Wszystko za sprawą oprogramowania anti-cheat, który prowadzi ochronę na poziomie jądra systemu. Nieco gorzej radzą sobie takie strzelanki jak: Battlefield 2042, Rainbow Six Siege, The Finals czy Overwatch. Posiadają one również zabezpieczenia umiejscowione w jądrze systemu, ale cechują się niestety pewnymi lukami. Najgorzej w klasyfikacji wypada Counter-Strike 2 i Team Fortress 2. Dwie produkcje wydane przez Valve Corporation. Oba tytuły zapewniają ochronę jedynie na poziomie użytkownika. Niestety tak działający anti-cheat jest daleki od bycia skutecznym.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Fortnite
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy