Stop Destroying Video Games - inicjatywa graczy już w Parlamencie Europejskim

Do Komisji Europejskiej trafiła nowa inicjatywa obywatelska o nazwie Stop Destroying Video Games. Celem tej inicjatywy jest zmuszenie producentów i wydawców gier wideo do utrzymania swoich produktów (gier) przy życiu nawet po zakończonym okresie wsparcia.

To jedna z największych bolączek aktualnie funkcjonującej branży gamingowej. W ostatnim czasie bardzo dużo mówi się o tytułach, które, choć nadal mają swoje wąskie grono zwolenników, utraciły wsparcie wydawców i stały się praktycznie niegrywalnymi produkcjami.

Punktem zapalnym w tych dyskusjach była bez wątpienia sytuacja związana z grą The Crew od Ubisoftu. W ubiegłym roku francuscy deweloperzy podjęli jednoznaczną decyzję, która zmaterializowała się dokładnie ostatniego dnia marca bieżącego już roku. Wydawcy całkowicie zakończyli wsparcie wspomnianej wyścigowej gry, zmuszając graczy do przejścia na nowsze tytuły z serii - The Crew 2 oraz The Crew Motorfest. Co w tym wszystkim istotne - na krótko przed decyzją, The Crew sprzedawane było w cyfrowym sklepie za całkiem duże pieniądze...

Reklama

W obliczu takich sytuacji coraz częściej stoją gracze, którzy pokusili się o zakup swoich wymarzonych gier. W konsekwencji niepewność rynku, a przede wszystkim odgórna decyzyjność nawet największych wydawców w zakresie zamykania usług sieciowych w danych tytułach, rzuca cień na całą branżę.

Mniej zintensyfikowany problem występuje wtedy, gdy konkretna gra jest w stanie obsłużyć serwery dedykowane, społecznościowe, tworzone przez graczy. Społeczność wówczas ma szansę utrzymać daną grę przy życiu. Zdecydowanie większy problem pojawia się, gdy produkcja posiadała przez okres swojego istnienia centralny serwer do rozgrywki wieloosobowej, który finalnie zostanie wygaszony. Co wtedy pozostało graczom? Prawdopodobnie już tylko odinstalować grę z dysku.

Stop Killing Games - inicjatywa pobudziła graczy do działania

Po decyzji Ubisoftu i szerokiej sprawie The Crew w sieci ruszyła specjalna kampania, której organizatorem został YouTuber Ross Scott z Accursed Farms. Inicjatywie noszącej nazwę "Stop Killing Games" przyświecał jeden cel - wpłynięcie na wydawców i producentów gier wideo w zakresie utrzymania przy życiu swoich produktów, nawet tych starszych.

Organizatorzy wspominali w swoich postulatach o problemie niszczenia przez sprzedawcę swojego produktu, za który ktoś już zapłacił. Napomknęli również o radykalnym ataku na prawa konsumenckie i pojęcie własności. Twórcy akcji wystosowali cięższe działa w kierunku Ubisoftu, by pociągnąć wydawcę do odpowiedzialności, tak by sprawa po bardzo szybkim czasie nie ucichła na dobre.

Stop Killing Games było pierwszą tego typu kampanią wystosowaną wprost od graczy, czyli jednocześnie też konsumentów. Teraz w sieci głośno zrobiło się o kolejnej - rzec możemy - nawet poważniejszej akcji, która bezpośrednio dotyka poważnych instrumentów władzy.

Stop Destroying Videogames - inicjatywa obywatelska trafiła do samego PE

Do Parlamentu Europejskiego w dn. 19 czerwca 2024 roku trafiła inicjatywa obywatelska o nazwie "Stop Destroying Videogames", która w ogólnym rozrachunku jest mocno zbieżna z postulatami kampanii "Stop Killing Games".

W dalszej części pojawiają się konkretniejsze postulaty i rozwiązania. Inicjatywa ma zapobiegać zdalnemu wyłączaniu gier wideo przez wydawców, nim ci będą w stanie zapewnić rozsądne środki pozwalające na dalsze funkcjonowanie gier wideo bez zaangażowania rzeczonego wydawcy tym osobom, które zapłaciły za konkretną grę.

Kampania, która trafiła do instytucji Unii Europejskiej zwraca uwagę na wadliwie zaprojektowane przepisy konsumenckie w zakresie ochrony klientów przed takimi praktykami. "Zdolność firmy do zniszczenia przedmiotu, który już sprzedała klientowi długo po fakcie, nie jest zjawiskiem normalnie spotykanym w innych branżach. Ponieważ do prostego uruchomienia gry wymagane są umowy licencyjne, wiele istniejących zabezpieczeń konsumenckich jest omijanych" - czytamy.

Warto jednak mieć na względzie, że petycja w Parlamencie Europejskim musi osiągnąć aż milion podpisów, przy okazji spełniając kilka innych warunków, by została uwzględniona przez urzędników europejskiej instytucji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Parlament Europejski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy