Star Citizen: 1 500 złotych za statek w grze
Za raptem 400 dolarów możecie pokazać krewnym i znajomym, jak się wożą próżniacy z próżni.
Taki zakup to zresztą znakomity pomysł, bo przysłuży się on dalszemu rozwojowi tytułu, który przecież zebrał dzięki finansowaniu społecznościowemu nędzne osiemdziesiąt cztery miliony dolarów.
Nie, Genesis Starliner nie leczy raka, a jego pojawienie się raczej nie sprowokuje Nicki Minaj do zakończenia kariery. To po prostu bajecznie luksusowy krążownik, który możemy nabyć przez ograniczony czas.
Poza możliwością przewiezienia ośmiu członków załogi i pomieszczenia czterdziestu pasażerów, możemy sobie nasze cacko dość swobodnie personalizować. Wybaczcie, jest jeszcze za wcześnie na sarkazm, stąd po prostu oddajmy głos twórcom, którzy uzasadniają swój pomysł tak: "Stworzyliśmy wiele tradycyjnych statków: wszystkie myśliwce, bombowce, okręty bojowe i transportery odgrywają naturalną rolę w gameplayu pogrążonego wojną świata. ... Ale Starlinerem wprowadzamy coś nowego: statek, który nie ma oczywistego stylu gry".
Słowem: cywilny transporter kosztujący tyle, że aspirująca firma przewozowa już na starcie wchodzi na rynek z długami. Drobna przedsiębiorczość otrzymała cios z najmniej spodziewanej strony.