Jaka przyszłość czeka Cyberpunka 2077?

Cyberpunk 2077 /materiały prasowe

Premiera Cyberpunka 2077 to zarazem jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń w branży gier w ostatnich latach, a zarazem jedno z największych rozczarowań (rzecz jasna, jedno z drugim się wiąże).

Nowa superprodukcja CD Projekt RED cieszyła się ogromnym zainteresowaniem przed premierą, dzięki czemu gigantyczne koszty (oficjalnie jej stworzenie i wypromowanie kosztowało około 1,2 mld złotych) zwróciły się zaledwie w ciągu doby od premiery. Jednak ogromny sukces finansowy nie przełożył się na zachwyty dziennikarzy i graczy. Tuż po tym, jak gra trafiła do sklepów (10 grudnia 2020), na twórców wylano hektolitry pomyj, wytykając jej ogromną liczbę błędów, brzydką grafikę na konsolach starej generacji czy braki w zawartości względem tego, co obiecywano w zapowiedziach. Co prawda, do końca roku sprzedano 13,7 mln egzemplarzy Cyberpunka 2077, ale już w lutym sprzedaż spadła do 4 proc. poziomu z grudnia, a w marcu - do zaledwie 1 proc.

Reklama

CD Projekt RED pokazał klasę, ogłaszając niedługo po premierze, iż oferuje zwrot pełnej kwoty wydanej na grę wszystkim zainteresowanym. Ostatecznie dokonało tego tylko 215,6 tys. osób (sama liczba robi wrażenie, ale przestaje, gdy zestawi się ją z 13,7 mln sprzedanych kopii i falą hejtu, która przelała się przez internet po premierze). Jest to pewien promyk nadziei dla twórców, że gracze nie stracili wiary w ich umiejętności (wielu z nich pamięta jeszcze pewnie dziesiątki godzin spędzone przy absolutnie fenomenalnym Wiedźminie 3), chęci i ambicje, by wyciągnąć Cyberpunka 2077 na prostą. Co jednak musi się wydarzyć, by można było uznać: "okej, teraz ta gra wygląda tak, jak tego wszyscy oczekiwali!"?

Zacznijmy od tego, że prawdopodobnie tak duża gra nigdy nie zadowoli w pełni każdego. Jeden oczekuje od niej więcej akcji, a drugi więcej fabuły. Jeden chce strzelać, drugi woli walczyć bronią białą. Jednemu podoba się realistyczny model jazdy, drugi preferuje zręcznościowy. I tak dalej, i tak dalej. Nie można mieć wszystkiego. Jednak są pewne kwestie, które pozostają niezależne od gustów, a którymi CD Projekt RED musi się zająć (i większością z nich już zajmuje).

Przede wszystkim "Redzi" muszą załatać jak najwięcej błędów. Tych - pomimo 34-gigowej łatki, którą udostępniono pod koniec marca, oraz dwóch hotfiksów, które można było pobrać w kwietniu - dalej jest w grze co nie miara. Co gorsza, po kolejnych aktualizacjach jedne znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne, wcześniej nieznane. Stan rzeczy z miesiąca na miesiąc jest coraz lepszy, ale przed twórcami wciąż ogrom pracy do wykonania. Ostatnio nie słychać nic na temat kolejnej łatki, ale CD Projekt RED prawdopodobnie intensywnie się na niej koncentruje. W najbliższych tygodniach powinniśmy otrzymać więcej szczegółów dotyczących patcha o numerze 1.3. Na aktualnej roadmapie rozwoju Cyberpunka 2077 widzimy, że gra ma otrzymywać liczne poprawki aż do końca bieżącego roku. Łatanie będzie zapewne trwało dalej w 2022.

CD Projekt RED planuje na ten rok także wypuszczenie kilku darmowych DLC. Póki co nie wiadomo, co wprowadzą. Tajemnicą poliszynela jest, że studio pracuje także nad płatnymi dodatkami, jednak prawdopodobnie - chcąc uniknąć kolejnego wodospadu negatywnych komentarzy - nie będzie ich promować, dopóki nie postawi gry na nogi. Trudno więc powiedzieć, czy jeszcze w tym roku do sprzedaży trafią jakieś większe rozszerzenia. A możliwości i oczekiwania graczy w tym zakresie są bardzo duże. Wielu z nich domaga się m.in. tego, że w Cyberpunku 2077 pojawi się obiecywany przed premierą tuning samochodów albo że niektóre wątki, zmarginalizowane w podstawce, doczekają się rozbudowy.

W końcu w drugiej połowie tego roku CD Projekt RED planuje wydać darmową aktualizację dla konsol nowej generacji. Skoro Cyberpunk 2077 już teraz na PlayStation 5 i Xboksach Series X (nie S) wygląda i działa świetnie, to po next-genowej aktualizacji może urosnąć do rangi najładniejszej gry, jaka do tej pory wyszła. A przynajmniej do jednej z najładniejszych. I wydaje mi się, że właśnie ten moment będzie najlepszy do tego, by CD Projekt RED odwróciło negatywny trend sprzedażowy (w zasadzie teraz już powinienem napisać: odbić się od dna). Aktualizacja do nowej generacji może być tym, wokół czego uda się rozkręcić marketingowy szum i co skłoni posiadaczy nowych konsol do sięgania po przygodę V.

CD Projekt RED w temacie Cyberpunka 2077 chce działać podobnie, jak wtedy, gdy rozwijał markę Wiedźmin. Najpierw chce rozwinąć grę, która zachwyci miliony, a następnie konsekwentnie rozszerzać markę - tak w świecie wirtualnym, jak i poza nim (koszulki, figurki, kubki, komiksy etc.). Aktualnie odbywa się to jednocześnie, ale gracze liczą przede wszystkim na to, że Cyberpunk 2077 stanie się w końcu tym, o czym wszyscy marzyli. Czyli RPG-iem nie tylko ciekawym, klimatycznym i pięknym, ale także o wiele bogatszym, dającym więcej możliwości i pozbawionym błędów.

Niewykluczone, że w ciągu najbliższych miesięcy do tego dojdzie. Już co najmniej kilku deweloperów dowiodło, że nawet z największego kryzysu można wyjść i porwać tłumy. Wystarczy chociażby podać przykład No Man's Sky. Trzymamy kciuki, by CD Projekt RED poszedł tą samą drogą, co Hello Games. Wierzymy, że za jakiś czas - prędzej czy później - znów wszyscy będziemy dumni z Cyberpunka 2077.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Cyberpunk 2077
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy