Film Super Mario Bros podzielił krytyków i widzów
Jeśli ufać ocenom w serwisie Rotten Tomatoes, film Super Mario Bros to kolejny przypadek, kiedy widzowie patrzą na film zupełnie inaczej niż krytycy filmowi.
Oceny w serwisie Rotten Tomatoes są często źle rozumiane, a ludzie używają ich by podeprzeć swoje opinie na temat danego dzieła. Wysokie oceny, wyrażone w procentach, wcale nie muszą oznaczać, że coś jest bliskie ideałowi, tak samo jak niskie wcale nie muszą mówić, że mamy do czynienia z czymś kiepskim. Często przecież coś lekko powyżej średniej (lub oceny wyrażającej przeciętność) jest odbierane jako pozytywna ocena i vice versa.
Pomijając to, w ostatnich latach często daje się zauważyć ciekawy kontrast pomiędzy ocenami krytyków a przeciętnych widzów. Za przykłady mogą posłużyć filmy takie jak Black Adam (39% w oczach krytyków i 89% u widzów), Star Wars: Odrodzenie (różnica 34% na korzyść ocen widzów) oraz Red Notice (36% u krytyków i aż 92% u widzów). Teraz mamy kolejny przykład - Super Mario Bros.
W oczach krytyków film o przygodach Mario ma ocenę 53%, natomiast u widzów - aż 96%. Wyniki te to średnia z ponad 140 recenzji oraz od ponad 1000 “zweryfikowanych widzów", więc nie można powiedzieć, że to jakieś marginalne przypadki wpłynęły na aż tak duży rozstrzał. Na ocenę widzów i fanów Mario oraz Nintendo z pewnością wpływ ma mnóstwo “mrugnięć okiem", które można wyłapać w trakcie seansu. Są to elementy, na które zapewne uwagę zwrócą starsi widzowie, podczas gdy ich dzieci będą miały do czynienia po prostu z fajną animacją. Natomiast recenzenci wskazują na fakt, że filmowi brakuje “treści". Niektórzy wręcz określili film jako półtoragodzinną reklamę Mario, tylko... co w tym złego?
Oczywiście, jak to zwykle w przypadku oceniania czegoś w internecie bywa, pojawiła się zażarta dyskusja na temat przyczyn takich a nie innych ocen. Zdania widzów najczęściej mają podobny ton - to bajka, związana z miłymi wspomnieniami z dzieciństwa i fajna animacja, po której nikt nie oczekiwał bycia dziełem na miarę Oscarów, więc “czepialstwo" recenzentów jest nieuzasadnione.