W jednym z ostatnich wywiadów reżyser Bungie, Tyson Green przyznał oficjalnie, że gra ma problem by przyciągnąć do siebie nowe osoby, opowiedział też nieco o tym, co się wiąże z tego rodzaju problemami:
Od lat Destiny stopniowo umacnia swoją pozycję wśród głównej grupy odbiorców. Coraz więcej graczy pozostaje wiernych grze, ale stosunkowo niewiele nowych osób dołącza do społeczności. Nastąpiło skurczenie się grona odbiorców, co stanowi problem dla gry, którą staramy się utrzymać jako live-service, zwłaszcza gdy chcemy nadal oferować tym graczom świetne, atrakcyjne rozszerzenia.
Jako jedną z przyczyn problemu Green wskazał fakt, że ostatni dodatek, The Final Shape, zamknął fabułę opowiadaną przez Bungie od 10 lat. Sam dodatek usatysfakcjonował graczy, ale wkrótce potem nastąpił olbrzymi spadek liczby graczy. Przyczyna jest prosta - Bungie zamknęło opowieść, więc niejako dostało to, co samo zaplanowało. Tylko, że z biznesowego punktu widzenia wcale nie taki był plan - studio chciało i nadal chce rozwijać świat Destiny:
Wciąż jest wiele do zrobienia i musimy kontynuować prace nad grą. Niestety nie udało się tego przeprowadzić w elegancki sposób, ale musieliśmy spróbować czegoś nowego.
Tym nowym, nieeleganckim sposobem jest saga fate, wraz z najnowszym dodatkiem Renegades, który tematycznie mocno kręci się wokół uniwersum Star Wars. Pytanie na ile taki crossover światów będzie w stanie zainteresować nowych graczy? Szczególnie, że sama marka Gwiezdnych Wojen ostatnio dość mocno się "rozwodniła".
Green jest również świadomy tego, że Bungie musiało się sporo nauczyć na własnych błędach odnośnie tego czego chcą tak naprawdę gracze oraz, że tego rodzaju tytuły dzielą się na te, które słuchają swojej społeczności oraz te, które ją ignorują. Bungie chce być w tej pierwszej grupie bo "nie chcemy być martwą grą-usługą, chcemy nadal rozwijać Destiny". Jednym z przejawów tego podejścia ma być rzekome Destiny 3, które według plotek ma być opracowywane od jakiegoś czasu.











