Noir Syndrome: 8-bitowy detektyw trafia do Google Play
Ponury, pozbawiony ostrych barw i trzeciego wymiaru świat to idealne tło dla opowieści w klimatach noir. A właściwie nie jednej, a wielu - Noir Syndrome to detektywistyczna przygodówka, w którą grać możemy niemal bez końca.
Nazywają go Pete Ingalls. Wkracza do akcji, kiedy policja rozkłada ręce, lub po prostu traci zainteresowanie. Uważa się za ostatnią deskę ratunku dla przeciętnego człowieka - rozwiązuje sprawy nierozwiązywalne. Takie, których pozostali prywatni detektywi w mieście boją się brać. On też się boi, ale jakoś na życie trzeba zarabiać.
Zresztą, w przeciwieństwie do "pozostałych", jego metody rozwiązywania problemów są dość... niekonwencjonalne. Jeżeli chodzenie wte i wewte nie daje skutków, a rozmowy przestają się kleić, Pete sięga po pomoc swojego najlepszego przyjaciela - zaufanej giwery. Często to jedyny sposób na wyjście z opresji. Niestety, czasem nie wszystko idzie po myśli Pete'a, bo śmierci nie można traktować pobłażliwie; z zamordowanych ludzi nie wydobędzie już żadnych wskazówek.
Praca detektywa nie należy do lekkich, a już na pewno nie praca Pete'a Ingallsa. Nowe sprawy trafiają na jego biurko niemal codziennie - zawsze zupełnie inne od poprzednich, unikalne, niemal generowane. Wiążą się ze sobą w luźny sposób, ale ponura rzeczywistość nie pozwala Pete'owi zapominać o konsekwencjach podjętych wyborów.
Wynajęcie Pete'a nie kosztuje dużo: dziesięciozłotowy banknot powinien wystarczyć (przyda się też Android 2.0 lub nowszy). Nie trzeba też obawiać się dodatkowych opłat - Pete to słowny detektyw i jeżeli określa konkretną cenę, nie zamierza zmieniać zdania.