Czy jest aż tak źle? Recenzja Diablo 4 Season of the Malignant

Po miesiącu kontrowersji i spekulacji światło dzienne ujrzał pierwszy sezon Diablo 4, który nie został najlepiej odebrany przez fanów action RPG. Czy Season of the Malignant faktycznie zasługuje na tak ostrą krytykę ze strony graczy?

Nudne i uciążliwe levelowanie

Nieprzemyślane decyzje Blizzarda dają się we znaki niedługo po stworzeniu postaci sezonowej w Diablo 4. Pod wpływem sugestii graczy deweloperzy postanowili umożliwić przeniesienie do sezonów progresu mapy oraz ołtarzy Lilith z głównej postaci, ale cała reszta systemu Renownu pozostała niezmieniona.

Oznacza to, że każda postać sezonowa musi ponownie przejść przez wszystkie pięć poziomów Renownu, aby odblokować dodatkowe punkty paragonu i umiejętności, które zdobywaliśmy parę miesięcy temu w podstawowej wersji Diablo 4. Mapa ponownie zasypana jest więc misjami pobocznymi, musimy znów odkrywać większość punktów szybkiej podróży, a dungeony i Codex of Power ponownie oferują te same nagrody.

Reklama

Wydawałoby się, że misje sezonowe wprowadzą trochę różnorodności do całego procesu levelowania, ale w praktyce funkcjonują one bardziej niczym samouczek. Zostajemy wstępnie zaznajomieni z podstawowymi mechanikami Malignant Hearts, gra celowo wysyła nas na kilka krańców mapy, aby stracić jeszcze więcej naszego czasu i kiedy uporamy się z paroma prostymi misjami, wracamy do robienia dungeonów i misji pobocznych.

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że najbardziej efektywnym sposobem na wbicie 50 poziomu postaci okazały się Strongholdy. Wielu graczy wchodziło więc do Strongholdu, zabijało wszystkich przeciwników, a potem wylogowywało się z gry, co powodowało reset całej aktywności. Zamiast odkrywać mapy, robić misji pobocznych i lochów, najlepiej było więc w kółko powtarzać kilka wypakowanych potworami Strongholdów aż do momentu osiągnięcia poziomu wymaganego do wejścia na World Tier 3.

Sezonowe levelowanie jest nudne, powtarzalne i brakuje mu jakiegoś kierunku. System Renownu powinien przestać istnieć albo cały jego progres powinien przechodzić na nowe postaci. W ten sposób moglibyśmy zrobić wszystkie misje poboczne, odkryć punkty szybkiej podróży oraz dungeony i więcej nie wracać do tego uciążliwego grindu.

Solidna mechanika sezonowa

Głównym bohaterem pierwszego sezonu Diablo 4 są Malignant Hearts - nieistniejące w podstawowej wersji gry serca, które zdobywamy ze specjalnych, silniejszych przeciwników. Biżuteria ma teraz sockety o trzech różnych kolorach, w które możemy włożyć nowe Hearty. Rezygnujemy więc z dodatkowego pancerza i wymieniamy je na silne moce współgrające z wybraną postacią.

Mechanika serc jest w zasadzie kopią gemów z Diablo 3 i prawdopodobnie dlatego sprawdza się tak dobrze. Nie jest to system, który odwraca na głowie cały proces rozwoju postaci i funkcjonuje raczej jako przyjemny dodatek do wybranego buildu, ale wciąż można odczuć różnicę względem klas z Eternal Realm. Jako Necromancer, wzbogacony poprzez serca kilkoma bardzo cennymi mechanikami, mam na temat wprowadzonych zmian same dobre rzeczy do powiedzenia.

W cały system serc wpleciono również prosty grind. Na mapie pojawiło się kilka lokacji dedykowanych sezonowej mechanice. Możemy tam wejść, zabić trochę potworów i w końcowej fazie gry farmić w ten sposób najlepsze moce dla naszego buildu.
Pod wątpliwość poddaję na razie głównie plan Blizzarda o usunięciu mechaniki serc w drugim sezonie Diablo 4. Jeżeli każdy sezon ma wiązać się tylko z jedną mechaniką przypominającą Malignant Hearts, nowe aktualizacje będą bardzo szybko nudzić. Blizzard powinien wziąć przykład z Grinding Gear Games i zacząć rozwijać swoją grę w oparciu o feedback graczy po zakończonym sezonie. Po latach takiego podejścia Path of Exile jest teraz wyjątkowo złożonym action RPG, które oferuje mnóstwo aktywności i atrakcyjny, różnorodny endgame.

Battle Pass i Season Journey

Osobiście w Diablo 4 najbardziej doskwiera mi fakt, że nie widzę wiele powodów, aby rozwijać swoją postać do perfekcji. Echo of Lilith wydaje się celem zbyt odległym i wymagającym zdecydowanie zbyt dużo czasu, a po drodze do niej jest jedynie walka z nowym bossem, która szybko staje się bardzo prostym starciem.

Problem ten miały częściowo rozwiązać Battle Pass i Season Journey, ale niestety żadne z nich nie osiągnęło postawionego im celu. Karnet bojowy jest zwyczajnie nudny. Jego levelowanie idzie bardzo szybko, z czym osobiście nie mam większego problemu, ale sama zawartość pozostawia wiele do życzenia. Battle Pass funkcjonuje po prostu jako pasywna atrakcja, do której zaglądamy co jakiś czas, odbieramy kilka nagród i robimy dalej to, co robiliśmy w podstawowej wersji gry.

Season Journey brakuje z kolei zachęcających nagród. Podczas gdy nawet Diablo 3 za podobne aktywności rozdawało słynne skrzydła i różne kosmetyczne przedmioty, Diablo 4 oferuje ekskluzywne tytuły. Biorąc pod uwagę, że innych graczy spotykamy w tej grze głównie na World Bossach, jest to nagroda niemalże bezwartościowa.

Sezonowa przygoda powinna oferować bardziej epickie nagrody i przy okazji podkręcić nieco poziom trudności. Niech ostatnie rozdziały staną się wyzwaniem dla najbardziej oddanych fanów Diablo 4. Gdyby finałową nagrodą był ekskluzywny set dla jakiejś klasy albo specjalna aura wokół naszej postaci, której nie zdobędziemy w żaden inny sposób, Blizzard mógłby postawić przed graczami bardzo ambitne wyzwania i zrobić system podobny do tego z Path of Exile, gdzie wiele osób tygodniami pracuje nad osiągnięciem wyznaczonych celów.

Czy jest aż tak źle?

Pierwszy sezon Diablo 4 prawdopodobnie zostałby nieco lepiej przyjęty przez graczy, gdyby razem z tą aktualizacją do gry nie weszła cała masa nerfów. Blizzard przestraszył się najwyraźniej, że weterani zbyt szybko rozwijają swoje postaci i postanowił poświęcić większość patcha na sprowadzenie do podłogi wielu buildów oraz mechanik. Klasy są słabsze, levelowanie na Barbarzyńcy woła o pomstę do nieba, a sytuacja zaszła tak daleko, że Blizzard musiał zorganizować szybką transmisję z udziałem deweloperów i obiecać, że więcej nie dostaniemy kolejnej takiej aktualizacji.

Jeżeli wcześniej nie graliście w Diablo 4, sezon pierwszy powinien zrobić na Was duże wrażenie. Kampania jest jednym z najlepszych elementów tej gry, rozwój postaci początkowo nie budzi jeszcze takich frustracji, a do 70 poziomu można doświadczyć naprawdę przyjemnego, dopracowanego w wielu kwestiach action RPG.

Dla graczy, którzy zapoznali się dogłębnie z podstawową wersją Diablo 4, pierwszy sezon nie będzie żadną rewolucją. Malignant Hearts jest ciekawym dodatkiem i oferuje grze trochę świeżości, ale nie jest powodem, aby rzucić wszystkie inne tytuły w kąt i zająć się wyłącznie D4. Endgame ma dokładnie te same problemy co ostatnio, miejsca w magazynie wciąż brakuje, a problemy z balansem postaci ma dopiero zacząć naprawiać nadchodząca aktualizacja 1.1.1.

Sezon pierwszy potwierdza jedynie, że Blizzard ma przed sobą bardzo dużo pracy. U podstaw Diablo 4 leży naprawdę udane i angażujące action RPG. Path of Exile nie zbudowano jednak w dzień. Grinding Gear Games musiało popełnić po drodze dużo błędów, wyciągnąć z nich wnioski, zapoznać się z feedbackiem graczy i pomyśleć, jak adresować pewne problemy w przyszłości. Blizzard zapewniał już, że szykuje zmiany, drugi sezon ma naprawić kilka kluczowych systemów, a graczom nie pozostaje nic innego jak uzbroić się w cierpliwość.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Diablo 4 | Blizzard Entertainment
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy