Wolfenstein: The New Order

Legenda powraca. B.J. Blazkowicz już niebawem stoczy kolejną walkę z nazistami i powstrzyma ich przed przejęciem władzy nad światem. Wolfenstein: The New Order nadchodzi!

Ktoś, kto nie pamięta czasów pierwszego Wolfensteina ani choć raz w niego nie grał, nie może nazywać się prawdziwym graczem. To - obok Dooma i Quake'a - prawdziwy prekursor gatunku pierwszoosobowych shooterów. Nie ma się więc co dziwić, że wieść o jego kolejnej kontynuacji zelektryzowała tysiące, jeśli nie miliony graczy z całego świata. Wolfenstein: The New Order - bo taki nadano jej tytuł - ma przywrócić przygodom B.J. Blazkowicza pierwotny blask.

Jeśli nie pamiętacie, B.J. Blazkowicz był głównym bohaterem wszystkich dotychczasowych części Wolfensteina. To amerykański bohater wojenny, agent, który niejednokrotnie rozpracował nazistów i zaliczył starcie z samym Hitlerem. Tym razem przeniesiemy się wraz z nim już do okresu powojennego, a dokładnie do 1960 roku. Miejscem akcji będzie ówczesna Europa, ale w alternatywnej wersji. Autorzy przedstawią nam wizję, w której to naziści jednak wygrali drugą wojnę światową i przejęli kontrolę nad całą kulą ziemską.

Reklama

Jednak ci, którzy pamiętają świat sprzed autorytarnych rządów nazistów, nie zamierzają się poddawać. B.J. Blazkowicz po raz kolejny stawi im czoła, wykorzystując do tego pokaźny arsenał zarówno klasycznych, jak i futurystycznych rodzajów broni. Autorzy (szwedzkie studio MachineGames) nie zamierzają dokonywać rewolucji w mechanice rozgrywki. Wolfenstein: The New Order zapowiada się wręcz typowo. Grę będziemy obserwować z perspektywy pierwszoosobowej, rozstrzeliwując setki nazistów w najróżniejszych wydaniach (w ich szeregach pojawią się m.in. superżołnierze oraz mechy) i delektując się klimatem powojennej Europy w wydaniu science-fiction.

Autorzy zamierzają zawrzeć w Wolfenstein: The New Order oskryptowaną, widowiskową kampanię, w trakcie której czekają nas nie tylko strzelaniny, ale również pościgi samochodowe oraz nurkowanie. Będzie nam także dane przejąć kontrolę nad nazistowskimi maszynami bojowymi. Misje nie będą polegały wyłącznie na strzelaniu. Część zabawy zostanie poświęcona eksplorowaniu lokacji i spokojniejszym fragmentom, podczas których będziemy mogli wczuć się lepiej w panujący dookoła klimat. To właśnie kampania będzie najważniejszym elementem gry. A właściwie będzie jedynym elementem, gdyż twórcy podjęli kontrowersyjną decyzję o całkowitym pominięciu multiplayera.

Wolfenstein: The New Order będzie działał w oparciu o unowocześnioną wersję silnika id Tech 5 autorstwa id Software. Ostatnio wykorzystano go w takich grach, jak RAGE czy The Evil Within. W nowym Wolfensteinie mają zostać z niego wyciśnięte wszystkie soki i oglądane przez nas widoki mają wzbudzić okrzyki zachwytu. Na screenach gra wygląda fantastycznie. Jeśli podobny poziom zobaczymy "na żywo", rzeczywiście będziemy zachwyceni.

W Wolfenstein: The New Order zagramy jeszcze na bieżącej generacji konsol (choć ta kwestia może jeszcze oczywiście ulec zmianie), pod koniec 2013 roku. Szkoda, że nie w multiplayerze, ale jeśli jego brak będzie oznaczał długą, pełną zachwytów kampanię, nie mamy nic przeciwko.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wolfenstein: The New Order | Bethesda | Strzelanki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy