Torment: Tides of Numenera
PlaneScape: Torment, jeden z najbardziej kultowych i legendarnych (nie są to ani odrobinę przesadzone przymiotniki) "erpegów" wszech czasów, powraca. Już nie jako "PlaneScape", ale nadal jako "Torment".
Na oficjalną zapowiedź sequela PlaneScape: Torment czekaliśmy całe lata. Przez ten czas nikt ani nic nie dawało nam najmniejszych nadziei na to, że taki w ogóle powstanie. I nie powstanie. Ale za to doczekamy się duchowego następcy przygód Bezimiennego, zatytułowanego Torment: Tides of Numenera. Za jego produkcję odpowiada studio inXile Entertainment z Brianem Fargo - człowiekiem, który współtworzył i PlaneScape: Torment, i Baldur's Gate, i Icewind Dale - na czele.
To, że Torment: Tides of Numenera powstanie, zawdzięczamy także samym graczom, którzy dofinansowali projekt za pomocą portalu crowdfundingowego Kickstarter. Pożądaną przez twórców kwotę - 900 tysięcy dolarów - udało się zebrać zaledwie w ciągu sześciu godzin, co tylko potwierdza, że po tych wszystkich latach pamięć o Tormencie nie zaginęła i że wciąż mamy ochotę na więcej. Do teraz kwota ta urosła do 3,3 miliona dolarów. Dzięki temu udało się zaangażować do prac nad grą całkiem spore grono projektantów czy scenarzystów, którzy brali udział w tworzeniu oryginalnego Tormenta. Po przekroczeniu 3,5 miliona do zespołu dołączy kolejny - Chris Avellone, główny projektant oryginału. Oczywiście większy budżet oznacza także więcej zawartości - questów, NPC-ów, przedmiotów etc.
No dobrze, a co z samą grą? Czym ona, tak w ogóle, będzie? Choć od premiery oryginału czasy się zmieniły i obecnie na próżno szukać gier, w których fabuła jest ważniejsza niż akcja, inXile Entertainment trzyma się kurczowo korzeni. Torment: Tides of Numenera - podobnie jak PlaneScape: Torment - ma być napędzana scenariuszem, dialogami, wewnętrznymi rozterkami głównego bohatera (i nie tylko). Fabuła pierwowzoru kręciła się wokół jednego pytania: "Co może zmienić naturę człowieka?". Tak też będzie tym razem, inne będzie tylko pytanie: "Ile warte jest jedno życie?". Ponieważ twórcy nie posiadają licencji PlaneScape, akcja Torment: Tides of Numenera będzie się toczyć w zupełnie nowym uniwersum, acz - rzecz jasna - wzorowanym na tym znanym z PlaneScape: Torment.
W grze wcielimy się w bohatera służącego za ostatnie naczynie dla pewnej antycznej świadomości, która odnalazła drogę do nieśmiertelności poprzez przenoszenie się w razie śmierci do kolejnego żywego ciała. Celem naszego podopiecznego będzie przede wszystkim znalezienie odpowiedzi na szereg dręczących go pytań. Autorzy nie zamierzają nam zbyt wiele narzucać. Na początku zabawy karta bohatera będzie raczej czysta. Zapiszemy ją z czasem, rozwiajając jego osobowość i historię poprzez interakcje ze światem. Będziemy mogli wybrać jedną z trzech klas postaci o osobliwych nazwach, ale będących de facto odpowiednikami wojownika, maga oraz łotra. Każdą z nich będziemy mogli dostosowywać do naszych upodobań, modyfikując m.in. styl walki.
Autorzy zapewniają, że Torment: Tides of Numenera NIE będzie RPG-iem akcji. Oczywiście walka się w grze pojawi, ale będzie o wiele, wiele mniej istotna od fabuły. Ta z kolei będzie nie tylko rozbudowana, ale również nieliniowa. Ciąg dalszy historii będzie uzależniony od podejmowanych przez nas decyzji, zarówno większych, jak i pomniejszych, wręcz codziennych. W grze pojawi się także unikatowy system moralny, w którym nie będzie jasnego podziału na czerń i biel, na dobro i zło. Zamiast tego pojawi się pięć różnych "elementów" w różnych kolorach, z których każdy będzie odpowiadał za inne wartości, wpływające na ludzką, życiową motywację - na przykład niebieski za rozsądek i mądrość, a czerwony za pasję, emocje, działanie itp. Te "elementy" będą wpływać na dziedzictwo głównego bohatera, a to z kolei zagwarantuje mu specjalne umiejętności oraz moce. Autorzy przygotowują aż jedenaście takich zestawów (po dwa dla każdego "elementu" i jeden dla neutralności).
Aby utrzymać klimat znany z PlaneScape: Torment, twórcy nie zdecydowali się na trójwymiarową oprawę, pozostając przy grafice 2,5-wymiarowej. To znaczy, że tła będą dwuwymiarowe (prerenderowane), a poruszające się po nich postacie oraz oświetlenie przedstawione zostaną w trzech wymiarach. Całe szczęście, nie wyobrażamy sobie Tormenta w 3D. Obok możecie zobaczyć pierwsze artworki (w tym jedno z teł). Klimatyczne, nieprawdaż?
Torment: Tides of Numenera może być prawdziwym spełnieniem marzeń wszystkich "erpegowców", a w szczególności tych, którzy z Bezimiennym spędzili ponad sto godzin (tak jak ja). Nie przeszkadza nam, że gra została osadzona w nowym uniwersum, że nie oparto jej na zasadach Dungeons & Dragons. Najważniejsza jest dla nas fabuła oraz klimat. A chyba nikt nie zaopiekowałby się tymi elementami tak dobrze i tak właściwie (Torment to Torment), jak inXile Entertainment.