Star Wars Jedi: Fallen Order - zapowiedź

Star Wars Jedi: Fallen Order /materiały prasowe

​Czy wiesz, które gry zaprezentowane na tegorocznych E3 znalazły się w pierwszej trójce rankingu popularności? Cyberpunk 2077, Marvel's Avengers i - właśnie - Star Wars Jedi: Fallen Order.

To, że Cyberpunk 2077 okazał się numerem jeden największych targów "growych" na świecie, to spełnienie marzeń CD Projekt RED, ale i wszystkich kibiców rodzimego game devu (do których ja sam się zaliczam). Jednak powód do otwierania szampanów miał także Disney, którego dwie marki znalazły się wśród najpopularniejszych tytułów zaprezentowanych w Los Angeles. Chodzi o Marvel's Avengers oraz o Star Wars Jedi: Fallen Order. W poniższym tekście skupiamy się na tym drugim tytule.

Reklama

E3 2019 były okazją do tego, aby po raz pierwszy pokazać Star Wars Jedi: Fallen Order w akcji. Nie mogłem się doczekać, aż zobaczę gameplay z pierwszej od dawna single playerowej gry, osadzonej w uniwersum "Gwiezdnych wojen". I co? I byłem zniesmaczony tym, co zobaczyłem. Jednak im więcej słuchałem o produkcji studia Respawn Entertainment (twórców m.in. serii Titanfall), tym bardziej się do niej przekonywałem i zaczynałem ekscytować tym, co czeka nas w listopadzie tego roku (kiedy to będzie miała miejsce premiera).

Akcja Star Wars Jedi: Fallen Order będzie się rozgrywać pomiędzy trzecim a czwartym epizodem filmowej sagi, w okresie tuż po wykonaniu słynnego rozkazu 66. W grze wcielimy się w niejakiego Cala Kestisa (wcielił się w niego Cameron Managhan, znany m.in. z serialu "Gotham"), młodego padawana, któremu udało się przeżyć mord przeprowadzony przez imperatora Palpatine na zakonie Jedi. Obecnie niedoszły rycerz Jedi ukrywa się w Środkowych Rubieżach, na planecie Bracca, pracując jako złomiarz. Pewnego dnia sytuacja zmusza go do tego, by użyć Mocy, co sprowadza na niego pościg imperialnej Inkwizycji, zajmującej się dobijaniem ocalałych członków zakonu. Cal rozpoczyna ucieczkę, podczas której trafi na tajemniczą Cere, która pomoże mu dokończyć trening Jedi, oraz na członków formującego się dopiero ruchu oporu, w tym na znanego z "Łotra 1" Sawa Gerrerę.

Electronic Arts powtarza na każdym kroku, że Star Wars Jedi: Fallen Order będzie skoncentrowany w stu procentach na kampanii single player. Gra opowie zamkniętą historię, pokaże sporo efektownie wyreżyserowanych scen i nie będzie zawierać żadnych lootboksów. Co więcej, nie będzie to gra na kilka, a na kilkanaście godzin. Wygląda więc na to, że miłośnicy "Gwiezdnych wojen" otrzymają w końcu to, na co tak długo czekali.

Niektórzy nazywają Star Wars Jedi: Fallen Order "casualowym, gwiezdnowojennym Dark Souls" - i coś w tym określeniu rzeczywiście jest. Gra będzie trzecioosobową zręcznościówką, w której większość czasu spędzimy na eksplorowaniu kilku dostępnych planet (będziemy się mogli pomiędzy nimi swobodnie przemieszczać na pokładzie naszego statku - The Stinger Mantis), bieganiu, skakaniu po platformach oraz - przede wszystkim - na emocjonujących starciach ze zróżnicowanymi przeciwnikami. Naszą główną bronią będzie miecz świetlny, wokół którego zbudowano prawie całą mechanikę alki, oraz Moc, która pozwoli nam rzucać przeciwnikami na lewo i prawo, przyciągać ich czy spowalniać obiekty. Na pokazanym gameplayu wygląda to bardzo efektownie.

Wracając do podobieństw do Dark Souls, będzie ich co najmniej kilka. Przede wszystkim walka przy użyciu miecza świetlnego będzie łatwa do opanowania, ale jeśli będziemy chcieli osiągnąć w niej mistrzostwo, czeka nas długi trening. Wśród przeciwników pojawi się zwykłe mięso armatnie, ale również silniejsze jednostki (jak Purge Trooperzy, wyposażeni w elektryczne kije) oraz bossowie. Do każdego z nich trzeba będzie podchodzić nieco inaczej, ale nie będzie to stricte jeden, określony sposób - możliwości będzie mnóstwo.

Kolejne nawiązanie do Dark Souls to miejsca medytacji, w których będziemy mogli odpocząć i wydać zdobyte punkty umiejętności, korzystając z trzech odrębnych drzewek. Co ciekawe, gdy to zrobimy, przeciwnicy wokół się respawnują (skąd my to znamy?!) Autorzy dali nam też trochę swobody w eksplorowaniu planet. To, że będziemy mogli latać pomiędzy nimi, kiedy będziemy chcieli, to jedno, ale poza tym lokacje nie będą całkiem korytarzowe. Przeciwnie, będą nas zachęcać do tego, by do nich wracać, np. po tym, jak zdobędziemy umiejętności, które pozwolą nam zrobić w nich coś, czego wcześniej nie mogliśmy. Nasz cel w poszczególnych miejscach nie będzie wyraźnie oznaczony. Owszem, zawsze będziemy mieli jakieś zadanie do wykonania, ale sami będziemy musieli dotrzeć do jego rozwiązania, posługując się mapą oraz towarzyszącym nam cały czas droidem BD-1.

Trochę niespodziewanie okazało się, że Star Wars Jedi: Fallen Order nie powstaje na bazie silnika Frostbite (tak jak seria Battlefield), a na podstawie Unreal Engine 4. Grafika, którą mogliśmy zobaczyć podczas gameplayu, zdecydowanie robi wrażenie. Zarówno projekty lokacji, efekty specjalne czy animacja postaci wypadają świetnie. Jedyny przeciętnie wyglądający element to twarze postaci - modele są mało szczegółowe, a mimika drętwa. Jednak to, co widzieliśmy na E3, to dopiero alpha, więc niewykluczone, że ostatecznie i ta część oprawy zostanie dopracowana. Nie trzeba będzie natomiast dopracowywać ścieżki dźwiękowej, która będzie się składać z doskonale znanych i uwielbianych motywów. To samo tyczy się voice actingu. Warto przy tej okazji wspomnieć, że głosu Saw Gerrerze użyczy ten sam aktor, który zagrał tę postać w "Łotrze 1" - Forest Whitaker.

Star Wars Jedi: Fallen Order zapowiada się wybornie. Jeśli - podobnie jak ja - nie zachwyciliście się gameplayem pokazanym na E3 2019, to pamiętajcie, że ta gra to prawdopodobnie coś znacznie więcej niż to, co na nim pokazano. A czy tak jest w istocie, dowiemy się już 15 listopada tego roku!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama