Saints Row: Pierwsze wrażenia z rebootu serii
W zeszłym tygodniu mieliśmy przyjemność wziąć udział w przedpremierowym pokazie Saints Row, długo wyczekiwanego przez fanów serii rebootu. Wszystko wskazuje na to, że Deep Silver pozostaje przy podstawowych założeniach swojej gry i głównym atutem pozostanie przede wszystkim czerpana z widowiskowych akcji frajda.
10 maja wzięliśmy udział w pokazie Saints Row z udziałem członków Deep Silver. Głównym bohaterem tego wydarzenia była bardzo obszerna prezentacja gameplayu. Zobaczyliśmy kilka różnych rodzajów misji, prostego w obsłudze co-opa i tę samą demolkę, która towarzyszyła wszystkim poprzednim odsłonom serii.
Do premiery gry zostały już nieco ponad trzy miesiące, więc mieliśmy już parę okazji, żeby zobaczyć Saints Row w akcji. Podczas zeszłorocznego The Game Awards zadebiutował krótki gameplay trailer, który pokazał kilka najciekawszych elementów gry. Potwierdził również, że Saints Row pozostaje szalonym, nieprzewidywalnym bratem Grand Theft Auto. Gracz przebrany za taco i wingsuity mówiły same za siebie.
Bardzo podobne sygnały dawała prezentacja opcji personalizacji, która odbyła się pod koniec kwietnia. Podczas 20-minutowego materiału obejrzeliśmy dziesiątki fryzur, setki ubrań, kostiumów, sposobów modyfikacji broni, pojazdów, a nawet możliwość stworzenia własnej kryjówki i zbudowania jej według naszego uznania.
Prezentacja z zeszłego tygodnia potwierdziła dotychczasowe spekulacje, zasypując graczy dodatkowo toną zawartości i contentu, którego nie widzieliśmy jeszcze w Saints Row. Przede wszystkim, Deep Silver faktycznie kładzie bardzo duży nacisk na customizację. Zanim w ogóle wystrzelono pierwszą kulę z karabinu, zobaczyłem kilka różnych kolorów szminek, włosów i ekstrawaganckie fryzury, którymi mogę pochwalić się na ulicach wirtualnego miasta.
Na każdym kroku Deep Silver pokazuje swobodę, jaką gwarantuje graczom nowe Saints Row. Ta swoboda dotyczy zarówno doboru koloru tapicerki naszego pojazdu, jak i samego gameplayu. Jest to zdecydowanie najlepszy element tej gry, który zawsze doceniałem w Saints Row. Jasnym było od początku, że jest to gra, która nie traktuje siebie zbyt poważnie i jej głównym zadaniem jest po prostu dostarczenie frajdy graczom.
Nikt nie będzie przejmował się tutaj realizmem, poziomem trudności czy łatwością kontrolowania odrzutu konkretnych broni. Kwintesencją Saints Row jest dla mnie jedna z zaprezentowanych nam przez Deep Silver aktywności na bardzo rozległej mapie miasta, Mayhem. Paru graczy stanęło po prostu ramię w ramię i zaczęło wysadzać wszystko, co znajdowało się w zasięgu ich wzroku. Takie zadanie powierzyła im gra - "blow stuff up".
Z otwartymi ramionami przyjmuję więc takie nowości jak chociażby wingsuit, który widzieliście już w zwiastunie z TGA. Podczas naszej prezentacji okazało się, że jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Samochody mogą bowiem zostać wyposażone w katapulty w stylu Jamesa Bonda. Za pomocą jednego przycisku jesteśmy w stanie wylecieć wysoko w powietrze, odpalić wingsuit i porzucić podróżowanie pojazdami w imię latania.
Równie ekscytującą nowością jest fakt, jak prosty będzie co-op w Saints Row. Mieliśmy okazję zobaczyć, jak szybko gracze są w stanie dołączyć do naszej sesji i pomóc nam w którejś z misji. Deweloperzy Deep Silver zaznaczali oczywiście, że podczas kampanii są też wolniejsze momenty stworzone z myślą o jednym graczu, które pozwalają nam bliżej poznać najbliższe nam postaci. Nie da się jednak ukryć, że cała ta rozwałka będzie cztery razy przyjemniejsza, kiedy dołączy do Was trójka znajomych.
Jeżeli czegokolwiek brakowało mi podczas minionej prezentacji, była to dodatkowa porcja szaleństwa. Rozgrywce towarzyszyły dosyć standardowe dla shooterów narzędzia. Widzieliśmy pistolety, karabiny, snajperki i walki z różnych pojazdów. Gra stawia nas oczywiście w różnych szalonych scenariuszach i wygląda jak świetny sposób na spędzenie sobotniego wieczoru, ale kiedy myślę o Saints Row, przypomina mi się chociażby seria broni Seven Deadly Sins. Pamiętam słynnego Penetratora, wyrzutnię ośmiornic, które przejmowały kontrolę nad przeciwnikiem i Armchair-A-Geddon, siejący spustoszenie fotel. Jestem bardzo ciekawy, jak daleko będzie w stanie posunąć się Deep Silver w dzisiejszych czasach.
Saints Row po dotychczasowych prezentacjach zapowiada się na doskonałą grę, która pozwoli nam wyłączyć myślenie na parę godzin, przebrać się za kolorowego jednorożca i w gronie swoich znajomych siać spustoszenie w wirtualnym mieście. Reboot zapowiada się na więcej tego, za co fani pokochali tę serię. Dla miłośników Saints Row trudno o lepszą wiadomość.