Kingdom Come: Deliverance - zapowiedź

Gdy myślimy: "RPG", w naszej wyobraźni pojawiają się przede wszystkim światy fantasy. Baldur's Gate, PlaneScape: Torment, Neverwinter Nights, Dragon Age, Wiedźmin...

Jednak raz na czas pojawiają się rodzynki. Było i RPG w uniwersum "Gwiezdnych wojen" (Star Wars: Knights of the Old Republic), było i w klimatach science fiction (Mass Effect), a w przyszłym roku będzie i w... średniowieczu. Tak, proszę państwa, Kingdom Come: Deliverance zapowiada się na średniowiecznego Skyrima z domieszką Mount & Blade. A odpowiada zań czeskie studio Warhorse, w którym pracują między innymi twórcy kultowej Mafii.

Reklama

Kingdom Come: Deliverance przeniesie nas do roku 1403, do okresu tuż przed wojnami husyckimi. Autorzy BARDZO dużą wagę przykładają do odwzorowania w grze ówczesnych realiów. Możemy być pewni, że otoczenie, broń czy NPC-e będą wyglądać tak, jak w podręcznikach do historii. W grze odwiedzimy Czechy, napotkamy Krzyżaków, a także polskich rycerzy. Akcja ma się toczyć na planszy o powierzchni 9 kilometrów kwadratowych.

To dużo mniej niż chociażby w GTA V (126 kilometrów kwadratowych), ale i tak całkiem sporo. Poza tym mamy mieć pełną swobodę w jej przemierzaniu. W grze pojawi się także fabuła, rozliczne dialogi oraz możliwości (czy też konieczność) podejmowania mniej lub bardziej istotnych decyzji.

W Kingdom Come: Deliverance wcielimy się w przeciętnego kowala, którego rodzina została zamordowana przez wrogą armię. Choć jest to postać poniekąd nakreślona, to my sami zdecydujemy o tym, kim zostanie w przyszłości - czy wojownikiem, czy łucznikiem, czy złodziejaszkiem etc.

Z czasem będziemy oczywiście rozwijać jej statystyki, umiejętności, modyfikować ją dzięki alchemii, a także zbierać coraz lepszą broń, pancerz oraz dodatki (w sumie do obsadzenia będziemy mieli 20 slotów). W grze pojawi się także crafting, więc wiele rzeczy - jak mikstury leczące czy nową broń - stworzymy sobie sami. Oczywiście pod warunkiem, że będziemy dysponowali odpowiednimi umiejętnościami oraz składnikami.

Jednym z ważniejszych elementów w Kingdom Come: Deliverance będzie walka - rozbudowana, realistyczna, choć jednocześnie dynamiczna. Podczas pojedynków będziemy mogli poruszać się całkiem swobodnie, a także dowolnie wyprowadzać ciosy - decydować nie tylko o sile uderzenia, ale także o miejscu, w które będziemy chcieli trafić (czy nam się to uda, to inna sprawa).

Z kolei ataki przeciwnika będziemy mogli blokować, a także zbijać w wybranym przez nas kierunku. Możliwe, że będzie to jeden z bardziej realistycznych systemów walki, z jakimi się do tej pory zetknęliśmy. A gdy dodamy do tego jeszcze fakt, że weźmiemy udział nie tylko w pojedynkach jeden na jeden, ale również w dużych bitwach czy oblężeniach, to samą myśl na plecach pojawiają się ciarki.

Kingdom Come: Deliverance powstaje na bazie technologii CryEngine 3 i trzeba przyznać, że Warhorse dobrze wie, jak się z nią obchodzić. Gra wygląda przepięknie, a do tego realistycznie, bez fajerwerków typowych dla światów fantasy. Cieszy także wierność historii. Wszystkie lokacje - począwszy od wiosek po twierdze - są wyraźnie inspirowane początkiem piętnastego wieku.

Jeśli jesteś miłośnikiem RPG-ów i średniowiecza, Kingdom Come: Deliverance to dla ciebie gra wymarzona. Ale nawet, jeśli lubisz tylko jedno z dwojga, to i tak powinieneś się nią zainteresować. Jednak do premiery pozostało jeszcze dużo czasu. Produkcja ma ujrzeć światło dzienne dopiero w przyszłym roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama