Holstin - pierwsze wrażenia. Polska, lata 90. i tajemnicze zaginięcie

Holstin to gra praktycznie nieznana, a z paru powodów cokolwiek interesująca. Przekonałem się, grając w jej krótkie demo.

Polska, lata dziewięćdziesiąte. Pewien wąsaty mężczyzna wyrusza na poszukiwania swojego przyjaciela, Bartka. Znajomy przestał odbierać telefony, a jego ostatnim znanym miejscem pobytu była niewielka miejscowość o nazwie Jeziorne-Kolonia. Na miejscu zastaje paskudną ulewę, dziwnych mieszkańców i... wszędobylską maź z mackami. To nie będzie wycieczka w rodzaju tych miłych, które wspomina się później latami, oglądając zdjęcia wywołane u fotografa.

Holstin zaczyna się niewinnie. Otóż trafiamy do niewielkiego domu, szukając wskazówek przydatnych w poszukiwaniach Bartka. Chałupa wygląda, jakby przeszło przez nią tornado. Przedmioty walają się po podłodze, a w lampach brakuje żarówek, podobnie jak bezpieczników w skrzynce. A na domiar złego wejścia do większości pomieszczeń strzeże wspomniana maź. Na szczęście mackowate coś ustępuje przed światłem, więc operując  umiejętnie ograniczoną liczbą żarówek i bezpieczników, zwiedzamy po kolei każdy zakamarek.

Reklama

Na tym etapie Holstin to przygodówka w klimatach horroru, z której wręcz bije aura małomiasteczkowej Polski z lat dziewięćdziesiątych. Charakterystyczny wystrój, obraz Jana Pawła II na ścianie, stary telewizor, a na nim elegancka, biała serweta. Swojsko pozwalają poczuć się także głosy NPC-ów, nagrane z udziałem autentycznie brzmiących aktorów. W budowaniu atmosfery horroru ważną rolę pełnią z kolei dźwięki dobiegające z otoczenia - skrzypienie desek, spadające z łoskotem obrazy, rzęsisty deszcz i potężne grzmoty. Studio Sonka naprawdę wie, co robi.

W wersji demo zapoznałem się z początkowym, dosyć spokojnym i wypełnionym łamigłówkami fragmentem gry. Jednak twórcy przygotowują coś więcej. W dalszej części staniemy do walki ze stworami rodem z koszmarów. Wynaturzone stwory będą czaić się w cieniu, a my będziemy musieli radzić sobie z nimi, dysponując mocno ograniczoną amunicją i zapasami. Jeśli twórcy nie przesadzą, zapowiada się naprawdę ciekawie.

Sonka zrealizowało Holstin w technologii pozwalającej na pokazanie pikselowej grafiki w trójwymiarowym środowisku, z dynamicznym oświetleniem. Wszystko, co widzicie na zrzutach ekranu, to nie statyczny obraz. Wszystkie lokacje przedstawiono w trzech wymiarach, a my możemy je w każdej chwili dowolnie obracać. Możemy, a nawet musimy, aby dojrzeć wszystkie interesujące szczegóły.

Coś mi mówi, że o Holstin będzie jeszcze głośno. Nawet jeśli nie zagranicą, to na naszym rodzimym poletku. Chcecie się przekonać na własnej skórze, co to za gra? Poproście na Steamie o dostęp do wersji demo - możliwe, że wam się uda. A wszyscy pozostali muszą czekać do premiery. Ta nastąpi dopiero... nie wiadomo kiedy. W drugim i trzecim kwartale bieżącego roku twórcy planują ukończyć kolejne części gry. Nie wiem, jak wy, ale ja czekam i trzymam kciuki!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Holstin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy