Godus - beta-test

Peter Molyneux tworzy nową grę. Nową, ale ze starymi, dobrze znanymi zasadami. Czy Godus ma szansę zostać nowym Populousem?

Aby się o tym (wstępnie) przekonać, położyliśmy ręce na wersji beta, która dostępna jest od jakiegoś czasu na Steamie. Słowem wstępu - w Godusie wcielimy się (jak to przeważnie u Molyneuxa bywa i czego można domyślić się już po samym tytule) w boga. Naszym zadaniem jest pomoc niewielkiemu plemieniu w rozwoju - rozmnażaniu się, budowie domów, zdobywaniu pożywienia etc.

Z kolei głównym narzędziem, które do tego wykorzystujemy, jest repertuar naszych boskich mocy. Od samego początku możemy tworzyć nowe połacie terenu, wyrównywać górzyste obszary, karczować drzewa czy rozbijać skały. A później, wraz ze zdobywaniem nowych zdolności, robi się coraz ciekawiej.

Reklama

Bo początek, trzeba przyznać, jest flegmatyczny i średnio zachęcający do dalszej zabawy. Ot, mamy planszę z niewielkim skrawkiem terenu, na którym mogą się osiedlić nasi poddani, i zaczynamy go poszerzać naszą boską dłonią. Nasze dzieło pozwala im na ekspansję i rozmnażanie się, a także zwiększa ich wiarę w to, że coś/ktoś nad nimi czuwa. W efekcie nad domkami pojawiają się różowe kulki - po kliknięciu ich zdobywamy punkty wiary, których potrzebujemy, aby korzystać z naszych mocy.

Zasady są proste i nawet najbardziej początkujący gracze odnajdą się w Godusie bez problemu. W świat gry wprowadzani jesteśmy stopniowo - na początku mamy dostęp tylko do podstawowych mocy, ale z czasem zbieramy karty, które pozwalają nam na dokonywanie coraz bardziej spektakularnych cudów (wywoływanie trzęsień ziemi, tworzenie bagien czy zabijanie dzikich zwierząt). Otrzymujemy je za nasze dokonania, a także odnajdujemy w skrzyniach poukrywanych (niezbyt skrzętnie) na planszy. Ponadto zdobywamy specjalne przedmioty, surowce czy technologie.

W becie mogliśmy zapoznać się tylko z trzema epokami z aż dwunastu zaplanowanych. Przejście do każdej kolejnej wymaga od nas zdobycia określonych kart. Każda era różni się wyraźnie od poprzedniej, wprowadzając do zabawy nowe moce czy technologie. Zaczynamy od epoki prymitywnej, a zakończyć mamy na... kosmicznej, która pozostaje na razie w sferze wyobrażeń. Co nas czeka na dalszych etapach, tego dopiero się dowiemy.

Godus daje nam także możliwość konkurowanie ze sztuczną inteligencją oraz z żywymi graczami. Pojedynki odbywają się na osobnych planszach i na specjalnych zasadach. Na przykład musimy w określonym czasie zgromadzić większą liczbę wyznawców albo zebrać więcej kryształów niż przeciwnik. W końcowym produkcie liczba trybów będzie znacznie większa niż w becie.

Choć Godus zaczyna się ślamazarnie i później też nie zachwyca tempem rozgrywki, a do tego wymaga od nas ciągłego, oszalałego wręcz klikania, zabawa z czasem zaczyna wciągać, a my jesteśmy coraz bardziej ciekawi, co będzie dalej. Nie przeszkadza bardzo uboga szata graficzna, która akurat nie jest w tym przypadku specjalnie ważna. O wiele bardziej zależy mi na tym, aby Molyneux i spółka dodali grze jeszcze trochę tempa i ograniczyli to ciągłe klikanie. Wszystko rozumiemy, ale granie w tempie 10 kliknięć na sekundę może wykończyć nam myszki!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama