EA Sports WRC. Graliśmy w wersję przedpremierową. Jest szansa na sukces?

Niedawno mieliśmy okazję przetestować przedpremierową wersję wyczekiwanej produkcji od EA Sports. WRC to nie tylko zupełnie nowy rozdział w historii wirtualnych rajdów, ale także swoisty spadkobierca takich tytułów, jak Dirt Rally, czy Dirt Rally 2. Czy nowość ma szansę sprostać wygórowanym oczekiwaniom fanów? Sprawdźcie.

Kiedy kanadyjskie studio EA Sports przy współpracy z Codemasters ogłosiło przejęcie licencji do zawodów World Rally Championship, wielu fanów wirtualnych rajdów przyjęło tę informację z wielkim entuzjazmem. Oto miał szansę powstać w pełni licencjonowany produkt nastawiony nie tylko na casualowych graczy, ale też na bardziej "profesjonalnych" simracerów. O tym, czy stało się tak w rzeczywistości, mogliśmy się przekonać samodzielnie, za sprawą udostępnionej nam na krótki okres wersji przedpremierowej.

Zacznijmy jednak od początku. Wersja EA Sports WRC, którą otrzymaliśmy do testów, była okraszona gigantycznym napisem "work in progres", a oficjalny dystrybutor podkreślił, że zapewnia ona ograniczony dostęp do niektórych funkcji i nie prezentuje finalnego produktu. Ponieważ grę otrzymaliśmy na stosunkowo krótki czas, pominiemy tu detale dot. trybów gry, czy ich zawartości, a skupimy się na walorach dotyczących jazdy, grafiki i dźwięku. Uspokajamy jednak, że "aktywności" w grze jest naprawdę sporo, a główne danie stanowi rozbudowany tryb kariery. Nie zabrakło także głośno zapowiadanego trybu budowy samochodu -  ten pozostawia pewien niedosyt - oraz szerokich możliwości personalizacji naszego wirtualnego awatara. Na wzór gier Forza Horizon, pojawia się także tryb "oklejania" rajdówek, dzięki czemu przy odrobinie wytrwałości można stworzyć swoje własne wyjątkowe malowanie z udostępnionych elementów.

Reklama

A sposobności do oklejania samochodów bez wątpienia będzie sporo. W EA Sports WRC możemy zasiąść za kierownicami samochodów rajdowych WRC z lat 1997-2011 oraz 2017-2021. Są także pojazdy z klas Rally2, Rally4, F2 Kit Car, NR4/R4, Super 1600 oraz Super 2000. Perełkę stanowią legendy rajdów z 70., 80. oraz ostatniej dekady XX wieku. Łącznie liczba dostępnych pojazdów przekracza 60, a co więcej - w każdym modelu możemy samodzielnie dostosować ustawienia, począwszy od dobrania odpowiednich opon, przez zmianę twardości amortyzatorów i kąta nachylenia kół, aż po odpowiednie dostosowanie przełożeń skrzyni biegów. Fani kombinowania z setupami będą bez wątpienia zadowoleni.

Możliwości wspomnianych rajdówek możemy sprawdzić na blisko 600 km odcinków, a większość z tras można uruchomić w warunkach odpowiadających czterem porom roku. W porównaniu do poprzednich gier rajdowych od studia Codemasters, gdzie trasy były niejako poskładane z podobnych do siebie segmentów, tym razem twórcy przeszli samych siebie. Dość powiedzieć, że niektóre z tras zostały dosłownie przeniesione 1:1 z rzeczywistych oesów rajdowych. Dzięki temu jazda po większości z dostępnych dróg sprawia gigantyczną radość, a fani WRC bez wątpienia odnajdą na nich wiele charakterystycznych elementów znanych, chociażby z telewizyjnych relacji.

Wrażenia potęguje ponadto grafika oparta na silniku Unreal Engine czwartej generacji. Ta prezentuje się naprawdę okazale, zwłaszcza na skąpanych w deszczu leśnych odcinkach. Wprawdzie bardziej ortodoksyjnym graczom może przeszkadzać natłok wszelakich nowoczesnych efektów świetlnych i bloomów, jednak za sprawą rozbudowanych opcji istnieje możliwość dostosowania ustawień do własnego "widzi mi się". Gra - przypomnijmy w wersji przedpremierowej - działa także całkiem nieźle na nawet nieco starszych maszynach. Na komputerze wyposażonym w procesor i5 11400F, kartę graficzną GeForce RTX 3060 Ti oraz 16GB pamięci RAM, przy ustawieniach wysokich/ultra, klatki FPS utrzymywały się na poziomie 40-60, co w zupełności wystarczyło do komfortowej rozgrywki.

Przejdźmy jednak do tego, co najważniejsze, a więc fizyki samochodów oraz samej jazdy. Tutaj od razu musimy zasmucić największych maniaków symulacji - WRC wciąż daleko do realizmu znanego, chociażby z Richard Burns Rally. Samochody potrafią zachować się miejscami bardzo nienaturalnie, a poziom ich przyczepności - zarówno na odcinkach szutrowych, jak i na asfalcie - bywa wyraźnie nazbyt wysoki. Na próżno tu szukać efektu blokowania kół, czy uślizgów na szybkich łukach. Także wykonanie popularnego w rajdach manewru, jakim jest scandinavian flick okazuje się tu szalenie trudne, ze względu na zbyt łatwy "powrót" auta na odpowiedni tor jazdy.

Nie oznacza to jednak, że mamy tu do czynienia z typową "zręcznosciówką". EA Sports WRC w udany sposób balansuje pomiędzy arcade, a symulacją, wyraźnie trzymając poziom Dirt Rally, aniżeli np. Drit 4. Gra na kierownicy wymaga od nas nie lada skupienia, a ciągnące się wieloma kilometrami najdłuższe odcinki nierzadko potrafią dosłownie fizycznie wymęczyć gracza. Bez wątpienia mamy tu do czynienia z dużym wyzwaniem, zwłaszcza w przypadku samochodów tylnonapędowych. Świetnie czuć także wagę większości samochodów, co jest sporym progresem względem "kartonowatości" znanej, chociażby z Dirt Rally 2.

Zdajemy sobie także sprawę, że w obecnych czasach tworzenie kolejnego RBR nie miałoby większego sensu ze względów sprzedażowych, dlatego propozycja EA oraz Codemasters wydaje się najbardziej sensownym rozwiązaniem, a co najważniejsze - gra w takiej formie wciąż sprawia gigantyczną frajdę.

Prawdziwą perełką produkcji okazuje się natomiast jej udźwiękowienie. Zaprawdę chylimy czapki przed pracą wykonaną przez twórców. Każdy z wirtualnych pojazdów brzmi dokładnie tak, jak jego prawdziwy odpowiednik, a odgłosy towarzyszące niektórym z historycznych modeli wchodzących na obroty, dosłownie powodują u gracza wystąpienie gęsiej skórki. Także dźwięki otoczenia stoją na najwyższym poziomie. Na śródziemnomorskich odcinkach, tuż przed momentem odliczania do startu z łatwością wychwycimy dobiegający zza szyb odgłos cykad, a jazda po szutrze powoduje stukot kamyków obijających się o podwozie auta.

Podsumowując EA Sports WRC w wersji przedpremierowej możemy śmiało stwierdzić, że bez wątpienia jest na co czekać. Pomimo że gra ma swoje niedociągnięcia w kwestii fizyki, większość wad nadrabia ogromnym współczynnikiem frajdy płynącej z jazdy, wieloma rozbudowanymi trybami, niezłą grafiką i absolutnie genialnym udźwiękowieniem. Z pełną świadomością możemy stwierdzić, że szykuje się godny następca serii Dirt Rally.
Premiera gry nastąpi już 3 listopada tego roku i dostępna będzie na konsolach nowej generacji PlayStation5 oraz Xbox Series X|S, a także na komputerach osobistych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Electronic Arts
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy