Dune: Spice Wars - pierwsze wrażenia

Czy znowu nastanie moda na "Diunę"? Jeśli wszystkie produkcje osadzone w uniwersum Franka Herberta będą trzymały poziom Dune: Spice Wars, jestem przekonany, że tak.

"Diuna" to przede wszystkim klasyka literatury science fiction. Powieść Franka Herberta, wydana w 1965 roku, szybko podbiła świat. Czytelnicy byli zachwyceni, a wraz z nimi jurorzy najbardziej prestiżowych plebiscytów w dziedzinie literatury fantastycznej, z Nebulą i Hugo na czele.

W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych moda na "Diunę" wróciła, głównie za sprawą filmu Davida Lyncha oraz gier stworzonych przez studio Westwood. Wygląda na to, że teraz historia zatacza koło i wszyscy znów będziemy się zachwycać opowieścią osadzoną na piaszczystej planecie Arrakis. W ubiegłym roku zachwycił film Denisa Veilleneuve, a w tym zachwyca... gra Dune: Spice Wars.

Reklama

Produkcja studia Shiro Games niedawno trafiła do fazy wczesnego dostępu na Steamie. Nie mogła mnie ominąć okazja, by sprawdzić, jak wygląda współczesna wariacja na temat RTS-a i strategii 4X, do tego osadzona w uwielbianym przeze mnie od dziecka uniwersum. Co prawda to dopiero wczesna wersja, ale tak dopracowana, że już teraz można by wystawić grze ocenę. Z tą się wstrzymam, bo do premiery twórcy planują opublikować sporo nowej zawartości, w tym kampanię fabularną oraz dwie dodatkowe, grywalne strony konfliktu. Nie potrzebuję jednak ani godziny więcej, aby przekonać się, że Shiro Games stworzyło prawdziwy pochłaniacz czasu. Wessał mnie z siłą pustynnego czerwia.

Dune: Spice Wars to - jak wspomniałem - połączenie strategii czasu rzeczywistego z podgatunkiem 4X. Tak więc z jednej strony mamy akcją toczącą się na naszych oczach (choć w każdej chwili można przyspieszyć lub zatrzymać upływ czasu), bez podziału na tury, ale z drugiej - dużą złożoność. O wiele większą, niż w klasycznych Dune 2, Dune 2000 i Emperor: Battle for Dune. Ja bym powiedział, że to taki miks Emperor: Battle for Dune z serią Sid Meier's Civilization. W mojej opinii ten miszmasz  wypada znakomicie. Podczas zabawy drga struna nostalgii, nie doskwierają archaizmy, a własnego charakteru nie brakuje w żadnym elemencie.

Dune: Spice Wars to złożona strategia, która wymaga dość dużego zaangażowania, szczególnie na starcie. Już na ekranie z wyborem strony konfliktu utknąłem na dobry kwadrans. Poza tym, że musiałem zdecydować, czy chcę grać Atrydami, Harkonnenami, Fremenami, czy Najemnikami, to jeszcze przyszło mi wybrać dwóch z czterech dostępnych doradców (to znane postacie, takie jak Lady Jessika czy Feyd Rautha). Oczywiście każda strona i każdy doradca ma odmienne zalety i wady, więc warto dobrze się zastanowić. Choć po spędzeniu z grą kilku wieczorów muszę przyznać, że Shiro Games mogłoby się pokusić o jeszcze większe zróżnicowanie.

Po wybraniu strony konfliktu i doradców przenosimy się na Arrakis i rozpoczynamy wojnę o drogocenną przyprawę. Sposobów na zwycięstwo jest kilka. Nie musimy mieć wcale najsilniejszej armii i obracać w pył wszystkich wrogów. Aby przejąć władzę nad Diuną, możemy też zdobyć odpowiednie wpływy Hegemonii albo objąć urząd Gubernatora. Tak czy inaczej, czeka nas wiele mniej i bardziej istotnych decyzji do podjęcia w takich aspektach, jak ekonomia, technologia, dyplomacja i szpiegostwo. Chcąc się rozwijać, musimy rozszerzać naszą strefę wpływów. Wysyłamy ornitoptery na zwiady, przejmujemy kontrolę nad wioskami i zajmujemy pola przyprawy.

Elementów i zależności pomiędzy nimi jest w Dune: Spice Wars wiele, więc zanim zaczniecie czerpać maksimum przyjemności z rozgrywki, przygotujcie się na kilkugodzinną naukę. Nie przejmujcie się ograniczeniami językowymi - Shiro Games wydało grę także z polskimi napisami (są dostępne w standardzie, już we wczesnej wersji). A później... bawcie się długo i namiętnie. Gdyby nie to, że Dune: Spice Wars to RTS, napisałbym, że działa w niej znany od wielu lat syndrom jeszcze jednej tury. A tak muszę napisać, że działa syndrom... jeszcze jednej minuty. I jeszcze jednego przesypanego ziarenka piasku na Arrakis.

Jeśli tęsknicie za grami w uniwersum "Diuny", po prostu musicie sięgnąć po Dune: Spice Wars. Tym bardziej że tytuł jest sprzedawany za naprawdę uczciwe pieniądze (110 złotych). Już teraz otrzymacie w tej cenie dopracowaną strategię, która wystarczy wam na dwadzieścia albo i więcej godzin. A w przyszłości będziecie otrzymywać dalszą zawartość, w tym kampanię dla pojedynczego gracza oraz kolejne strony konfliktu do wyboru. Koniec końców Dune: Spice Wars powinna przybrać rozmiary i kształt gry na setki godzin z myszką w dłoni. Nie tylko dużej, ale i wciągającej i dopracowanej. Czy nie na to właśnie czekali wszyscy gracze miłujący prozę Franka Herberta?  

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dune: Spice Wars
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama