Disney Infinity

Disney miał zrezygnować z produkcji wysokobudżetowych gier wideo, ale w budżecie bajkowego giganta znalazło się miejsce na Disney Infinity - wyjątkowo ambitną, sandboksową produkcję.

Około dwa tygodnie temu Disney oficjalnie zapowiedział Disney Infinity, ale podczas hollywoodzkiej konferencji tyle samo udzielono informacji, co pozostawiono pytań bez odpowiedzi. Na szczęście od tamtej pory rozwiano rozliczne wątpliwości i wiemy już, czym najnowsza gra będzie. A w zasadzie nie powinniśmy pisać "gra". Disney Infinity ma być czymś w rodzaju "platformy do grania" z dołączonym specjalnym peryferium, zwanym Infinity Base, na którym będziemy rozmieszczać plastikowe figurki, reprezentujące bohaterów pojawiających się na ekranie.

Wszystkie figurki zostaną przygotowane przez prawdziwych fachowców - tych samych, którzy tworzyli figurki dla Square Enix. Poza tym, że będziemy je mogli wykorzystać w grze, powinniśmy czerpać przyjemność z samego zbierania ich. Wśród nich pojawią się bohaterowie najróżniejszych produkcji Disneya, tacy jak Kaczor Donald, Sully czy Jack Sparrow. Po umieszczeniu ich figurek na planszy zostaną one przeniesione na ekran. Co podkreślają twórcy, nie pojawią się na nim jednak sami bohaterowie, tylko reprezentujące ich plastikowe zabawki. Jeśli na przykład w wyniku starcia z przeciwnikiem rozpadną się na plastikowe części, a nie kawałki futra i mięsa.

Reklama

Mechanika Disney Infinity będzie przypominać inną grę Disneya, Skylanders. Figurki po postawianiu na planszy będą przenoszone na ekran telewizora. Gdy zechcemy zmienić bohatera, którym aktualnie kierujemy, zamienimy figurki na planszy. Ponadto każda plastikowa zabawka będzie miała wbudowaną pamięć, na której będzie zapisywany jej aktualny poziom rozwoju. Oczywiście figurkami będzie się można wymieniać z innymi graczami albo wykorzystywać je podczas zabawy na innej konsoli. W podstawowej wersji otrzymamy startowy pakiet postaci, a kolejne będzie można dokupić.

Jeśli chodzi o samą rozgrywkę, Disney Infinity ma łączyć w sobie elementy z LittleBigPlanet, Minecraft i Just Cause. W grze mamy znaleźć dwie opcje zabawy - Playsets oraz Toy Box. Pierwsza będzie czymś w rodzaju połączonych ze sobą kampanii fabularnych, z których każda będzie oparta na innej licencji Disneya. W podstawowej wersji otrzymamy trzy światy - jeden z "Potworów i spółki", drugi z "Iniemamocnych", a trzeci z "Piratów z Karaibów". W praktyce każdy z nich ma być odrębną grą, z odmiennym klimatem i stylem zabawy. Kolejne "playsety" będzie można dokupić. W każdym spotkamy się z różnorodnymi misjami, wypełnionymi po brzegi akcją. Czekają nas zadania, w których będziemy biegać, skakać, latać, jeździć, strzelać etc. Ot, Just Cause w uniwersach Disneya.

W nagrodę za przechodzenie kolejnych misji będziemy otrzymywać specjalne zabawki, dekoracje, fragmenty budynków czy pojazdy, którymi później możemy "poszaleć po okolicy". Każdy bohater będzie miał indywidualny wachlarz rzeczy do odblokowania. Niestety, misje rozgrywane różnymi postaciami będą wyglądały już identycznie. Każde zadanie będziemy wykonywać w podobny sposób, niezależnie od tego, czy wybierzemy kogoś dobrego, czy złego. Według twórców, ukończenie pojedynczego "playsetu" będzie wymagało 6-7 godzin. Chyba, że będziemy chcieli odkryć wszystko, co będzie do odkrycia - wtedy czas ten wydłuży się nawet do 10 godzin. Co oznacza, że gra w podstawowej wersji wystarczy nam na 20-30 godzin.

Ale mówimy tutaj tylko o trybie Playsets, a przecież Disney Universe będzie oferował jeszcze opcję Toy Box, w której czeka na nas bardziej otwarta, sandboksowa formuła zabawy. W tej części wszystkie znane z Playsets zasady trafią do kosza, a my będziemy mogli popuścić wodze wyobraźni. W Toy Box wszystkich bohaterów będziemy mogli wyposażać we wszelkie dostępne gadżety i bawić się nimi w dowolnym uniwersum. Wyobraźcie sobie na przykład Jacka Sparrowa, wyposażonego w plecak odrzutowy, latającego wśród współczesnych wieżowców.

W Toy Box będziemy mogli połączyć swoje siły z innymi graczami - z jednym przy jednej konsoli albo z aż trzema, grając przez sieć. Oczywiście będzie można także pojedynkować się nawzajem, np. w deathmatchu dwóch na dwóch. Gracze będą mogli tworzyć także własne plansze, a nawet swoje własne minigry, wykorzystując do tego bogaty w możliwości edytor. Wszystkie swoje twory będą mogli później wgrywać na serwery Disney Infinity i chwalić się nimi przed innymi.

Autorzy wprowadzili do trybu Toy Box także tzw. dyski mocy, które będziemy mogli położyć pod figurkami, by poprawić ich umiejętności. W podobny sposób można będzie także dodać do gry tekstury oraz specjalne przedmioty. Na przykład po aktywowaniu dysku inspirowanego produkcji Disneya pt. "Miasteczko Halloween" otrzymamy możliwość zmiany całego otoczenia na takie w stylu typowym dla tamtej animacji.

Disney Infinity to jedna z ciekawszych propozycji w historii gier wideo ze stajni Disneya. W koncepcji twórców drzemie ogromny potencjał. Pomysły na wykorzystanie interaktywnej planszy będą mogli rozwijać jeszcze przez kilka lat. Po premierze każdej nowej animacji Disneya w sklepach pojawią się pewnie nowe figurki oraz "playsety". Pozostaje tylko kwestia ceny. O ile za podstawową wersję zapłacimy pewnie niewiele więcej niż 200 złotych, to już każda dodatkowa figurka czy nowy zestaw misji będą kosztować po kilkadziesiąt złotych. Disney Infinity może się więc okazać bardzo drogą zabawką.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Disney Infinity | PlayStation Vita
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama