Book of Demons - beta-test

W skrócie można by napisać, że Book of Demons to polski klon Diablo, ale byłoby to zbytnie uproszczenie.

Zacznijmy od tego, że Book of Demons to część cyklu zaplanowanego przez rodzime studio Thing Trunk. Chodzi o serię Return 2 Games, w ramach której zostanie wydanych kilka tytułów inspirowanych mocno złotą epoką pecetowego grania. Każdy z nich będzie hołdem oddanym przebojom z lat dziewięćdziesiątych, takich jak właśnie Diablo.

O kolejnych dopiero przeczytamy i usłyszymy, a póki co skupmy się na Book of Demons, które niedawno trafiło na Steama we wczesnej wersji. Spędziliśmy z nią dwa długie wieczory i jesteśmy gotowi, aby wydać pierwszą opinię. A zatem...

Reklama

Na pierwszy rzut oka Book of Demons wygląda jak Diablo, tyle że z grafiką rysowaną, wykonaną w taki sposób, abyśmy mieli wrażenie obcowania z... papierem. Otoczenie jest rysunkowe, postacie papierowe, a podczas zabawy zbieramy karty. Te ostatnie zastępują rozwój postaci, jaki znamy z przeboju Blizzarda.

Co prawda, przemierzając podziemia, zdobywamy punkty doświadczenia, ale wkraczając na wyższe poziomy, nie poprawiamy naszemu bohaterowi (we wczesnej wersji dostępny jest jedynie wojownik) cech, takich jak siła czy zręczność, a jedynie zwiększamy maksymalną liczbę punktów życia lub many (służących nam do rzucania czarów, a jakże).

Naszym hubem w Book of Demons jest wioska, w której możemy zrobić zakupy czy zidentyfikować znalezione przedmioty. Standard. Właściwa rozgrywka toczy się natomiast w podziemiach, które przemierzamy poziom po poziomie, dążąc do ostatecznego starcia z potężnym demonem. Po drodze czekają nas starcia z kościotrupami, zombie i innymi przedstawicielami raczej standardowego bestiariusza. Po pokonanych wrogach wypadają różne skarby - złoto, przedmioty i kolejne karty, wzmacniające naszą postać.

Mechanika rozgrywki w Book of Demons jest nieco... dziwna. Nasza postać nie może bowiem poruszać się swobodnie po przemierzanych podziemiach (które - notabene - są za każdym razem generowane losowo). Cały czas chodzi po wytyczonych ścieżkach, z których nie ma prawa zboczyć - inaczej niż stwory, które napotyka.

Natomiast wrogów może atakować z dystansu, nie bacząc na to, że wymachuje mieczem, a ci z kolei stanowią dla nas zagrożenie dopiero wtedy, gdy znajdą się blisko nas (no, chyba że strzelają z łuku). To nietypowe zagranie ze strony twórców, które ogranicza naszą swobodę w zasadzie bez żadnego konkretnego powodu.

Pomimo, że graliśmy we wczesną wersję Book of Demons, to nie zauważyliśmy w niej żadnych dokuczliwych błędów. Gra prezentuje się dobrze (podoba nam się rysunkowa estetyka!) i tak też działa - płynnie, bezproblemowo.

W związku z tym wydaje nam się, że Thing Trunk spokojnie mogłoby ją wydać za tydzień czy dwa, nawet nie bacząc na brak wszystkich zaplanowanych bohaterów (tych mogłoby dodać za jakiś czas, po odpowiednim ich dopracowaniu). I jesteśmy pewni, że ten polski hack'n'slash znajdzie spore grono odbiorców, którzy będą się weń zagrywać przez wiele dni. Podziemia w Book of Demons są bowiem ogromne...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Book of Demons
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama