Test MSI Radeon RX 5700 XT GAMING X
Jako, że od premiery kart graficznych AMD z rodziny Navi zdążyło trochę wody w Wiśle upłynąć, na rynku mamy już całkiem sporo konstrukcji niereferencyjnych. Jedną z nich, której będziemy się bliżej przyglądać w dzisiejszym teście, jest MSI Radeon RX 5700 XT GAMING X. To najwyższy model Navi w ofercie tego producenta, wyróżniający się eleganckim wyglądem oraz dużych rozmiarów systemem chłodzącym z dwoma wentylatorami. Już za chwilę przekonacie się, jak poradzi sobie w testach na tle wariantu referencyjnego - zarówno jeśli chodzi o wydajność, jak i temperatury oraz hałas.
W momencie pisania tekstu za MSI Radeon RX 5700 XT GAMING X trzeba było zapłacić w sklepach przynajmniej 2159 zł. Biorąc pod uwagę, że akceleratory referencyjne startują mniej więcej od pułapu 1850 zł, dopłata wydaje się być spora. Z drugiej strony, różnica jakości jak najbardziej może ją uzasadniać, a ponadto nie należy zapominać, że inne topowe modele Navi, takie jak ASUS ROG STRIX, PowerColor Red Devil, czy też SAPPHIRE NITRO+, uszczuplą Wasz portfel jeszcze bardziej - o jakieś 120-150 zł. Zatem chociaż produkt MSI trudno nazwać ekonomicznym w swojej klasie, do górnego zakresu widełek cenowych jeszcze trochę brakuje.
MSI Radeon RX 5700 XT GAMING X to sporych rozmiarów karta graficzna - długa na około 30 cm, a ponadto efektywnie trzyslotowa, z uwagi na chłodzenie o sporej wysokości. Cooler składa się z dwuczęściowego radiatora, mającego bezpośredni kontakt z rdzeniem oraz sekcją zasilania (pamięć chłodzi osobna płytka), oraz dwóch 90 mm wentylatorów. Ponadto na pokładzie jest sześć ciepłowodów, wspomagających transfer ciepła między segmentami oraz w ich obrębie. Za zasilanie odpowiadają dwie 8-pinowe wtyczki, zaś w temacie podświetlania mamy diody LED na szczycie osłony chłodzenia, współtworzące iluminowane logo MSI z charakterystycznym smokiem. Na śledziu znajdziemy cztery wyjścia obrazu: trzy sztuki DisplayPort 1.4 oraz pojedyncze HDMI 2.0b.
Na pierwszy ogień idzie najnowsza część popularnej serii wojennych gier akcji od EA DICE, czyli Battlefield V. Tytuł ten wykorzystuje autorski silnik Frostbite 3.0, który od czasu swojego debiutu został rozbudowany o wsparcie niskonarzutowych API, najpierw Mantle, a potem DirectX 12, zaś ostatnio również o śledzenie promieni (ang. ray-tracing) oraz implementację DLSS. Co ciekawe, starsze DirectX 11 notuje w rzeczonej produkcji wyjątkowo niskie wyniki bez aktywnego prerenderowania klatek, tak więc pomiary odbywają się przy wybranej nowszej wersji.
Kolejna gra to Metro Exodus, a więc następny taśmowiec, chociaż oczywiście wydawany z mniejszą częstotliwością, tym razem od ukraińskiego studia 4A Games. Jak na topową produkcję spod skrzydeł NVIDII przystało, tytuł ten wspiera zarówno śledzenie promieni, jak i wygładzanie krawędzi DLSS. Aczkolwiek techniki te pozostają nieaktywne w ramach testów, które odbywają się mapie Tajga, będącej jedną z najbardziej wymagających lokacji w całej grze. Oznacza to, że przez większość czasu liczba FPS powinna być wyższa od zanotowanych wartości.
Na deser mamy zaś bardzo popularne sieciowe zmagania czołgistów, czyli esportową World of Tanks od Wargaming.net. Opisywana gra rzecz jasna nie należy do grona zabójców najnowszych procesorów czy kart graficznych, głównie ze względu na swój masowy charakter, który sprawia, że ma po prostu działać na możliwie szerokiej palecie komponentów, także tych starszych. Niemniej jednak, mając odpowiednio mocny sprzęt, możemy pokusić się o rozgrywkę w rozdzielczości 4K.
W temacie temperatur oraz kultury pracy testowana karta spisuje się bardzo podobnie jak SAPPHIRE NITRO+ Radeon RX Vega 64, uważana przez nas za wzór wśród najwydajniejszych modeli Radeonów. Innymi słowy, chłodzenie zaprojektowane przez MSI jest doskonałe, zapewniając dobre temperatury oraz bardzo niski poziom hałasu. Model referencyjny został dosłownie zmieciony z powierzchni ziemi - różnica to ponad 10 °C oraz 10 dBA. Natomiast pobór prądu jest wysoki, co wynika z podniesionego limitu mocy (ang. power limit), tak więc tutaj warto się zastanowić nad obniżeniem go z powrotem do poziomu przewidzianego przez AMD, gdyż krok ten nie zapewnia spektakularnego wzrostu osiągów.
Zaczynając od wydajności, testowana MSI Radeon RX 5700 XT GAMING X jest około 3,8% szybsza od wariantu referencyjnego, zatem przewaga nie jest duża. Ale podobnie sytuacja wygląda dla autorskich GeForce RTX 2070 SUPER, co wynika z faktu, że najnowsze serie GPU obu producentów już na wstępie są dość mocno wyżyłowane. Na dużą pochwałę zasługują na to temperatury oraz poziom hałasu, które nie odstają od najlepszych jakościowo konstrukcji z zielonego obozu. Tym samym firma MSI pokazała, że jak najbardziej da się okiełznać Naviego bez uciekania się do chłodzenia cieczą. Powiemy więcej - cooler poradził sobie także z OC do 2200/1900 MHz, chociaż oczywiście sensowność takich ustawień jest dyskusyjna, gdyż towarzyszy im kolejny spory skok poboru prądu.
Jeżeli chodzi o kwestie wizualne, to recenzowanej karcie zdecydowanie nie można odmówić dobrego smaku oraz wysokiej jakości wykonania. Płytka usztywniająca ze szczotkowanego aluminium zapewnia ciekawy wygląd, podobnie jak stylowa osłona systemu chłodzenia. W zasadzie jedynym problemem MSI Radeon RX 5700 XT GAMING X jest, mimo wszystko, bliskość cenowa najtańszych modeli GeForce RTX 2070 SUPER, które są nieco szybsze, a ponadto mają inne zalety. Ale nie zmienia to faktu, że wśród akceleratorów klasy Navi to absolutnie najwyższa półka jakościowa i jak najbardziej warto mieć go na uwadze podczas podejmowania decyzji zakupowych. MSI stanęło na wysokości zadania, dostarczając produkt niemal idealny (przyczepić się można co najwyżej do zużycia energii).
Zapraszamy do sprawdzenia rozszerzonej wersji recenzji na wortalu ITHardware.pl, gdzie znajdziecie więcej wyników, a także bardziej zaawansowane podejście do tematu, którym rozwiejemy (mamy nadzieję) wszelkie potencjalne wątpliwości. Zapraszamy również do komentowania, nasi redaktorzy z chęcią podejmą dyskusję i pomogą w wypadku pytań.