Test monitora Gigabyte Aorus CV27F z panelem 165 Hz, FreeSync 2 i HDR
Kto powiedział, że trzeba mieć ogromne doświadczenie, żeby dostarczyć na rynek świetne monitory? Gigabyte udowadnia, że wystarczy wsłuchać się w głosy graczy i można świętować sukces - dwa pierwsze monitory producenta, tj. Aorus AD27QD i Aorus KD25F, były niezwykle udane, a teraz dołącza do nich kolejny. Aorus CV27F to model nastawiony na płynną rozgrywkę, gamingowe udogodnienia i co równie ważne... konkurencyjną cenę.
A mówimy o 27-calowym monitorze z zakrzywionym ekranem 1500 R i panelem typu VA o rozdzielczości Full HD (1920 x 1080 pikseli), natywnym odświeżaniu 165 Hz oraz czasie reakcji 1 ms (wartość MPRT, czyli uwzględniająca potencjalne rozmycia). 8-bitowa matryca zapewnia 90% pokrycie palety DCI P3 i 8-bitową głębię koloru, a należy też wspomnieć, że maksymalna jasność wynosi tu 400cd/m2, kontrast 3000:1, a monitor wspiera technologię AMD Radeon FreeSync 2 HDR z kompensacją niskiej liczby klatek na sekundę (LFC). Producent nie zapomniał też o innych ważnych aspektach, dlatego Aorus CV27F otrzymał ergonomiczną podstawę, podświetlenie RGB oraz bogaty zestaw portów. A jako że mamy do czynienia z gamingową konstrukcją, to możemy też liczyć na dodatkowe funkcje, jak Black Equalizer, Aim Stabilizer, aplikacja OSD Sidekick, celownik, czasomierz, licznik naekranowy, redukcja niebieskiego światła czy aktywna redukcja szumów w słuchawkach podłączanych do monitora. I jeśli wydaje się Wam, że taki monitor musi kosztować mały majątek, to jesteście w błędzie, bo Aorus CV27F został wyceniony na 1549 PLN.
Za tę cenę otrzymujemy naprawdę bogaty zestaw, w którym oprócz samego urządzenia czeka pełen zestaw kabli, tj. zasilające, sygnałowe (HDMI, DisplayPort) oraz USB. Dzięki temu montaż i podłączenie urządzenia są niezwykle szybkie, a my nie musimy się martwić o to, czy na pewno posiadamy w domu odpowiednie przewody. Jeśli zaś chodzi o stylistykę monitora, to od razu widać, że mamy do czynienia z konstrukcją dla graczy - design jest dość agresywny, nowoczesny, z cienkimi ramkami wokół ekranu i utrzymany w czarnej stylistyce, przełamanej jedynie przez logo marki Aorus w srebrnym kolorze z przodu oraz grawerowane hasło Team up. Fight on na tylnym panelu. Jest też coś dla miłośników LED-ów, a mianowicie podświetlane logo w kształcie skrzydeł na tylnym panelu, które daje ciekawy efekt i pozwala na synchronizację z innymi podzespołami wspierającymi technologię Fusion. Producent zadbał również o dobór odpowiednich materiałów, które nie tylko dobrze wyglądają i są wytrzymałe, ale i znacznie ograniczają zbieranie odcisków palców, co jest przecież zmorą współczesnych urządzeń - złego słowa nie można też powiedzieć o spasowaniu elementów, które zostało wykonane bardzo profesjonalnie.
Z pewnością nie będziemy też narzekać na ergonomię sprzętu, bo możemy regulować wysokość (sprzęt możemy podnieść o 130 mm), obrót (o 20° w obie strony) i pochylenie ekranu (w zakresie 26°, od -5° do +21°). Zakrzywienie matrycy to z kolei kwestia gustu, ale w tym wypadku z pewnością nie będzie ono przeszkadzało, choć trudno powiedzieć też, czy daje jakieś realne korzyści. W ramieniu znajduje się otwór na wyprowadzenie kabli, dzięki któremy na naszym biurku będzie panował porządek, a podstawę zaprojektowano w kształcie litery V, by jednocześnie zapewniała stabilność i nie zajmowała zbyt wiele miejsca - dla fanów wieszania monitorów jest też wsparcie dla standardu VESA 100. Jak już wspominaliśmy, Aorus CV27F oferuje bogaty zestaw portów, na który składają się DisplayPort 1.2, 2 x HDMI 2.0, dwa analogowe audio mini jack (wejście na mikrofon i słuchawki), 2 x USB 3.0 z opcją szybkiego ładowania urządzeń mobilnych (5 V/1.5 A) oraz złącze zasilania.
Przejdźmy zatem do tego, co najważniejsze, czyli samej matrycy - Aorus CV27F może się pochwalić matowym panelem, który świetnie radzi sobie w nasłonecznionym pomieszczeniu, niwelując wszelkie odbicia czy refleksy świetlne, a jednocześnie nie jest zbyt ziarnisty. A jak wypada jego specyfikacja? Testy z użyciem kolorymetru wykazały, że monitor faktycznie oferuje niemal pełne pokrycie gamutu sRGB (99,5%). Jeżeli chodzi o kontrast, to również zgadza się z deklaracjami producenta i wynosi 3052,2:1, temperatura barwowa 6460K jest bliska ideału, a nie musimy obawiać się także dużych przekłamań w kolorach, ponieważ średni błąd Delta E to tylko 2,33. Na kąty widzenia też nie powinniśmy narzekać, bo choć deklarowane przez Gigabyte 178° w pionie i poziomie jest w przypadku zakrzywionej matrycy niemożliwe do uzyskania, to do wartości 55-60° nie odczujemy żadnego dyskomfortu w żadnej z płaszczyzn (warto przy tym pamiętać, że VA przy odchyleniu przeważnie nie przekłamuje kolorów, ale traci kontrast).
Aorus CV27F korzysta z podświetlenia W-LED zasilanego w modelu Flicker-free, dzięki czemu nie musimy martwić się migotaniem obrazu - możemy też skorzystać z trybu redukcji rozmycia w ruchu, polegającej na naprzemiennym wygaszaniu i zapalaniu się diod w celu poprawy ostrości ruchomego obrazu. Maksymalna jasność monitora wynosi 442,87 nitów w trybie domyślnym (użytkownika), co jest świetnym rezultatem, ale nieco gorzej jest z minimalną - 47,35 nitów to trochę za dużo, ale korzystając z różnych trybów i ustawień można ją obniżyć. Mały zarzut można mieć też do równomierności podświetlenia, ponieważ odchylenia sięgają miejscami 15%, ale trzeba pamiętać, że dużo zależy tu od konkretnej “sztuki". Jeżeli zaś chodzi o input lag, który określa jak szybko matryca reaguje na nasze polecenia, Aorus CV27F zanotował w testach bardzo dobry wynik, poniżej 8 ms.
Graczy z pewnością zainteresuje również kwestia ostrości obrazu w ruchu, która w niektórych gatunkach ma ogromne znaczenie. Aorus CV27F oferuje bardzo wysoką częstotliwość odświeżania, natywnie 165 Hz i pod względem ostrości obrazu ruchomego jest jednym z najszybszych monitorów VA, jakie mieliśmy okazję testować. Sytuację poprawia jeszcze wsparcie dla drugiej generacji FreeSync, czyli możemy liczyć na skuteczne eliminowanie efektu rozrywania obrazu i stutteringu, a monitor wspiera też technikę kompensacji spadków płynności, która poprawia płynność poniżej dolnego progu granicznego (w tym przypadku 48 kl./s) poprzez duplikowanie klatek, kiedy ich liczba spada poniżej minimum dla FreeSync. Gigabyte zapewnił w swoim modelu również obsługę podstawowego standardu szerokiego zakresu tonalnego, VESA DisplayHDR 400, czego efekty widać gołym okiem - jakość kolorów i przejść tonalnych w przypadku wszelkich źródeł oświetlenia wypada lepiej z HDR, choć oczywiście nie jest to poziom znacznie droższych konkurentów.
Podsumowując, Gigabyte znowu udowodnił konkurentom, że można dostarczyć na rynek świetnej jakości gamingowy monitor, wyposażony w nowoczesne rozwiązania, nie odstraszając przy okazji potencjalnych klientów jego ceną. Aorus CV27F to z jednej strony urządzenie, które świetnie wygląda, zostało starannie wykonane z materiałów wysokiej jakości i z dużą dbałością o ergonomię użytkowania, a z drugiej oferuje przydatne gamingowe funkcje, wsparcie dla FreeSync 2 i HDR oraz co najważniejsze, świetną jakość obrazu. Producent zadbał o dokładne odwzorowanie kolorów, dobre poziomy jasności, niski input lag czy odświeżanie na poziomie 165 Hz - matryca jest naprawdę szybka, co z pewnością docenią fani wszystkich dynamicznych strzelanek, gdzie czas reakcji jest na wagę złota. Mówiąc krótko, jeśli poszukujecie właśnie monitora do gier, to Aorus CV27F może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Zapraszamy do sprawdzenia rozszerzonej wersji recenzji na wortalu ITHardware.pl, gdzie znajdziecie więcej wyników, a także bardziej zaawansowane podejście do tematu, którym rozwiejemy (mamy nadzieję) wszelkie potencjalne wątpliwości. Zapraszamy również do komentowania, nasi redaktorzy z chęcią podejmą dyskusję i pomogą w wypadku pytań.