Razer Mamba 2015 - jak sprawuje się nowa myszka znanego producenta?
To według Razera najbardziej zaawansowana mysz gamingowa na świecie.
Pierwsza sprawa to sensor. Jego maksymalna czułość to absurdalne 16 000 dpi. Obecnie nikt nie daje więcej, a na pytanie "i co z tego" pozwolę
sobie nie odpowiedzieć, bo sam ustawiam gryzonia w przedziale 800- 2400 dpi. Oczywiście w Mambie takie wartości też są dostępne.
Do tego dochodzi jeszcze niewielka odległość lift-off - już po podniesieniu myszy na 0,1 mm sensor przestaje podawać zmiany położenia, więc grając na bardzo niskiej czułości, można bezproblemowo przenosić mysz w powietrzu w inne miejsce.
Druga nowość to system zmiany oporu stawianego przez główne przyciski. Reguluje się go dwiema śrubami umieszczonymi na "brzuszku". Zakres to od około 45 do 95 gramów, dzięki czemu zadowoleni będą zarówno snajperzy i czołgiści, zazwyczaj preferujący twardy spust, jak i mobowcy, dla
których im lżej, tym lepiej. Przyczepić można się jedynie do faktu, że służący do regulacji "śrubokręt" nie ma swojego miejsca w obudowie myszy, więc
łatwo go zgubić - ale to typowy imbus, więc tragedii nie będzie.
Trzecia bardzo dobra rzecz to tryb pracy bezprzewodowej. Wbudowany akumulator wystarcza na 20 godzin gry, a gdyby to było za mało, warto przepiąć kabel z podstawki dokującej do myszy i można jechać dalej. Tryby te zapewniają identyczną pewność i szybkość działania, jedyna różnica to
brak plączącego się kabla (który i tak jest bardzo dobry, bo dość giętki i w oplocie).
Ostatnia sprawa to podświetlenie RGB, zgodne z systemem Chroma. Niby nic nowego, ale wygląda bardzo dobrze, bo można na przykład reagować na strzały czy pokazywać postępy ładowania akumulatora.
Gdyby brać pod uwagę jedynie kwestie czysto technologiczne, najnowsza Mamba jest super - chyba że wolisz gryzonie bardzo lekkie, bo ten waży 135 gramów, co trudno nazwać wagą piórkową. Albo jesteś leworęczny, bo mimo dość symetrycznej budowy ta mysz ewidentnie zaprojektowano z myślą o praworęcznych.
Ale jest jeszcze cena. Na nasze warunki wręcz absurdalna, skoro świetne gryzonie gamingowe znanych firm (jak G502 Logitecha czy DeathAdder
Razera) można mieć za mniej niż 300 zł. Są wprawdzie przewodowe i nie mają regulacji oporu przycisków, ale kosztują znacznie mniej. Zresztą Mamba
też w wersji przewodowej występuje. Nazywa się wtedy Tournament Edition i nie ma regulacji oporu, ale sensor jest ten sam, a cena niemal o połowę niższa...