Nvidia prezentuje karty graficzne RTX 2070, RTX 2080 oraz RTX 2080 Ti

​Po długich miesiącach "przecieków" i nieoficjalnych informacji, Nvidia oficjalnie zaprezentowała nową rodzinę potężnych kart graficznych dla graczy: RTX 2070, RTX 2080 oraz RTX 2080 Ti. "RT" w nazwie to odniesienie do technologii ray tracing, która ma być prawdziwą rewolucją. Zobaczymy.

Czym jest ray tracing? To bardzo wymagające pod względem obliczeniowym kalkulowanie realistycznego rozchodzenia się światła, na podstawie dokładnego analizowania, gdzie i jak odbiją się poszczególne promienie światła.

Dotychczas pełnoprawny ray tracing zarezerwowany był dla branży filmowej czy reklamowej, gdzie efekt końcowy renderowało się raz, więc czas potrzebny na wygenerowanie kolejnej klatki nie miał większego znaczenia. Twórcy takich produkcji mogli więc postawić na głęboki i zaawansowany ray tracing, co przekłada się na świetne efekty wizualne.

Reklama

Gry wideo są oczywiście renderowane w czasie rzeczywistym i muszą reagować na poczynania gracza, a dostępny na rynku sprzęt nie radził sobie z liczeniem odbić wszystkich promieni światła w locie. Deweloperzy stosowali więc - i nadal stosują - przeróżne sztuczki i tricki, by symulować efekt.

Rodzina RTX ma sprawić, by te sztuczki nie były już potrzebne, oferując wystarczającą moc obliczeniową oraz specjalne biblioteki DirectX Ray Tracing (DXR), przygotowane przez Nvidię we współpracy z Microsoftem.

Brzmi świetnie, ale wprowadzanie takich nowinek zawsze obarczane jest problemami. Plusem jest wsparcie monopolisty z Redmond, ale warto dodać, że zaawansowanego ray tracingu nie wspiera jeszcze żaden z ogólnodostępnych silnik graficzny. Unreal Engine 4 ma otrzymać stosowną łatkę dopiero pod koniec roku.

Nvidia zaangażowała już jednak pierwsze studia, które wprowadzają technologię. Powstaje podobno 21 tytułów z odpowiednimi rozwiązaniami, w tym Metro Exodus, Battlefield 5 oraz Shadow of the Tomb Raider, a do tego PlayerUnknown's Battlegrounds, Mechwarrior 5: Mercenaries czy Final Fantasy 15.

Do czego, z praktycznego punktu widzenia, najlepiej nadaje się ray tracing? Jak pokazuje już poniższy zwiastun od Nvidii, nową technologię zobaczymy w pierwszej kolejności patrząc na generowane w czasie rzeczywistym odbicia: na wodzie czy metalowych powierzchniach.

Wracając do nowych kart graficznych, najmocniejszym modelem będzie oczywiście RTX 2080 Ti, z 4352 jednostkami obliczeniowymi CUDA (3584 w GTX 1080 Ti), 11 GB pamięci GDDR6 o przepustowości 616 GB/s (484 GB/s w GTX 1080 Ti). Nowe pamięci i więcej jednostek obliczeniowych pozwalają zwiększyć moc przy jednoczesnym obniżeniu taktowania, do 1350 MHz (1480 MHz w GTX 1080 Ti). Zapotrzebowanie na prąd pozostaje takie samo.

Inne innowacje to uwzględnienie portu USB Type-C VirtualLink, co powinno szczególnie spodobać się posiadaczom sprzętu rzeczywistości wirtualnej. W ten sposób mogą przesyłać prąd, obraz i dźwięk za pomocą jednego kabla.

Nowe urządzenia będą także w stanie generować obraz 7680 × 4320 (8K UHD) w 60 klatkach na sekundę, choć tak ogromna liczba pikseli będzie wymagała dwóch kabli DisplayPort 1.4. Do tego inne funkcje z gamy Nvidii, jak Ansel, G-Sync HDR i NVLink.

Ceny? Wysokie, sięgające 999 dolarów za topowy RTX 2080 Ti. Historia pokazała nie raz, że w Polsce cen kart graficznych nie warto jednak przeliczać z obcych walut, ponieważ ostatecznie i tak są jeszcze wyższe. Dlatego też warto poczekać na szczegóły.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy