Microsoft ma problem z jakością kontrolerów?
Nie tylko Nintendo ma problem z "dryfującymi" analogami w kontrolerach. Sąd w Stanach Zjednoczonych orzekł, że pozew zbiorowy z kwietnia, złożony w identycznej kwestii przeciwko Microsoftowi, może być kontynuowany, a teraz został wzbogacony o nowe dane i poszkodowanych.
Nowy pozew - z 2 października - trafił już do sądu, dokładnie wyjaśniając, o co chodzi. Do konfliktu dołączyło także siedem kolejnych osób, liczących zapewne na to, że Microsoft zdecyduje się na ugodę oraz wypłacenie odszkodowania, zamiast długiej i niekorzystnej marketingowo batalii prawnej.
Co więcej, zaktualizowany pozew obejmuje teraz już nie tylko standardowe kontrolery Xbox One, ale także droższe modele Xbox Elite Series 1 oraz 2. Te ostatnie wydano w 2019 roku, więc powinny one - teoretycznie - być pozbawione usterki, która wywołuje "dryfowanie" analogów bez udziału gracza.
Problem jest dość irytujący: nawet jeśli nie dotykamy kontrolera, konsola nadal uznaje, że jest inaczej i rejestruje ruch. Widać to na przykład w produkcjach ze swobodną kamerą - gracze nic nie robią, lecz perspektywa powoli się przesuwa. Podobne problemy ma także Nintendo ze swoimi Joy-Conami.
W nowym pozwie są nawet dokładne zdjęcia i wyjaśnienia, skąd bierze się problem. Usterkę wywoływać ma specjalne smarowanie w jednym z potencjometrów, które z upływem czasu uszkadza znajdujący się w środku plastik, z którego "ześlizgują" się następnie analogi, wywołując ruch.
Poszkodowani argumentują, że Microsoft doskonale zdaje sobie sprawę z problemu już od lat, lecz nic sobie z tego nie robi. Co więcej "odmawia przyznania się do defektu i rutynowo odmawia naprawiania kontrolerów z tą wadą, nawet gdy opisywany problem jest widoczny" - napisano.
Konsumenci narzekają na problem już od 2014 roku, na krótko po premierze Xbox One. Firma miała więc mnóstwo czasu na wprowadzenie zmian, lecz tego nie zrobiła, powielając nawet usterkę w dużo droższych i teoretycznie bardziej zaawansowanych modelach Elite - czytamy w tekście pozwu.