Lioncast LM60 - test myszki
Lioncast LM60 to mysz, która na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym specjalnym. Jednak gdy przyjrzeć się jej bliżej i rozegrać kilka potyczek w Call of Duty...
Gryzoń został zapakowany w pudełko typowe dla Lioncasta - białe, prezentujące kilka najważniejszych danych oraz sam produkt, który znajduje się w środku. Ważniejsze jest to, że ów produkt został zabezpieczony w taki sposób, że chyba nie sposób go uszkodzić podczas transportu (to zasługa dużej ilości twardej pianki). Mysz po wyjęciu z opakowania sprawia lepsze wrażenie niż na zdjęciach. Wygląda całkiem elegancko (pomimo zastosowanego podświetlenia i sporego logo na grzbiecie), została naprawdę przyjemnie wyprofilowana, a wykorzystane materiały nie pozostawiają nic do życzenia (cieszy to, że boki wykończono gumowanym materiałem, bo wyraźnie poprawia to chwyt podczas rozgrywki).
Lioncast LM60 zawiera siedem przycisków, co jest liczbą w zupełności wystarczającą. Poza dwoma głównymi i wciskanym scrollem mamy jeszcze dodatkowy przycisk pod rolką oraz aż trzy przyciski na lewym boku (domyślnie dwa z nich działają jako "do przodu" i "wstecz", a trzeci służy do włączenia predefiniowanej rozdzielczości). Wykorzystano w nich przełączniki Omron, które nie tylko działają przyjemnie i precyzyjnie, ale zapewniają wytrzymałość do 50 milionów kliknięć (to co najmniej kilka lat użytkowania!).
Jeszcze ciekawsze rzeczy czekają na nas w środku. Chodzi przede wszystkim o sensor Pixart PMW 3389, który zapewnia maksymalną rozdzielczość na poziomie 16000 DPI (zaś minimalna to raptem 100 DPI), jego czas reakcji to zaledwie 1 milisekunda, a częstotliwość wynosi 1000 Hz. W praktyce czujnik sprawdza się doskonale, co odczuwa się przede wszystkim podczas dynamicznej rozgrywki, takiej jak ta w Battlefieldzie, Call of Duty czy Counter-Strike'u. Jednak nawet podczas zabawy w The Sims powinniście poczuć wyraźną różnicę między Lioncast LM60 a "przeciętną myszką za kilkadziesiąt złotych". Gryzoń jest także bardzo komfortowy podczas codziennej i biurowej pracy z komputerem.
Lioncast LM60 został wzbogacony o podświetlenie RGB podzielone na kilka stref. Zastosowano je pod wspomnianym logo na grzbiecie, ale także z boku, blisko dolnej krawędzi, pod scrollem oraz po lewej stronie (to diody sygnalizujące aktualnie ustawioną czułość). Można nim oczywiście dość swobodnie zarządzać, wybierając spośród 16,8 miliona kolorów dla każdej strefy z osobna. Robimy to, korzystając z dedykowanego oprogramowania, w którym możemy dostosować także działanie sensora, funkcjonowanie przycisków czy stworzyć makra. Jest tutaj wszystko, czego trzeba każdemu szanującemu się graczowi.
W ogóle Lioncast LM60 posiada wszystko, czego potrzebuje każdy szanujący się gracz. Efektowny, ale nieprzesadzony design - jest. Solidna i przyjemna w dotyku konstrukcja - jest. Podświetlenie z 16,8 milionami kolorów do wyboru - jest. Funkcjonalne, dedykowane oprogramowanie - jest. No i przede wszystkim świetnie działający (niezależnie od zastosowania) sensor - jest. I to wszystko za około 280 złotych. Czego chcieć więcej?