HyperX Pulsefire Core - test myszki
Pod koniec ubiegłego roku producent sprzętu gamingowego HyperX zaprezentował graczom całkiem nową serię produktów - Core. Na starcie pojawiły się w niej klawiatura Alloy Core RGB i mysz Pulsefire Core. Przetestowaliśmy i jedną, i drugą. Poniżej zapraszamy do testu gryzonia.
W przypadku Pulsefire Core mówimy o symetrycznie skonstruowanej myszce, stworzonej z myślą o graczach praworęcznych, ale stosujących różnego rodzaju chwyty. Na obudowie znajdujemy sześć przycisków (dwa z nich domyślnie służą do zmiany DPI) oraz całkiem niezłej jakości plastiki. Są na niej obecne także fragmenty matowe oraz połyskujące - dzięki tym pierwszym trzymanie jest pewniejsze, a dzięki drugim urządzenie jest zwyczajnie ładniejsze. Od spodu umieszczono dwa niewielkie ślizgacze, które mimo swoich rozmiarów dobrze wywiązują się ze swojej roli. Ogólnie mysz sprawia wrażenie solidnej, a już na pewno jest wygodna w użytkowaniu. Polubiliśmy ją od pierwszego położenia dłoni i nie straciliśmy sympatii do niej przez kolejne godziny.
Sercem Pulsefire Core jest dość popularny sensor optyczny PixArt 3327. Jest to bez wątpienia znakomity czujnik, który zapewnia komfortową, płynną pracę niezależnie od warunków (choć warto oczywiście zaopatrzyć się chociaż w podstawową podkładkę). Nieważne, czy używaliśmy myszki do pracy, czy do tego, do czego została przede wszystkim przeznaczona - a więc do gier - nie mogliśmy narzekać na żadne opóźnienia czy skoki. Praca sensora była pewna i precyzyjna, co doceniliśmy przede wszystkim podczas zabawy w strzelanki, takie jak Battlefield V czy Call of Duty: Modern Warfare 4. Jego maksymalna rozdzielczość to 6200 DPI. Owszem, można szukać wyższych wartości wśród konkurencji, ale to, czy będą one miały jakiekolwiek znaczenie? To już temat na osobną dyskusję.
Gracze docenią także pracę głównych przycisków Pulsefire Core. Nie wiemy wprawdzie, jakie wykorzystano w nich przełączniki (wiadomo jedynie, że ich wytrzymałość szacuje się na 20 milionów kliknięć), ale ich pracę możemy ocenić (bardzo) pozytywnie. Są twarde, responsywne i posiadają krótki skok, który przydaje się szczególnie podczas rozgrywki w sieciowe strzelanki (choć nie tylko). Nie możemy napisać złego słowa także o bocznych przyciskach. Przyjemnie używało nam się również scrolla, pokrytego gumowanym materiałem.
Jak na mysz gamingową przystało, Pulsefire Core posiada dedykowane oprogramowanie. Aplikacja NGenuity nie pozwala być może na wiele, ale wystarczy do ustawienia tego, co absolutnie niezbędne - zaprogramowania makr z użyciem wszystkich przycisków czy zmiany rozdzielczości (wybierać można pomiędzy wartościami od 200 do 6200 DPI). Służy ona także do konfiguracji podświetlenia. W Pulsefire Core wykorzystano diody RGB, dzięki którym możemy osiągać naprawdę przyjemne dla oka efekty. Mysz pozwala także na zapisanie w niej ustawień dla jednego profilu (na dysku możemy ich natomiast zapisywać znacznie więcej).
Pulsefire Core to mysz przeznaczona dla graczy, którzy oczekują czegoś więcej niż to, co oferują modele budżetowe, ale jednocześnie nie potrzebują sprzętu, który pozwoliłby im występować na turniejach w Counter-Strike'a. Za nowego gryzonia od HyperX trzeba zapłacić niecałe 180 złotych, a więc należy uznać tę ofertę za naprawdę atrakcyjną.