Czy naprawdę potrzebujemy gamingowych smartfonów?

Black Shark 4 - smartfony dostępne aktualnie na rynku osiągami potrafią dorównywać komputerom /materiały prasowe

​Czy smartfony tworzone z myślą o graczach mają sens, czy to tylko marketingowy chwyt? Przyjrzyjmy się bliżej.

Nigdy w przeszłości nie mieliśmy tylu możliwości w zakresie wirtualnej rozrywki, ile mamy teraz. Pecety, laptopy dla graczy, konsole stacjonarne, usługi działające w chmurze, a do tego wszystkiego stale rozwijający się rynek gier mobilnych. Grać można wszędzie, w każdych warunkach. Wystarczy urządzenie, które mamy niemal cały czas w kieszeni - smartfon. Ale czy potrzeby mobilnego gracza zaspokoi taki zwykły, czy może ktoś, kto chce bawić się grami mobilnymi, powinien zainwestować w typowo gamingowy model? Czy to w ogóle ma sens?

Reklama

ASUS ROG Phone 5, Lenovo Legion Phone Duel, Xiaomi Black Shark 3, Razer Phone 2... Już co najmniej kilku wiodących producentów smartfonów postanowiło spróbować swoich sił w tej niszy. Oferta gamingowych smartfonów stale się poszerza. Ale czym w ogóle różnią się modele stworzone z myślą o graczach od tych standardowych? Na pewno wyglądem oraz nazewnictwem - jedno i drugie sugeruje od razu, że mamy do czynienia z produktami gamingowymi. Jeśli lubicie wyróżniać się z tłumu, gamingowy smartfon na pewno wam w tym pomoże.

No, ale dobrze, takiego urządzenia nie kupuje się głównie ze względu na wygląd. Nowoczesny design jest jedynie wartością dodaną. A na co możemy liczyć przede wszystkim? Gamingowe smartfony przede wszystkim oferują bardzo wysoką wydajność, która pozwala nie tylko na szybkie włączanie gier i płynną zabawę, ale także na sprawne działanie w kilkunastu aplikacjach jednocześnie. Jednak jest to coś ponad to, co dają nam flagowce Samsunga, Xiaomi czy Apple'a? Raczej nie. Niezależnie od tego, czy kupicie gamingowego smartfona, czy np. Samsunga Galaxy S21 - możecie liczyć na podobną wydajność w grach (i nie tylko).

Zatem co może być przewagą smartfona stworzonego pod kątem gier wideo? Zdecydowanie lepszym argumentem będzie ten dotyczący ekranu. Gamingowe modele dysponują przeważnie świetnymi wyświetlaczami, o wysokiej rozdzielczości, bardzo ładnych kolorach i częstotliwości odświeżania na poziomie 90 lub 120 Hz.

To ostatnie przemawia do mnie najbardziej, problem w tym, że jest niewiele gier, które wspierają częstotliwość odświeżania powyżej typowych 60 Hz. Wyższa wartość sprawi na pewno, że korzystanie z telefonu będzie przyjemniejsze, ale nie jest to coś niespotykanego w segmencie smartfonów niegamingowych.

A może wykorzystywane baterie stanowią przewagę gamingowych smartfonów? Nie zawsze. Na przykład Razer Phone 2 posiada baterię o pojemności 4000 mAh, co jest wręcz poniżej standardu wyznaczanego obecnie przez flagowce.

Jednak już taki ASUS ROG Phone 5 dysponuje baterią o pojemności 6000 mAh, która pozwoli na znacznie dłuższą zabawę bez konieczności ładowania (a przecież nie zawsze mamy taką możliwość i nie każdy lubi nosić przy sobie powerbanka). Tak więc odpowiedź na pytanie zadane w pierwszym zdaniu tego akapitu brzmi: to zależy.

Gamingowe smartfony mają też czasem dodatkowe funkcje przeznaczone dla graczy. Najpopularniejszą z nich jest prawdopodobnie tryb gamingowy, który pozwala wycisnąć maksimum z podzespołów znajdujących się wewnątrz urządzenia, szybciej włączyć ulubioną grę czy aktywować tryb "nie przeszkadzać" podczas zabawy. Niektórzy producenci idą ze swoimi pomysłami dalej i wprowadzają na przykład dodatkowe przyciski, które mogą przydać się w niektórych tytułach (vide Redmi K40 Gaming Edition).

Tak więc można powiedzieć, że na tę chwilę gamingowe smartfony to produkt skierowany do specyficznego grona odbiorców. Przede wszystkim do osób, które spędzają bardzo dużo czasu z grami mobilnymi (do sporadycznej zabawy w zupełności wystarczy przeciętny model, nawet niskobudżetowy), które chcą się wyróżniać z tłumu i które lubią manifestować swoje zainteresowania.

A jak dużo trzeba zapłacić za gamingowego smartfona? Nastawcie się na wydatek przekraczający 2 tys. zł. Zakup takiego ASUS Rog Phone'a 5 to już kwestia 4 tys. zł. No, ale - z drugiej strony patrząc - flagowce Samsunga czy Apple'a nie kosztują wcale mniej.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama